Polecieli aż zahuczało. Jak się mści nieznajomość socjobiologii.

Polecieli aż zahuczało. Jak się mści nieznajomość socjobiologii.

Wizerunkowy upadek Kazimierza Marcinkiewicza trwa już tak długo, że nawet mnie bolą zęby, choć mam zdrowe. Na szczęście parę dni temu ogłosił odejście z życia publicznego i da nam w końcu od siebie odpocząć.  Ostatnio do upadłych gigantów dołączył Kamil Durczok, który zamiast z ekranu spogląda na świat zza krat. A wszystko przez kobiety. Bo to złe kobiety były.

Kobiety jak to kobiety, wiadomo, Stwórca planował żeby były miłym towarzystwem, ale Diabeł zrobił swoje i się chłopaki muszą męczyć. To wersja dla czytelników Biblii, aby sobie mogli wytłumaczyć, czemu mają z nami pod górkę. Dla tych bardziej ambitnych proponuję wykład z socjobiologii (studium przypadku Atrakcyjnego Kazimierza) oraz seminarium z trzymania rączek przy sobie (O tym, czego Kamil nie zrozumiał w porę).

Mnie to jest ich nawet trochę żal, bo to i śmieszne i straszne. Wydawałoby się, inteligentni przedstawiciele gatunku, a spoglądają teraz na nas z tabloidów wrokiem nic nierozumiejącego szczeniaczka, który nasikał na dywan i nie wie, czemu pani jest zła.

Dwaj wymienieni panowie stanowią tylko smutną publiczną ilustrację powszechnie występujących wokół mnie zjawisk, więc może warto przyjrzeć się bliżej, mówię teraz do kolegów.

Przypadek Kamila D. Wielokrotnie moim zdumionym kolegom musiałam w życiu tłumaczyć, że NIE  naprawdę znaczy NIE. Bo oni bardzo często wciąż myślą, że jak kobieta mówi „nie” to myśli „tak”, a co najmniej „być może”. I kiedy mówisz „nie” to pytają „do kiedy?”. Do zawsze, kochani. Jak mi się nie podobacie, to mi się nie spodobacie. A jak mi się podobacie, to na pewno się o tym dowiecie. XXI wiek, moi drodzy. To znaczy, wcześniej też to kobiety wybierały, ale obowiązywał konwenans i musiałyśmy się zachowywać jak w „Rozważnej i romantycznej”. Bo jak się któraś wychyliła i zaszargała sobie opinię, to więdła w staropanieństwie na łaskawym chlebie. To się nazywa patriarchat kontra biologia. Albo hipokryzja. Teraz stać mnie na własne zdanie i nie zawaham się go użyć. Akcja #metoo dodała odwagi nawet najbardziej trusiowatym, także ten. Uważajcie. Nie znaczy nie.

Przypadek Kazia M. Facet, który najpierw głosi pochwałę wartości rodzinnych, a potem zostawia żonę z czwórką dzieci dla cwanej gapy, młodszej o pokolenie, sam się prosi o kłopoty. W podobnych przypadkach przed całkowitą ruiną wizerunku może uchronić ewentualnie wielki talent artystyczny, ale i tak lepiej się zanadto nie wychylać. Ktoś, kto robi z tego spektakl na oczach milionów to zwyczajny idiota i nie rozumiem zakoczenia. Nawet gdyby poetka z Brwinowa nie prześladowała go obecnie w sądach i na Pudelku, i tak byłby skończony jako polityk.

Ale to o Kaziu. Natomiast w realu mam paru znajomych, którzy nie byli w stanie oprzeć się mechanizmom socjobiologii i uwierzyli, że dziewczę w wieku ich córki zapłonęło gorącą i bezinteresowną miłością do leciwego amanta i stan konta nie miał tu nic do rzeczy. Ewentualnie pozycja społeczna i szansa zrobienia kariery. Ja się nie czepiam, mnie się ten trend podoba, jeszcze parę lat i zacznę się rozglądać na, powiedzmy, wydziałach nauk humanistycznych, bo ich przystojni absolwenci kiepsko zarabiają, a ja po seksie lubię sobie pogadać. Tylko, na miłość boską, nie opowiadajmy farmazonów o prawdziwej miłości.

Zresztą-co to jest?

 

 

 

1 Comment
  • Wiedźma Radzi
    Posted at 10:45h, 28 lipca Odpowiedz

    racja, to już Hania Bakuła pisała, że na takiego erotomana gawędziarza najlepszym sposobem jest natychmiastowa zgoda 🙂

Post A Comment