Pani Swojego Czasu

Pani Swojego Czasu

Tytuł pożyczam od Oli Budzyńskiej, blogerki, liderki i ogólnie fantastycznej osoby, obiecuję, że oddam. Weszłam sobie na jej grupie na dyskusję o obowiązkach domowych i dzieleniu się nimi z partnerem, a tam te same dylematy, które ja rozwiązuję z lepszym lub gorszym skutkiem od 25-ciu lat.

No ja wiem, że dzisiaj dzień zadumy i ganiania po cmentarzach, ale mnie te wyścigi ze zniczami jakoś mało obchodzą. Nigdy nie mogłam zrozumieć czemu to musi być akurat 1-szy, a nie 2-gi, 3-ci, albo 10-ty. Wszyscy muszą gonić naraz i podwyższać statystyki zgonów. Wolę sobie posiedzieć nad starymi fotkami i powspominać. Więc się zadumałam jak to było i jest. I, ewentualnie, co dalej z tym.

Moje, nieżyjące już, babcie. Jedna tytularnie „niepracująca”, a tak naprawdę  harująca jak wół w domu, przy dzieciach, w ogrodzie, sadzie i na kurzej fermie. Gdyby miała cień zmysłu do biznesu, to by na swoich umiejętnościach zbiła majątek. Ale nie miała, więc całe życie wysłuchiwała, że jest ciężarem, kulą u nogi i kamieniem u szyi dziadunia, Żołnierza Wyklętego btw. Widocznie patriotyczne ideały nie chronią przed byciem tyranem dla rodziny. A nawet powiedziałabym, że wręcz przeciwnie. Bo jak Mężczyzna WALCZY, to nie ma głowy do pieluch i garów, każdy to zrozumie. Ani w czasie wojny, ani przez następne 40-ści lat. Co rzuca, swoją drogą, ciekawe światło na ciągoty chłopców do biegania z karabinami, zawsze to bardziej interesujące niż domowe porządki. Może stąd tyle wojen.

Druga nie dała sobie w kaszę dmuchać i męża, trzech synów oraz córkę, trzymała żelazną ręką. Ale bądźmy szczerzy- kto prał i szył po nocach, w dzień pracując, żeby jakoś dopiąć domowy budżet? W każdym razie wpoiła synom potrzebne umiejętności, co z dumą oświadczyła mojej mamie na weselu i przykazała chłopaka „nie zepsuć”.

To się udało, tatuś w obowiązkach domowych udział bierze od zawsze. Wyrosłam w tym klimacie i wydawało mi się to normalne i powszechne. Ale, żeby nie wyglądało za słodko, to dodam, że tata robi to, co mama mu każe. Jak nie każe, to nie robi. Niby drobny szczegół, ale znaczący. Badania wykazały, że polskie kobiety są szalenie zmęczone tą jednoosobową odpowiedzialnością właśnie. Tym, że zawsze gdzieś z tyłu głowy kręci się ten kołowrotek-kupić to, załatwić tamto, opłaty pamiętać..

Co do mnie..Hmm.. Kto czyta od początku i zna „Grę o tron”, „Zaganianie” albo „Kto głodny, ten gotuje”, ten wie mniej więcej jak to było i jest. Wymuszenie na polskim, statystycznym facecie (wyjątki się zamkną, por favor) uczciwego współudziału w domowym kieracie to nieustanna walka dupy z kijem, bo nawet jak raz coś wytłumaczysz, to i tak przy następnej okazji okaże się, że twój facet ma pamięć złotej rybki. I na polecenie zrobienia zakupów znowu usłyszysz: „Kotek, ale zrób listę”. A on tu, q, nie mieszka? Nie zagląda do lodówki i nie wie, czego brakuje?

Mała uwaga dla polemizujących kolegów i tych koleżanek, które popierają podział na „męskie” i „kobiece”, bo one to nie ogarniają auta, za to gary mają w małym palcu. Nie mówię nikomu co lepsze, tylko zwracam uwagę, że opony w samochodzie zmienia się dwa razy do roku, a przegląd robi raz i to w warsztatcie. Za to ręczniki w łazience i pościel zmienia się trochę częściej, że o gotowaniu, praniu i prasowaniu nie wspomnę. Koniec dygresji.

