W imię zasad skurwysynu
Ja Bogusia Lindę kochałam już wtedy, kiedy był młodym aktorem tzw. kina moralnego niepokoju. Kto to kino pamięta zapewne też grał w gumę pod blokiem z koleżankami, albo w kapsle z kolegami. Ale, oczywiście, podobnie jak tysiące Polek zakochałam się w nim na amen po "Psach"...