Obowiązkowy smutek prezeski

Obowiązkowy smutek prezeski

Na fejsie wpadła mi w oko historia Hanki Bielickiej i jej nieudanych związków z mężczyznami. A najbardziej mi w to oko wpadł błyskotliwy i ironiczny komentarz Katarzyny Szumilewicz, że jak kobieta robi większą karierę niż jej mąż to zasługuje na jakąś karę.

I tu jest pies pogrzebany.

Może dlatego jestem taka samotna, kiedy się pcham do władzy i zaszczytów, bo koleżanki się boją, że jak zrobią karierę, to je mężowie opuszczą. Ja się nie boję, bo to ja zazwyczaj opuszczam mojego męża i robiłam to już tyle razy, że on ze stoickim spokojem odpala wtedy przebój grupy „Happysad” zaczynający się od słów „Odchodzisz już trzydziesty raz..”

A ja, dusząc się ze śmiechu, rozpakowuję walizkę.

Wszędzie gdzie mogę, głoszę mój pogląd, że najwyższy czas na to, żeby kobiety przejęły władzę nad światem i coraz wyraźniej widać, że powinno to nastąpić szybko. Od kiedy za wschodnią granicą mamy wojnę, to mam wrażenie, że sympatyczni koledzy wzięli tak zwany „drugi oddech” jak biegacze na ostatnim wirażu i generalnie nabrali wiatru w żagle. Radzą, analizują, zarządzają i ustalają nowy porządek świata. Niby nowy, ale jakiś dobrze znany. Bo, okazuje się, że znowu najważniejsza jest armia, karabiny, czołgi i rywalizacja mocarstw. I trudno myśleć inaczej, kiedy Putin ante portas.

Tyle tylko, że tym co wyniosło tego zbrodniarza do władzy i go przy niej utrzymuje jest nic innego tylko właśnie patriarchat. I póki tego paradygmatu nie zmienimy, póty jednych autokratów będą zastępować inni i tak do usranej śmierci. Oraz końca świata, a raczej rasy ludzkiej, bo Ziemia sobie bez nas poradzi równie dobrze jak bez dinozaurów.

Świata nie zbawię, a w każdym razie nie w obecnej pięciolatce, dalej się zobaczy.

Natomiast, moje drogie wiedźmy, do władzy się pchajcie, jak nie dla siebie, to dla dobra waszych dzieci. Nie oglądając się na sympatycznych kolegów. Ja, w każdym razie, wolę już być porzucona z powodu kariery i pieniędzy, niż dlatego, że przytyłam i się marszczę.

No i, szczerze mówiąc, te wszystkie gazetowe rzewne historyjki o nieszczęśliwych gwiazdach, które wprawdzie mają sławę i kasę, ale niczego im tak nie brakuje jak męskiego ramienia i chętnie by zamieniły Oskara, Pulitzera czy miejsce na liście najbogatszych Forbes’a na jakiegoś marudę rozrzucającego brudne skarpetki możecie spokojnie między bajki włożyć.

Po pierwsze.

Jak masz kasę i władzę, to nie masz najmniejszych problemów ze znalezieniem „prawdziwej miłości” i ona jest równie prawdziwa jak każda inna, bo mężczyźni wiążą się z kobietami na dłużej głównie dla własnej wygody i dobrego samopoczucia. A pożądanie nigdy nie trwa wiecznie i oni to świetnie wiedzą. Dlatego rzadko porzucają żony dla kochanek.

Prawdziwość czy nieprawdziwość  męskiej miłości dosyć trudno jest rozróżnić kiedy mija namiętność i wkrada się tak zwana proza życia. Natomiast stan konta to sprawa prosta i wyraźna.

Po drugie.

Gdybym była mężczyzną i bała się konkurencji ze strony koleżanek na rynku pracy i ważnych stanowiskach, to sama sponsorowałabym takie artykuły, które wmówią naiwnym, że albo miłość albo kariera, a miłość jest przecież najważniejsza.

I może właśnie to robią. Cwane gapy.

 

No Comments

Post A Comment