Przejdźmy do wnioskow praktycznych. I znowu pożyczę pomysł od Oli, która wydaje dla swoich fanek planery, żeby sobie tam robiły listę zadań i zostawały dzięki temu Paniami Swojego Czasu. Kupmy planery, ale nie sobie. Panom kupmy. Trudno, trzeba będzie poświęcić ze dwa popołudnia i zrobić szczegółowe zapiski. Typu:

-Pon, odbierasz Józia z przedszkola, nasz Józio to ten w okularach i z piegami, będzie miał przypięty do sweterka znaczek z biedronką to poznasz. Odbierasz i zawozisz do logopedy. W czasie kiedy Józio jest u logopedy, robisz zakupy na tydzień- tu szczegółowa lista ile chlebów, masła, mleka itd.

-Wt, Józia do domu, z domu zabierasz Agatkę na angielski, tam masz po drodze papierniczy, to kupisz rzeczy do szkoły

I tak dalej. Raz w miesiącu Macro i lista ilości szamponów, mydeł i papieru toaletowego. Instrukcja, gdzie to poupychać w łazience.

Osobna lista świąt i urodzin z propozycjami prezentów i mapką potrzebnych sklepów. Rozpiska z rozmiarami odzieży dla dzieci połączona z graficznym przedstawieniem pór roku i temperatur. Kalendarz z terminami wywiadówek i szczepień.

I tak dalej. Jak uczyłam swoje dzieci czytać, to poprzyklejałam na różne przedmioty kartki z nazwami, bo wyczytałam gdzieś, że to pomaga. I faktycznie-zadziałało. To może by wyprodukować takie koszulki dziecięce- jem pięć razy dziennie plus przepisy na potrawy?

Podobno mężczyźni uwielbiają czytać instrukcje, to my przyciskamy kolejne guziki aż zadziała. Więc należałoby wyciągnąć wnioski i zamiast przyciskać mu ciągle guziki pretensjami czy fochami, skomponować jasne i czytelne instrukcje w odpowiedniej szacie graficznej.

A wtedy zostaniemy Paniami Swojego Czasu i jedyne, co nas będzie wkurzać, to codzienna odpowiedź na pytanie: „Kotek, gdzie jest mój planer??”

 

 

14 komentarzy
  • Karolina Zimińska
    Posted at 20:21h, 02 listopada Odpowiedz

    Jeśli kobieta by robila facetowi wszystkie plany, to nadal musiałaby o wszystkim myśleć i wszystko planować, a potem pewnie by sprawdzała, bo co jeśli czegoś facet noe zrobi.. Zresztą czy faceci to robociki, które trzeba programować? Niezdolni do samodzielnego myślenia?
    Pozdrawiam!

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 22:49h, 02 listopada Odpowiedz

      no zdolni zdolni, ale prędzej o tajemnicach Wszechświata niż o wymianie ręczników 😉

  • Magda
    Posted at 22:27h, 02 listopada Odpowiedz

    Cudne ujęcie w punkt. Dziękuję.

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 22:50h, 02 listopada Odpowiedz

      ależ proszę 🙂 kupujemy kredki? 😉

  • Natalia
    Posted at 07:53h, 03 listopada Odpowiedz

    Świetne! Jestem jedną z tych, które męczy konieczność organizowania nam życia. Mąż od zawsze jest w obowiązki zaangażowany, ale i tak wkurza mnie: „to co kupić?”, „co na obiad?”, „gdzie jest [tu wstaw dowolną pierdołę]?”. Może za jakie 10 lat wypracujemy sensowny system, bo na razie lipa. Niedawno był z dzieckiem u lekarza, po powrocie zadysponował antybiotyk, więc myślałam, że będzie za to odpowiedzialny. Z następną dawką spóźniliśmy się godzinę, bo już o niej nie pamiętał.

    Abstrahując od planerów dla niej i dla niego – myślisz, że da się jakoś tak bardziej kolegialnie zarządzać chałupą? Czy może po prostu lepiej jest, jak jedna osoba się zajmuje konkretnymi obszarami, żeby uniknąć pomyłek jak np. tej naszej z antybiotykiem? Jak to zrobić, żeby się tą odpowiedzialnością podzielić, ale żeby rachunki były jednak popłacone, a dzieci nakarmione?

