Niech moc będzie z Tobą

Niech moc będzie z Tobą

Ze wszystkich rodzajów coachingu najbardziej podoba mi się, oczywiście, ten prowokatywny. A w rozmaitych dyskusjach zwykle zajmuję pozycje adwokata diabła i spieram się do upadłego.

No tak mam i trudno.

Nie inaczej było wczoraj na kobiecym kręgu, kiedy po raz kolejny zazgrzytały mi w uszach frazy o kobiecej łagodności i przyjmowaniu, a męskiej sprawczości, działaniu i sile.

Tak, ja wiem, jin i jang, słońce i księżyc, już to miałam i przy okazji poznawania filozofii jogi i na katolickiej katechezie, tylko tam to były pokora, uległość i niepokalane poczęcie.

Ptaszki, kwiatki i bławatki.

Wiem, że to działa. Wystarczy słodkie oczy zrobić i zatrzepotać rzęsami, a walizka wniesiona, szafa przestawiona i koło w aucie zmienione.

Ja tego używam, żeby nie było wątpliwości. UŻYWAM kiedy potrzebuję.

Ale na co dzień i na własny użytek wolę być silna, sprawcza i szybka w działaniu. I nie czuję się przez to bardziej „męska”.

Czynności nie dzielę na męskie i kobiece, choć widzę, że są rodzaje czynności, które sympatyczni koledzy chętnie spuszczają nam na głowę, bo zwyczajnie nie mają na nie ochoty. I one zwykle się wtedy nazywają „kobiece”. Jak pranie, prasowania, gotowanie i obrządzanie nieletnich. Chyba, że można zarobić gruby hajs i wtedy nagle bycie szefem kuchni okazuje się wybitnie męskim zajęciem.

Do dziś pamiętam historię, kiedy kolega z pracy mojego męża opowiadał jak budził swoją kobietę po nocy, bo na rano potrzebował wyprasowanej koszuli. Nie przeszło mu przez myśl, że tez ma dwie ręce, a żelazko to nie reaktor jądrowy i można obsłużyć.

W znanym mi, zresztą udanym, ale bardzo patriarchalnym małżeństwie, żona piecze po nocy ciasta, bo on lubi w pracy świętować swoje urodziny domowym wypiekiem. W nocy, bo w dzień jest zajęta pracą zawodową. Że sam równie dobrze mógłby go wykonać nie przeszło mu nigdy przez myśl.

Ad rem.

Nie mam nic przeciwko tak pojmowanej kobiecości, choć historia zaświadcza, że zbiorowo nie wychodziłyśmy na uległości i przyjmowaniu najlepiej.

Lubię zwiewne szatki, długie włosy i makijaże. Długie paznokcie mniej, bo przeszkadzają mi w pracy i strasznie się nudzę na manicure.

Doceniam rolę intuicji.

Ale nie uważam, że silne kobiety to te, które rozwinęły w sobie męską stronę osobowości. Btw. pokażcie mi faceta, który przeżyłby poród, albo chociaż bolesną miesiączkę.

Mogę chodzić w długich spódnicach, choć zdarzało mi się przez to potknąć na schodach. Ale faktycznie, na upał najlepsze.

Ulegać mogę dzikiej namiętności, czemu nie.

A przyjmować hołdy, dary i delegację posłów greckich.

Oraz koronę.

 

6 komentarzy
  • ania
    Posted at 21:19h, 20 lipca Odpowiedz

    Mam alergię na słowa ” bo kobieta powinna…” Jak coś takiego słyszę to nóż mi się w kieszeni otwiera. Jak ktoś ma ochotę być czyimś służącym, droga wolna. Ja cenię sobie partnerstwo i nie zgadzam się na włażenie mi w życie i meblowania go wg czyjegoś widzimisię. Wtedy jest opr i ban.

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 08:34h, 21 lipca Odpowiedz

      i słusznie 🙂

  • M
    Posted at 09:50h, 25 lipca Odpowiedz

    A ja nie rozumiem, jak związek w którymś ktoś jest służącym (on/ona, obojętnie) może być SZCZĘŚLIWY? Syndrom sztokholmski, czy jak?

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 20:27h, 25 lipca Odpowiedz

      nie bardzo rozumiem co masz na myśli?

      • M
        Posted at 20:56h, 25 lipca Odpowiedz

        To ,,udane”, patriarchalne małżeństwo. Nie mydlmy kobietom oczu takimi stwierdzeniami. To, że coś z boku niby wygląda na ,,udane” to nie znaczy, że takie jest. Na pewno nie jest, jeśli ktoś zawala na dwa etaty. W końcu Wiedźmy walczą o to, żeby nikt nie zawalał na 2 etaty. Bo to z automatu zakłada służbę, niektórzy niewolnicy też tylko taki ,,porządek” znali i za nic na świecie nie sprzeciwiliby się panu/pani…

        • Wiedźma Radzi
          Posted at 21:25h, 25 lipca Odpowiedz

          skoro oboje deklarują, że są szczęśliwi i się kochają, to co nam do tego?

Post A Comment