Najlepszy kolega

Najlepszy kolega

Zawsze z rozrzewnieniem oglądam filmy obyczajowe dotyczące arystokracji angielskiej, najlepiej te oparte na prozie Jane Austen, ale Downton Abbey też uwielbiam. Te rozkoszne komunikaty: „dzisiaj jestem bardzo zajęta, muszę napisać list”, albo przebieranie się do kolacji czy też przygotowywanie do spaceru jako wydarzenia dnia. Przy dzisiejszym tempie życia ta sielanka po prostu wyciska łzy z oczu, przyznacie.

Rzecz jasna, wcale nie chciałabym naprawdę cofać się do czasów, kiedy jedyną sensowną drogą było dla dziewczyny korzystne zamążpójście, nie było mowy o studiach, własnych pieniądzach i nikt nie słyszał o antykoncepcji. Ani żeńskim orgazmie.

I kocham emancypację, feminizm i  możliwość wyboru. Drogi życiowej, męża, braku męża, dzieci, bezdzietności i co tam której w duszy gra.

W relacjach cenię partnerstwo i chętnie podpisuję się pod tezą, że w związku należy być najlepszymi przyjaciółmi.

Tyle, że ja bym chciała być przyjaciółką. A nie najlepszym kolegą, z którym się ogląda mecze hokejowe i wnosi telewizor na czwarte piętro. Co mi beztrosko zaproponował świeżo poślubiony małżonek przy przeprowadzce do naszego pierwszego mieszkania. Zupełnie nie biorąc pod uwagę faktu, że jestem w czwartym miesiącu ciąży. Był młody, zakochany, tylko po prostu nie przyszło mu do głowy, że mam inne możliwości fizyczne niż on. Ochrzaniony zareagował prawidłowo i poszedł po sąsiada.

Nie wiem czy winna jest temu koedukacyjna szkoła, czy my same sobie to zrobiłyśmy udowadniając na każdym kroku naszą siłę, sprawność i wszelkie umiejętności.

Mój ojciec, zakochany w mojej mamie całe życie i mądrze przez nią rządzony, też potrafi jej zaproponować noszenie szafy po schodach. Ona się, oczywiście, nie daje namówić i tępi takie pomysły. Dzięki temu wciąż jeszcze ma w miarę sprawny kręgosłup. I też lubi filmy o angielskiej arystokracji.

Jestem feministką, ale wcale nie zamierzam wnosić ani telewizora, ani słynnej lodówki z prawicowych dyskusji na żadne piętro. I nie muszę udowadniać, że jestem tak samo silna czy wytrzymała jak faceci, żeby mieć prawo do równego traktowania. Nie w każdej pracy trzeba nosić szafy. Są zawody, do których kobiety nadają się lepiej niż mężczyźni i dziwnym trafem akurat te są najsłabiej opłacane. Choć bez pielęgniarek czy przedszkolanek trudno wyobrazić sobie nasze życie. Doskonale mogę je sobie natomiast wyobrazić bez księży-katechetów opłacanych z moich podatków. Bez stadionów piłkarskich, w które pakujemy budżetowe miliardy, też.

I tak, kobiety mające małe dzieci są problemem na rynku pracy i przestańmy udowadniać, że jest inaczej. I zmuszać młode matki do zarzynania się pracą ponad siły. Miałam małe dzieci, zawsze pracowałam i czasem miałam wrażenie, że zaraz od tego wszystkiego oszaleję.

Uważam, że feminizm nie powinien polegać na stawaniu do wyścigu z mężczyznami po tej samej bieżni, tylko jeszcze dodatkowo w szpilkach i z dzieckiem na ręku. Ukrywaniu miesiączek i truciu się tonami leków, żeby w „te dni” nikt nie poznał, że się gorzej czujemy. Jak widzę te reklamy to mi się zbiera na wymioty. Zeżarłam w swoim życiu jakiś wagon pyralginy.

Tak, jesteśmy inne. Mamy okres, zachodzimy w ciążę, podlegamy całe życie hormonalnej huśtawce ukoronowanej trudami menopauzy.

Ale mamy supermoce, których brakuje mężczyznom i światu. Empatię, troskę, umiejętność współpracy o jakiej im się nie śniło.

Tyle, że obecna cywilizacja premiuje raczej męską bezwzględność, ambicję i dążenie do władzy.

No to trzeba ją przebudować.

 

 

4 komentarze
  • M
    Posted at 19:01h, 13 stycznia Odpowiedz

    „[…] jak widzę te reklamy to mi się zbiera na wymioty.” Mi też i to nie tylko te reklamy 🙁 W ,,te dni” żeby tylko ON nie zauważył i się chociaż nie przeraził. I kobiety miesiączkują niebieskim płynem i golą już ogolone nogi albo pachy. Jezu…

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 08:26h, 14 stycznia Odpowiedz

      co innego krew wojenna i flaki na wierzchu-sama chwała..

  • Amanda
    Posted at 22:27h, 13 stycznia Odpowiedz

    Jasne, że kobiety są rożne od mężczyzn, chociażby pod względem fizjologii. I jasne, że kobieta w ciąży nie będzie dźwigać ciężaru. Bo jest w stanie ,,specjalnym”. Podobnie jak (ciężko) chory facet nie będzie tego robić… Mnie bardzo wkurza traktowanie mnie ulgowo (ale nie sprawiedliwie, wiem, że np. podniosę mniejszy ciężar, nie umiem czegośtam, ale to umienie już niekoniecznie zależy od płci, i mam swoje predyspozycje. Jak każdy człowiek.) tylko dlatego, że jestem kobietą (a nie np. z powodu choroby czy jakiegoś problemu). Jeśli chcemy traktowania sprawiedliwego, to nie rządźmy facetami a z facetami (mądrymi, choć takich mało, i kobiety, które się nadają do rządzenia). I nie wymagajmy traktowania specjalnego, jeśli jesteśmy zdrowe (albo nie w ciąży), chętne do jakiegoś zadania i się do niego nadajemy po prostu. Mnie wkurzają i głupie reklamy podpasek i głupie (przesadzone) podkreślanie na każdym kroku jak bardzo się różnimy od mężczyzn. Różnimy się. Ale nie AŻ tak jak nam się wciska. Bo kuse kiecki (zamiast eleganckiego czy sportowego, fajnego stroju, obojętnie czy to sukienka czy nie), pazury jak stąd do Egiptu, chybotliwe obcasy, obsesja na punkcie własnych cycków i szpachlowanie twarzy jest takie ,,naturalne” i ,,kobiece”… Od tego to dopiero się chce, ale wybywać…

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 08:27h, 14 stycznia Odpowiedz

      długo już żyję, a tych mądrych to spotkałam może ze dwóch..;-)

Post A Comment