Nie przepłacaj

Nie przepłacaj

Naukowcy od dawna badają tzw. zjawisko automatycznych reakcji. Dotyczy ono całego królestwa zwierząt, a więc i nas. I takiej na przykład indyczce funkcja „macierzyństwo” uruchamia się w odpowiedzi na odgłos popiskiwania pisklęcia. Jeśli przytroczymy magnetofonik z nagranymi piskami do pluszowego miśka, mama-indyczka natychmiast weźmie go pod swoje skrzydła. Pisk to tzw. wyzwalacz i wobec jego działania indyczka jest zupełnie bezwolna. Natomiast gdyby z jakiegoś powodu wykluło się z indyczego jaja pisklę głuchonieme to ta sama indyczka je zadziobie. Tak działa automatyzm u zwierząt. A co z nami? Też podlegamy przeróżnym automatyzmom. Na przykład z reguły automatycznie zakładamy, że droższy produkt to produkt lepszej jakości. Bywa i tak, ale wcale nie jest to żelazna zasada. Za to naszą uległość wobec tego przekonania świetnie wykorzystują sprzedawcy wszelkiej maści, wciskając nam towar, który najpierw wyceniają daleko powyżej wartości, by potem zaoferować go nam ze sporą zniżką. Przy okazji łapiąc nas na dwa haczyki jednocześnie, czyli początkowa wysoka cena ma nam dać do zrozumienia, że oto mamy do czynienia z czymś wiele wartym, a okazyjna obniżka, no to wiadomo, psychologia okazji. Ile razy złapałaś się na to kupując „kosmiczne szmatki”, „cudowną pościel”, albo odchudzające tabletki?

Pół biedy, jeśli po zawyżonej cenie kupimy krem antyzmarszczkowy, albo balsam na cellulit. Gorzej, jeśli płacimy własnym życiem za nietrafione wybory i automatyczne reakcje. Prestiżowe studia, na które idziesz, bo trudno się dostać, więc zapewne oznaczają świetlaną przyszłość. Nie cierpisz matematyki, ale idziesz na ekonomię i twoje życie określają odtąd tabelki w excelu. Bo przecież rysowanie, które idzie ci łatwo i daje dużo radości to niepoważne zajęcie. A bez pracy nie ma kołaczy, wiadomo. Trzeba się namęczyć. Tymczasem gdybyś robiła to co kochasz, praca byłaby przyjemnością. Ale każdy wie, że lepiej być dyrektorem banku niż jakimś tam malarzyną.

Albo trudny partner, bo skoro ciężko go było zdobyć i z nim samym jakoś nie najłatwiej, to musi to być „prawdziwa miłość”. Bo skoro cierpimy, tęsknimy i wiecznie jesteśmy go niepewne, to on pewnie jest ze złota i wysadzany diamentami zalet. Bynajmniej. Facet, przy którym czujesz się niepewnie i źle, to relacja, za którą właśnie przepłacasz. Niepewna swojej wartości, nie potrafisz prawidłowo ocenić, jak powinnaś być traktowana. Jeśli byłaś źle traktowana w domu, to on ci się wyda jeszcze mądrzejszy, skoro tobą pomiata. I taki silny i zdecydowany. Płacisz niemało, to towar musi być przecież znakomity. Tymczasem to bubel, wybrak, a twoje reakcje to zwykły automatyzm. Owoc zakorzenionego w twojej głowie przekonania, że „prawdziwa miłość” to cierpienie. Jak mawia Kasia Miller „to nie miłość, to myłość”. Pomyłka. Jesteś jak ta indyczka tuląca pluszaka. Złapałaś się na fałszywe popiskiwania niedostępnego faceta. Bo miły kolega, na którego zawsze możesz liczyć jak na Zawiszę, wydaje ci się za tani.

Prawdziwa miłość to nie trud, znój i łzy. To spokój i pewność, że jak obiecał, to zadzwoni. Prawdziwa miłość to mężczyzna, przy którym czujesz się jakbyś popijała truskawki szampanem.

 

No Comments

Post A Comment