Pochwała głupoty

Pochwała głupoty

Czasem to człowiekowi ręce opadają. Jakiś propagandowy portal nazywający siebie „Pod prąd”, choć przecież płynie właśnie z obecnym prądem wyemitował kretyński spot rozpoczynający akcję „Jestem kobietą, nie jestem feministką”.

Występujące panie prezentują na nim poziom umysłowy absolwentek pośledniej pensji dla panien z XIX-tego wieku, i to takiej czteroklasowej co najwyżej. Feminizm to dla nich robienie z kobiet „babochłopów”, odbieranie im naturalnego wdzięku i tak dalej. Ciekawe czy w ogóle wiedzą, że podobnymi argumentami przez dziesięciolecia posługiwali się przeciwnicy dostępu kobiet do wyższego wykształcenia, przyznania im prawa głosu i prawa do własnych pieniędzy. Wszystko to jakoby miało nam odbierać kobiecość i ów „naturalny wdzięk”. To ja już wolę nie mieć wdzięku, za to mieć dyplom, kasę i prawo do mówienia „nie”. Ciekawe co o tym naturalnym wdzięku miałaby im dzisiaj do powiedzenia Karolina Piasecka, bita żona posła PiS-u. Może za mało siała wdziękiem i słusznie dostawała za to po buzi od konserwatywnego męża?

Pół biedy, gdyby odżegnywały się od feminizmu wyłącznie niewykształcone gęsi, które brzydzą się książką. Ale mierzi mnie, kiedy spotykam się z komunikatem „nie jestem feministką” wśród kobiet po wyższych studiach, kierujących firmami, albo biorących udział w polityce. To wszystko mają dzięki ruchom kobiecym, dzięki emancypantkom, sufrażystkom i feministkom. Ale zamiast okazać wdzięczność i szacunek, wolą podlizywać się facetom, bo przecież feministki to żaden nie zechce. Ja nie mówię, że mi się podoba każda wypowiedź polskich działaczek feministycznych i każdy ich happening. Ale, do licha, nawet prosty katolik potrafi odróżnić postawę Ignacego Loyoli od całości nauczania swojego Kościoła.

W ogóle uroczy jest ten zlepek pojęciowy- jak feministka, to na pewno dlatego, że jej żaden facet nie chce i się mści. I bzyka ze swoimi kotami. I na pewno jest sfrustrowana, brzydka i wąsata. I ma nieogolone nogi. Prawdę mówiąc, znam więcej rozgoryczonych ofiar patriarchatu niż zawiedzionych feministek. Tych co to uwierzyły, że jak mają przy sobie silne, męskie ramię to przed nimi długie, szczęśliwe życie bez trosk. A potem okazywało się, że ramię otacza już młodszą talię, do wspólnego majątku jakoś nie mają praw, a dwudziestoletnia nieobecność na rynku pracy słabo sprzyja karierze. Albo przekonywały się, jak nieszczęsna Karolina, że silne ramię może nieźle przyłożyć. I nie ma co lecieć na skargę do księdza, bo ten co najwyżej każe nieść swój krzyż.

Za to wstrętne feministki zwiedzają świat za własne pieniądze, ubierają się jak chcą, w spodnie lub sukienki, mężowie za nimi szaleją, a kochankowie usychają z tęsknoty i piszą wiersze po nocach. Nie myją okien w grudniu, więc mają zdrowe korzonki, a przed Wigilią siedzą u fryzjera zamiast zawijać pierogi.

Mózg to takie fajne urządzenie. Korzystaj.

 

Tags:
5 komentarzy
  • Aga
    Posted at 08:06h, 09 lutego Odpowiedz

    A może zwyczajnie ktoś lubi zawijać te pierogi? Skoro feministki wywalczyły możliwość wyboru to dlaczego tylko ich wybory są jedynie słuszne? Dlaczego wyszydzacie te kobiety, które chcą polegać na swoich mężach, nie chcą zabawy z wiertarką i wnoszenia szafy na 5te piętro? Chcecie wnosić tę szafę to wnoście ale dajcie żyć innym wg własnych reguł, skoro je same wywalczyłyście!

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 17:17h, 09 lutego Odpowiedz

      no pewnie, tylko potem taka Karolina Piasecka skarży się w Wyborczej, nie w Gościu Niedzielnym 🙂 poza tym argument z szafą jest do chrzanu, nie wnoszę, tylko płacę miłym panom żeby mi wnieśli 🙂

    • Amanda
      Posted at 22:18h, 16 lutego Odpowiedz

      Ale nie ma nic złego w gotowaniu, zawijaniu pierogów i innych tego typu sprawach. Faceci, którzy są kucharzami też to robią przecież (albo którzy lubią gotować). Jest tylko jedna, drobniutka różnica. Faceta nikt przysłowiowo nie goni ,,do garów” i nie rzutuje to na jego życie, nikt go nie ocenia społecznie za te durne pierogi (no chyba, że profesjonalnie, jako pracownika jak jest kucharzem).

  • greene
    Posted at 09:05h, 09 lutego Odpowiedz

    Nie śmiałabym się z Tobą nie zgodzić 🙂 Sama mogłabym być przykładem tego silnego męskiego ramienia ,którego na szczęście udało mi się pozbyć. Szczęśliwie miałam pracę i dość siły by to zrobić wbrew „dobrym” radom kościoła i niektórych koleżanek. I to prawda jestem feministką , a mój facet za mną szaleje 😀

  • M
    Posted at 21:50h, 31 marca Odpowiedz

    Nie wiem czy wiesz Wiedźmo, ale ostatnio trafiłam na coś co nazywa się #TradWives (od traditional wives). Jak przeczytałam co te kobiety sądzą o kobietach i swojej roli to… Pranie mózgu jak ta lala. Podobno ten ,,ruch” jest popularny na wyspach (UK). Tragedia… Taki np. cytat z pani, nie dokładny, z wywiadu:

    Gospodarz: Mąż jest dla Ciebie najważniejszy? A co z dziećmi? Czy to nie one powinny być najważniejsze dla matki albo ojca?
    TradWife (czyt. idiotka): Nie, dzieci są, oczywiście, bardzo ważne, ale absolutnie nie! To mąż jest na pierwszym miejscu!

    To nawet naturalne NIE JEST… Jak dla matki/ojca może być ważniejsze usługiwanie Panu i Władcy (albo Pani, jak to byłby facet hetero) niż własne dziecko!? To patologia, taka sama jak te MGT-Korwinisty.

Post A Comment