Atlas jest kobietą

Atlas jest kobietą

Według greckiej mitologii tytan Atlas został skazany na dźwiganie sklepienia niebieskiego przez Zeusa za udział w buncie tytanów. Zapewne femiznim jako bunt przeciwko ustalonemu od wieków porządkowi też musiał ściągnąć karę na ród niewieści i mam wrażenie, że ma ona podobny wymiar.

Już wyjaśniam. Trafiłam na bardzo niegłupią książkę lekarki Ewy Kempisty-Jeznach, specjalistki od tzw. „męskiej medycyny” p.t. „Testosteron-klucz do męskości”. Polecam gorąco. Okazuje się, że andropauza jak najbardziej istnieje i panowie mają w związku z nią bardzo konkretne kłopoty. Powinni sobie oznaczać poziom testosteronu w organizmie i stosować hormonalną terapię zastępczą.

Ale nie to mnie zastanawia. Kilka razy autorka radzi w niej swoim czytelniczkom, żeby użyły wszelkich kobiecych sztuczek, aby dowlec partnera do lekarza, bo mężczyźni tak sami z siebie rzadko szukają pomocy. Trudno im się rozmawia o męskich dysfunkcjach, krępują się przyznać do spadającego libido, czy niskiej potencji. To już wolą tkwić w depresji, nadużywać alkoholu, albo tyć. W dodatku są zagubieni w tym nowym świecie wyzwolonych kobiet i nie potrafią się odnaleźć w sytuacji, kiedy sam fakt noszenia spodni już niczego nie gwarantuje. Autorka bije na alarm, że mężczyźni są gatunkiem ginącym. Trzeba ich ratować. I przemawia tu przez nią wieloletnie doświadczenie.

No i tu mnie trochę trzepie. Zawsze się cieszyłam, że nie mam synów, kiedy czytałam, za ile to problemów w życiu chłopca, a potem młodego mężczyzny odpowiada jego matka, która na przykład sama go wychowywała. ONA odpowiada. Bo była nadopiekuńcza, czy kontrolująca. Czy coś tam. I on ma teraz problemy. A winna jest MATKA. Nie nieobecny tatuś, który dał dyla i się synkiem nie interesował nadmiernie. Albo nawet był w domu, tylko niewiele widział zza gazety. W końcu się zdenerwował Wojciech Eichelberger i napisał mądrą książkę „Zdradzony przez ojca”. I matki mogły wreszcie odetchnąć.

Ale okazuje się, że nie wystarczy nie mieć syna, bo jak mamy partnera, to też jakbyśmy miały synka, co bez mamusi nie trafi do doktora. Nie skojarzy, biedny, że jak mu szwankuje jego najlepszy przyjaciel, to trzeba się leczyć. Albo się wstydzi powiedzieć w gabinecie, że woli napić się wieczorem piwa niż bzyknąć żonę. I ona musi „użyć wszystkich kobiecych sztuczek” żeby on się zjawił po pomoc. Bo to przecież dla dobra obojga.

Jakoś nie widzę artykułów skierowanych do mężczyzn, żeby zachęcali swoje partnerki do kontrolnych badań piersi czy cytologii. Żeby troszczyli się o ich hormony w okresie menopauzalnym i prowadzali je do do ginekologa. Dbali o ich zbilansowaną dietę i przyjmowanie suplementów. Bo może wtedy będą mniej marudne i chętniejsze w sypialni.

Kurde, zmęczona jestem. Bycie kobietą heteronormatywną jest zbyt wyczerpujące. Poszukam sobie dziewczyny.

 

4 komentarze
  • Ken.G
    Posted at 10:49h, 09 października Odpowiedz

    Jakkolwiek śmiesznie by to nie zabrzmiało, bycie lesbijką wiele by ułatwiło. Samo życie, przynajmniej w naszym pięknym kraju, nie byłoby może przyjemniejsze, ale już w domu, w związku… Nie wiem czy to u Ciebie, czy gdzieś w sieci wyczytałam kiedyś, że kobiety cały czas myślą, planują, organizują, ogarniają swoją rzeczywistość. Nawet kiedy leżą już w łóżku, w głowie im się kłębi i zamiast odpoczywać (spać beztrosko jak chłop obok), układają już sobie plan na następny dzień, żeby być przygotowane. Mężczyźnie nie zaprząta to przystojnej główki, on orbituje między punktami (od A bo B, od B do C etc.), niezmiennie z siebie zadowolony. Jakoś to będzie. Kobita się zatroszczy.

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 11:04h, 09 października Odpowiedz

      Moja starsza córka ma dziewczynę i jest to jeden z najlepszych związków, jakie znam 🙂 Aż zazdroszczę właśnie..

  • M
    Posted at 10:59h, 10 listopada Odpowiedz

    Nie w kwestii orientacji ale jedną z takich umartwiających się,,bohaterek” jest właśnie moja babcia. Dziadek całe życie ją wykorzystywał (i robi to nadal bo nawet kanapki sobie nie zrobi a umie, a ona lata). Jej rodzice i rodzeństwo też całe życie wszystko na nią zwalało, nawet swoje obowiązki jak już była podrośniętą dziewczynką. No ale ona uważa, że to jest super, bo ona taka zaradna, że reszta bez niej zginie. I jeszcze najważniejsze to ,,ugotować chłopu” bo inaczej ucieka z domu (chociaż sama miała alkoholika, który uciekał bez względu na to czy było jedzenie czy nie, im więcej zabiegała tym gorzej uciekał i dalej tak lata i się dopytuje). Usprawiedliwianie alkoholika i tyrana, który całe życie miał wszystko gdzieś… Ale to umartwianie na własne życzenie, więc mi jej nie żal w tej kwestii. Chcącemu nie dzieje się przecież krzywda.

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 11:52h, 10 listopada Odpowiedz

      Przyjmowanie strategii ofiary ma swoje „krzywe korzyści”. Czujesz się niezastąpiona, możesz się poużalać..Wielu kobietom to wystarcza do życia, bóg z nimi, szkoda tylko, że lubią udupiać te, które się z taką postawą nie zgadzają..I wolą być szczęśliwe niż ” się poświęcać”

Post A Comment