Pollyanna jest na haju

Pollyanna jest na haju

Mawiam zawsze  żartobliwie o sobie, że mi się na skórze nie przyjmuje transcendencja. A jeśli nawet chwilowo ulegam jakiemuś systemowi irracjonalnych przekonań, to mi potem przechodzi jak sezonowa grypa. Ewentualnie ulega mutacjom jak koronawirus.

Nie przyjęła mi się religia, mimo wychowania w katolickiej rodzinie i zamążpójścia za jeszcze bardziej katolickiego męża. Nie przyjęła magia, ani tarot, ani nawet medycyna alternatywna i homeopatia. Numerologia, astrologia, ani suplementy diety.

Lubię, kiedy na wyjazdach dziewczyny stawiają karty, liczę numerki, czytuję chiński horoskop, ale w głębi mózgu zawsze kryje się chochlik, który w to wszystko nie wierzy za grosz. Przynajmniej nie permanentnie. Bo czasami dzieją się rzeczy dziwne.

Generalnie rzecz biorąc, nie przyjmuje mi się na dłuższą metę nic, co wymaga strzelistych aktów wiary w NIEPOZNAWALNE. Zakładam, że z lenistwa, bo akty wiary wymagają ode mnie zbyt dużego wysiłku i długotrwałego zawieszania na kołku wrodzonego sceptycyzmu.

Najnowszym ruchem religijnym, który rozlewa się szerokim nurtem po mediach społecznościowych jest POZYTYWNE MYŚLENIE. Biblią tej religii jest „Potęga podświadomości” Josepha Murphy’ego, która słuchana przeze mnie w formie audiobooka usypiała mnie przez kilka kolejnych lotów samolotem. Bo audiobooki zawsze działają na mnie nasennie i to się przydaje w podróży. Akurat te treści powinny zadziałać nawet przez sen, w końcu chodzi o podświadomość!

Książka jest światowym bestsellerem, a składa się głównie z opowieści o tym, że ktoś zaczynał myśleć pozytywnie i mu się spełniało. Jak nie przepadam za religią, to jednak Ewangelie są ciekawszym intelektualnym wyzwaniem.

A jednak Murphy czytany jest chętniej. Podnosi na duchu i każe wierzyć, że możemy wszystko, bo jak nastroimy odpowiednio umysł, to Wszechświat nam odpowie i spełni nasze marzenia.

Od czasu wyspania się w towarzystwie „Potęgi” nastrajam Wszechświat do kariery, sławy i wielkich pieniędzy, ale chyba wciąż mam za niskie wibracje.

Otóż. Nie ma nic złego w pozytywnym myśleniu i pocieszaniu się, że wszystko będzie dobrze i nam się uda. Optymizm jest zdrowy. Intuicyjny. Jest naszą cechą ewolucyjną, bez której byśmy nie przetrwali we wrogim środowisku. Ratuje nas w kryzysach.

Natomiast po kryzysie, kiedy chcemy na dobre wygrzebać się z dołka, pozytywne myślenie to za mało. Potrzebne jest po prostu MYŚLENIE i DZIAŁANIE, a nie naiwna wiara, że Wszechświat spełni nasze pragnienia.

A nawet kiedy myślimy i działamy, to i tak nie ma gwarancji, bo nie na wszystko mamy wpływ, choć psychologia pozytywna twierdzi inaczej.

Więc planując świetlaną przyszłość dobrze jest od czasu do czasu zadać sobie pytanie :” Co, do cholery, może pójść nie tak?” Nie żeby w siebie zwątpić, ale żeby się lepiej przygotować.

Zniekształcenie poznawcze, nazywane przez psychologów „efektem Pollyanny” polegające na doszukiwaniu się w każdej sytuacji jasnych stron i unikanie aspektów przykrych i nieprzyjemnych na dłuższą metę zaprowadzi nas donikąd.

Gdyby samo chcenie wystarczyło, świat składałby się z samych pięknych, zdrowych i bogatych.

No chyba, że brzydcy, chorzy i biedni po prostu jeszcze nie przeczytali „Potęgi podświadomości”.

Sami sobie winni.

 

2 komentarze
  • Wiedźma Radzi
    Posted at 08:11h, 21 lutego Odpowiedz

    Generalnie nasze mózgi lubią chodzić na łatwiznę, stąd błędy poznawcze. Warto czytać Kahnemana 🙂

  • M
    Posted at 10:03h, 21 lutego Odpowiedz

    Nie wiem, ludzie, pomijając bezsensowną prawicową religię, potrzebują chyba jakiegoś rodzaju wiary, nawet ludzie niewierzący (w boga/bogów) najczęściej wierzą w życie duchowe. Widocznie jest nam to potrzebne. Ja sama nigdy nie neguję wiary, neguję tylko zorganizowaną religię (typu KK, terrorystyczny Islam i inne, które krzywdzą). Religię, która kobietę traktuje jak ścierkę a wywyższa jakiegoś knurka. Są pewnie wyjątki ale sama Wiedźmo piszesz, że ,,czasami dzieją się dziwne rzeczy”. I one się dzieją, niezależnie od stopnia wiary w nie tego czy innego tubylca. Ileś tam lat temu też ludzie twierdzili, że z naukowego punktu widzenia coś jest niemożliwe. Tyle, że nasza nauka jest jeszcze bardzo ograniczona. Bardzo. I dziś jest możliwe to, co kiedyś było uznane za niemożliwe. Nie wiemy o niektórych rzeczach jeszcze nic. Dla mnie bezpiecznie jest jak lekarz, ,,nie zakładaj z góry” (oczywiście, nie niczego, ale jeśli nie masz dowodów). Oczywiście, że to nie jest fair i mało poważne mówienie, że ja nic nie mogę, czy nic złego nie zrobiłam ,,bo to diabeł czy bóstwo komuś ukradło ten portfel i jeszcze kolegę namówiło do podprowadzenia opla”. Ale na świecie są rzeczy, których nasza nauka zwyczajnie się boi i nie potrafi wyjaśnić. I jak się boi to wyśmiewa i spycha. Zupełnie jak KK, tylko dogmaty inne. Żeby powiedzieć, że coś jest na pewno, albo na pewno tego nie ma, trzeba mieć dowód. Bez dowodu to tylko teoria, jak inne. Za kilkaset lat niektóre nasze ,,dogmaty”, nawet naukowe, mogą zostać uznane za bzdury. Widocznie na niektórych działa pozytywne myślenie i im pomaga w działaniu a na innych nie. To zależy też od typu człowieka, znam ludzi, którzy stosują podobne taktyki bez czytania żadnych poradników, od lat. A znam i wiecznych pesymistów albo ,,po środku”. I każdy z tych typów ma czasem szczęśliwe życie a inny do kitu. Autor po prostu wiedział, że w trudnych chwilach ludzie potrzebują podniesienia na duchu, przynajmniej większość. I umiał na tym zarobić, bo równie dobrze mógłby prowadzić jakiegoś bloga czy stronę prawie (lub całkiem) za darmo. Dzisiaj z wielu rzeczy robi się po prostu (tandetny) towar na sprzedaż, zaczynając od krzyżyków i medalików a kończąc na przepisach ,,jak żyć”. Jak? Jak umiesz, możesz a najlepiej lubisz 🙂

Post A Comment