Nie lubię pomidorowej

Nie lubię pomidorowej

A podobno wszyscy lubią. Tak to jest z prawdami obiegowymi.

Nie lubię nie tylko pomidorowej. Nie lubię też nudnych, powtarzalnych czynności, opiekowania się i spełniania oczekiwań.

Uprzejmie również zawiadamiam wszystkich moich sympatycznych kolegów, że funkcja „mamusia” wyłączyła mi się wraz z osiągnięciem wieku dorosłego przez obie moje córki.

Nie gotuję, nie przepadam za sprzątaniem, nie pilnuję przyjmowania leków przez inne osoby.

Nie prasuję koszul, nawet na bardzo ważne zebrania.

Nienawidzę słuchania o chorobach i użalania się na dolegliwości. Oraz na problemy w pracy.

Chętnie za to służę interesującą rozmową i towarzystwem na ciekawych wycieczkach. Mam poczucie humoru, również na własny temat. Jestem oczytana i, póki co, dysponuję otwartym umysłem. Czasem trochę na przestrzał.

Mam różne pasje i zainteresowania, nie oczekuję zabawiania, a tym bardziej zbawiania. Zarabiam własne pieniądze oraz podejmuję własne decyzje i jestem przywiązana do tej idei.

Lubię seks i bywam czuła, choć nigdy sentymentalna.

Wybaczam prawie wszystko, poza głupotą i lenistwem.

Ktoś chętny? Nie? Tak myślałam.

To tyle w temacie męskiej autoreklamy, jak to oni szukają kobiety niebanalnej. Mam całkiem sporo niebanalnych koleżanek, ale jakoś dziwnym trafem większość z nich ma kłopoty w relacjach damsko-męskich. Bo mimo, że deklaratywnie panowie pragną ciekawych partnerek, to jak poszperać głębiej okazuje się, że od stosunku seksualnego wolą jednak stosunek adopcyjny i żeby kompot zawsze był.

Nie wiem, może za bardzo uchetani w robocie. Ale bardziej podejrzewam, że rozpuszczeni przez nadopiekuńcze mamusie. I rzecz jasna- energooszczędni.

Zresztą moje podejrzenia potwierdzają męscy terapeuci, którzy w wywiadach na temat mężczyzn nieodmienne twierdzą, że tym, czego mężczyzna pragnie najbardziej na świecie jest święty spokój. Czyli: kupione, zrobione, ugotowane, pomyte, przeprane. I można w końcu spokojnie obejrzeć mecz w telewizji zamiast wysilać szare komórki w błyskotliwej konwersacji.

Ileż razy słyszałam tę męską inwokację :” I żeby nikt ode mnie niczego nie chciał!” Też mam takie marzenie, więc bardzo rozumiem.

Bóg z nimi. Mnie zawsze bardziej interesowało, skąd ten gwóźdź w naszych głowach, żeby jednak mieć na stanie jakiś w miarę przyzwoity egzemplarz.

I już wiem.

Jeśli wy jeszcze nie wiecie-wstąpcie do Akademii.

Jeśli wiecie- to przyjedźcie z wykładami.

 

2 komentarze
  • Monika Świtulska
    Posted at 12:21h, 25 czerwca Odpowiedz

    Podpisuję się pod wszystkim, niestety…
    „Niestety” dotyczy egzemplarzy męskich, bo siebie i swoje cechy lubię namiętnie 🙂
    Chociaż… czasem gotuję.
    Nie sprzątam za to wcale, ogarniam raczej na bieżąco, poza tym,wyznaję przekonanie, że każdy powinien robić to, co robi najlepiej – moja pani Natasza świetnie sprząta, a ja świetnie projektuję 🙂
    Zdrowia i miłości wszystkim wiedźmom!

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 20:35h, 26 czerwca Odpowiedz

      OTÓŻ TO.. Murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania..

Post A Comment