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 10:24h, 03 listopada Odpowiedz

      Wiesz co, robiłam różne eksperymenty, ale z oszczędzeniem dzieci 🙂 natomiast prąd nam wyłączyli ze trzy razy zanim do misiaczka dotarło, że za opłaty odpowiada on 🙂

  • Wiedźma Radzi
    Posted at 10:19h, 03 listopada Odpowiedz

    To ja bym przemyślała ten ślub, bo lepiej nie będzie..To na początku facet się najbardziej stara, potem zwykle bywa raczej gorzej..Choć są wyjątki 🙂 ale to wymaga ostrych akcji 🙂

  • Amanda
    Posted at 15:07h, 03 listopada Odpowiedz

    Ja bym sobie głowy nie zawracała kimś takim, skoro masz pracę i jesteś niezależna, to bycie z kimś takiego pokroju na dłuższa metę to tylko szkoda dla Ciebie.

  • nejcik
    Posted at 09:45h, 04 listopada Odpowiedz

    Nadal jest to myślenie ZA kogoś.

    Jakby się przyglądnąć temu co Ola często mówi to chodzi w tym też o to, by na tyle wyjaśnić danej osobie żę jesteś domownikiem*, więc masz obowiązki. Można się podzielić bo „do czegoś nie mam głowy” ale trzeba wyjść poza „wyniose śmieci, aaaaaaaa ty resztę”. Nie robić za kogoś, tyle. Ale jeżeli komuś odpowiada robienie planera dla kogoś, za kogoś… Jeżeli działa, mamy większy spokój niż go nie ma to spoko.

    W sumie to każdy ma swój system, byleby działał i pomagał Tobie być szczęśliwą – taka puenta mi się nasunęła.

    ————
    * chodzi o to, że nadal jesteś tą osobą która rozdaje zadania – szefem, a nie domownikiem, żoną, mamą (Słowa Oli znów 😀 )

    „że tata robi to, co mama mu każe. Jak nie każe, to nie robi. Niby drobny szczegół, ale znaczący. Badania wykazały, że polskie kobiety są szalenie zmęczone tą jednoosobową odpowiedzialnością właśnie. ” kłóci mi się z „Kupmy planery, ale nie sobie. Panom kupmy. Trudno, trzeba będzie poświęcić ze dwa popołudnia i zrobić szczegółowe zapiski.”

    Plany się zmieniają itd itp…

    Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi :>

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 10:36h, 04 listopada Odpowiedz

      no pewnie, że rozumiem, żartuję sobie przecież 😉

  • ChicaMalaPL
    Posted at 00:25h, 16 listopada Odpowiedz

    Ja tak czytam te komentarze i wydaje mi się, że część pominęła ten fragment „jak dzieci uczyłam czytać…”. Kurde, facet też może nie umieć. Nie został nauczony to i nie potrafi, więc robienie ku czas jakiś planera może być dobrym pomysłem właśnie po to, żeby się w końcu sam nauczył go robić i swoje obowiązki ogarniać.

    • Amanda
      Posted at 21:11h, 21 sierpnia Odpowiedz

      Kobiet jakoś nikt specjalnie nie uczy więc nie wiem, czemu niby im trzeba ułatwiać? Niepełnosprawni są, czy co? :O

  • Małgorzata Kobus
    Posted at 20:42h, 17 listopada Odpowiedz

    No cóż… Wg pewnego uznanego w katolickich kręgach pana.”specjalisty” mężczyźni są do wyższych celów i zadań i to zadaniem kobiety jest organizować wszystko wokół nich (uwaga trzymajcie się – kobieta odpoczywa pracując – tak – takie rzeczy „specjalista” głosi – i to na piśmie). Także jeśli „kandydat” którejkolwiek z Was jest z nurtu mocno katolickiego to radzę zwiewać jak najprędzej.

    • Amanda
      Posted at 14:28h, 07 stycznia Odpowiedz

      Chyba nikt przy zdrowych zmysłach by z takim kimś nie był po rozeznaniu. Chyba, że jakaś chora masochistka-cierpiętnica :/

Post A Comment