Ahoj marinero

Ahoj marinero

Mam kolegę, bardzo przystojnego i sympatycznego, który co jakiś czas do mnie dzwoni, żeby podzielić się swoim szczęściem, że oto spotkał TĘ JEDYNĄ. Zakochał się „po uszy”, lewituje parę stóp nad ziemią i to jest związek na całe życie. Wybranka jest ideałem, któremu poprzedniczki nie sięgały do pięt, a miłość tym razem jest PRAWDZIWA. Czy muszę dodawać, że w korowodzie tych kobiet idealnych przewinęły się już dwie żony, ze trzy poważne narzeczone i kilka pomniejszych kandydatek? Lata lecą, entuzjazm kolegi nie słabnie. Zapewne mocno podsycany faktem, że pracę ma wyjazdową i często go nie ma w kraju. Niewiele zatem jest okazji do weryfikacji wzajemnego zaangażowania podczas cotygodniowych zakupów, sprzątania, epidemii grypy, albo wizyty teściowej. Do tego uprawia kilka sportów ekstremalnych, więc na jego obecność w domu można liczyć przez jakąś jedną trzecią roku. Za to, kiedy już jest, nosi wybrankę na rękach.

A mimo to, niezmiennie, po paru latach sielanki, następuje bolesny koniec. I znowu odbieram telefon, tym razem z dna piekła rozczarowania. Kobietom nie można ufać, sens życia znowu oddalił się poza linię horyzontu, ogólnie wszystko jest do dupy. Umawiamy się na poważną rozmowę, ale do niej nie dochodzi, bo zanim uda się ustalić dogodny termin, na horyzoncie pojawia się nowa sąsiadka, albo spotkana w klubie koleżanka i przyjaciel ponownie wsiada na swoją miłosną karuzelę.

Może gdyby kiedyś dał sobie trochę więcej czasu pomiędzy związkami, odkryłby, że niekoniecznie jest tak, że ma pecha i wciąż spotyka nieodpowiednie kobiety. Że to w nim jest problem. Że ma nierealistyczne oczekiwania wobec partnerek. A w głowie niemożliwy do zrealizowania obraz związku. Że jest fantastycznym materiałem na burzliwy romans i zupełnie nie sprawdza się w normalnym życiu. I prędzej, czy później, nawet bardzo zakochana dziewczyna przejrzy na oczy i dostrzeże, że w codziennych problemach nie można na niego liczyć.

Lubimy naszych romantycznych kochanków i świetnie się bawimy w ich towarzystwie. Ale do codziennego życia bardziej przydaje się facet, który pamięta o zapłaceniu rachunków i zatankowaniu samochodu. Kupieniu świątecznego karpia i najpiękniejszej choinki. Może jest mniej interesujący, ale jest pod ręką, kiedy trzeba z chorym dzieckiem iść do lekarza, a nie wysyła nam wtedy fotki z Kilimandżaro.

 

No Comments

Post A Comment