Pierogi profesjonalne

Pierogi profesjonalne

W komentarzu do „Pochwały głupoty”, będącego z kolei komentarzem do filmiku” kobiet konserwatywnych”, czytelniczka zarzuciła mi, że feministki szydzą z wyborów dokonywanych przez „kobiety konserwatywne”, a przecież walczyły o to żeby każda mogła wybrać jak lubi. I jak któraś lubi zawijać pierogi, a w meandrach życia szukać oparcia w mężu, to nie ma się co czepiać.

Po pierwsze. Z nikogo nie szydzę. To konserwatywne gwiazdy z omawianego filmiku twierdzą, że nie są feministkami, bo myślą. No to tu mną raczej faktycznie rzuca. Chyba, że chodzi im o to, że myślą „po swojemu”. Czyli nielogicznie. Tym samym dokładając kolejny argument moim kolegom zgodnie wyśmiewającym tzw. „damską logikę”. A ja to potem muszę odkręcać i udowadniać, że nie wszystkie rozumujemy na poziomie kury grzebiącej.

To perspektywa kury grzebiącej każe się cieszyć z otwierania drzwi przed damskim nosem i nie bierze pod uwagę, że ten kto otwiera, może również te drzwi przed nosem zatrzasnąć. I kazać zostać w domu. Zaś ten, który cię niesie na rękach, zaniesie cię na tych rękach najprawdopodobniej tam, gdzie sam chce. To ja już wolę chodzić na własnych nogach.

To nie jest tak, że ja nie znam szczęśliwych „żon przy mężu”. Znam. Ale nie znam żon przy mężu niezależnych. Swobodnych w swoich decyzjach i wyborach. Poza tym, niewielu z tych mężów zarabia na takim poziomie, że zabezpieczyli swoje „połówki”, tfu, co za ohydne słowo, na każdą okoliczność przyrody. Na przykład na okoliczność utraty dochodów, lub własnej śmierci. Pamiętam rozpaczliwy apel jednej z takich konserwatywnych żon, która miała dobrze zarabiającego męża-mechanika samochodowego. Bardzo się kochali i owocem tej miłości było sześcioro dziatek i nieukończony dom w stanie surowym. Niestety, mechanik zginął w nieszczęśliwym wypadku, a wdowa nie umiała nic poza byciem żoną i matką. Teraz przynajmniej ratowało by ją 500+, ale to były dawne czasy i apelowała o pomoc do telewidzów.

Rozrzewnia mnie też do bólu to „bycie żoną i matką”.

Że to ta najważniejsza na świecie rola, właściwie wykluczająca wszystkie inne, jeśli naprawdę się przyłożyć.

Czyli te, które tę rolę traktują jako jedną z kilku innych, to są jakieś nie takie. Za mało się starają.

Te „starające się” trochę liczą po cichu na to, że tym swobodnym powinie się nóżka. Mąż je rzuci, dzieci się zmarnują. No to nie mam dla was, kochane konserwatywne, pocieszających wieści. Zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Im bardziej się postaracie, tym efekt będzie zapewne gorszy. Bo typowa matka-polka jest tak koszmarnie nadopiekuńcza, że spod jej czułych rączek najczęściej wychodzą życiowe niedojdy i skrajni egoiści. W dodatku osobniki nieodpowiedzialne, bo wszystko robiła za nich mamusia, a decydował tatuś. Jeśli jakimś cudem zachowały resztki charakteru, to przy pierwszej okazji prysną najdalej jak mogą.

A wasz mąż, chociaż zapewne cieszy go hotelowa obsługa, niekoniecznie szanuje was tak, jak o tym głośno mówi, szczególnie po mszy w niedzielę. Może nawet jest trochę zmęczony tradycyjną funkcją żywiciela rodziny i wiecznym byciem opoką. Może się zdarzyć, że jednak zafascynuje go jakaś niepokorna feministka i odleci w siną dal. Co wtedy zrobicie?

No spokojnie, spokojnie, żartuję sobie. Która niepokorna feministka dobrowolnie weźmie sobie na głowę rozpuszczonego przez was faceta? Nie ma mowy. Ale tak na wszelki wypadek, wracając do kwestii pierogów. Zawijaj je najlepiej na świecie. W razie czego założysz knajpę, a my, czyli te wstrętne feministki, ci pomożemy. Jak Karolinie Piaseckiej i wielu innym oszukanym przez konserwatywną ideologię. Powodzenia.

6 komentarzy
  • lucysia 11
    Posted at 10:40h, 12 lutego Odpowiedz

    Jak dobrze,że jakby męża zabrakło nie będę płakać i załamywać rąk:co ja biedna mam zrobić!
    Jestem rolnikiem,matką dziecka autystycznego.Jakby męża zabrakło to świat się nie zawali mimo,że na rynku pracy nie jestem chodliwym towarem.Mimo,że do pracy nie bardzo mam jak pójść ze względu na dziecko.To dam sobie radę.
    Zapędziłam się też w ten konserwatywny świat:kobieta w domu,mąż zarabia kasę,ale tak źle nie jest.
    A światopogląd mi się zmienia pod wpływem takich tekstów jak piszesz.
    Już dawno byłam tą tytułową Zołzą z modnej dawno książki,ale jeszcze trochę mi brakuje.Na moje nieszczęście to raczej kobiety przekraczają moje granice i dzięki nim nauczyłam się odmawiać zdecydowanym NIE.
    Będę czytać i przekazywać wiedzę córkom.Bo im też się przyda.:)

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 16:00h, 12 lutego Odpowiedz

      dzięki za miłe słowa 🙂

  • greene
    Posted at 18:38h, 13 lutego Odpowiedz

    Jak tak sobie czytam ostatnio Twoje posty (czy jak to nazwać) to mi się miło na sercu robi. Cieszę się bardzo , że jednak mimo wszystko jest coraz więcej kobiet myślących podobnie i walczących o siebie.
    Zawsze byłam dość samodzielna , choć był okres życia gdy dałam sobie wmówić ,że bez męża jestem nic nie warta. Szczęśliwie udało mi się pokonać lęki i teraz cieszę się z każdego dnia, czego wszystkim kobietom życzę bez wyjątku, nawet tym co wyzywają feministki , albowiem nie wiedzą co czynią 🙂

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 19:33h, 13 lutego Odpowiedz

      cała kultura pracuje na to, żeby się kobietom wydawało, że są księżycami swoich słoneczek, więc nie tak łatwo się wyzwolić :-)..ale na szczęście -da się 🙂

  • M
    Posted at 16:50h, 08 lipca Odpowiedz

    Ja ostatnio przeczytałam, że jakaś dziewczyna sama woli sobie otwierać drzwi bo wiadomo, po co faceci to robią i to nie z grzeczności. A potem zaraz w tym samym wpisie/poście (to chyba na jakimś forum), że to feministki przesadzają a feministki to nie kobiety. Zawsze myślałam, że feministki to rodzaj żeński ale chyba mało wiem 😉 I to kobieta pisała, młoda. Chyba nie lubi sama decydować o tym, gdzie idzie,z kim i czy ma wychodzić za mąż…

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 19:50h, 08 lipca Odpowiedz

      wyraźnie ma dysonans poznawczy 🙂

Post A Comment