Ruchomy chodnik do raju

Ruchomy chodnik do raju

Słusznie zauważa Tomasz Szlendak, socjolog, że jeśli 40-latek wyjdzie obecnie z domu bez swojego telefonu komórkowego, to czuje się jak bez ręki. Natomiast gdyby coś podobnego miało przytrafić się 20-latkowi, na szczęście to prawie niemożliwe, to byłby jak bez głowy. Nie tak dawno moja młodsza córka nadziwić się nie mogła, jak myśmy się kiedyś w ogóle spotykali, nie mogąc umówić się i odnaleźć przez telefon. Sama też się zastanawiam.

W smartfonie mamy wszystko, kontakty, maile, konto w banku i fejsa. I przewodnika geograficznego, jesteśmy pokoleniem na niebieskim sznurku gps-a. Za granicą bez telefonu obejść się nie sposób. Biada temu, kto zostawi go w hotelu. W muzeum van Gogha, które odwiedziliśmy w niedzielę, komunikat na drzwiach głosił, że bilety wiosną można nabyć jedynie on-line, bo za duży ruch. Kto nie miał przy sobie smartfona, musiał odejść z kwitkiem. Na lotnisku w Amsterdamie zastanawiałam się za to, co ma zrobić ktoś, kto nie ma maila, nie używa smartfona i chce polecieć samolotem. Większość pasażerów przykładała kod z ekranu telefonu do czytnika i już. Nawet nie wyciągnęłam paszportu z torebki. Sam bilet przychodzi tylko na maila. Nie ma czegoś takiego, co jeszcze czasem widzimy na starych(!) filmach, że podchodzi pan do lady i dysponuje „bilet do NY poproszę”. No chyba, że w Stanach mają, nie wiem.

No i teraz pytanie. Co zrobimy z całą masą ludzi, którzy nie zdążyli na ten ekspres do informatycznego raju, mają po sześćdziesiąt parę, siedemdziesiąt lat i już słabo kumają bazę, nie kminią apek, a jakby mieli wysłać sms-a, to najpierw trzeba by im znaleźć okulary? Statystycznie, pożyją jeszcze trochę lat i na zdrowie. Ale w nowoczesnym świecie będą w stanie poruszać się wyłącznie z asystą. Pinów do kart zapomną, chyba, że przypną do portfela spinaczem. Nie mówiąc o hasłach do różnych stron i poczty na gmailu. Ekranu w smartfonie nie widzą wyraźnie. Nie robią zakupów on-line.

Jednak wciąż potrafią dojść do wyborczej urny i zagłosować. Zanim znowu zaczniemy wyrywać sobie włosy z głowy nad wynikami wyborów w kolejnym kraju, to może zastanówmy się, co ma ten piękny, nowoczesny świat do zaoferowania niedowidzącemu, niedosłyszącemu, ledwie wiążącemu koniec z końcem emerytowi? Poza dostępem do nowoczesnej medycyny. Która przedłużając życie, nie rozwiązuje problemu jego jakości. A już zwłaszcza w Polsce, gdzie brakuje przystępnych cenowo domów opieki, nie ma pojęcia asystenta społecznego i ogólnie państwo uważa, że wszystkie problemy opiekuńcze rozwiążą kobiety wykluczone z rynku pracy przez 500+ i „naturalnie” zobligowane do świadczenia usług pielęgnacyjnych dzieciom, chorym oraz członkom rodziny w podeszłym wieku. Nie ma też, poza dużymi miastami, żadnej oferty rozrywkowej, ani propozycji zajęć dla seniorów. Więc w tym przedłużaniu chodzi chyba głównie o zapewnienie jak największej grupy konsumenckiej koncernom farmaceutycznym. Niech sobie emeryci siedzą w domu, oglądają telewizję i jedzą tony tabletek na wszystko. Jedyną ofertę rozrywkową zapewnia Kościół. I tam przynajmniej nikt nie ma pomysłu żeby „na tacę” płacić za pomocą PeoPay.

Problem w tym, że część świata wskoczyła na lotniskowy, ruchomy chodnik i jeszcze do tego maszeruje po nim żwawo, z lekkim, podręcznym bagażem. Ale spora grupa nie umie na niego wejść, tacha bokiem ciężkie walizy i czuje się wykluczona.

Nie potrafiąc zrozumieć tego skomplikowanego świata, odwraca się od niego, wierzy w spiskowe teorie dziejów, objawienia fatimskie i lecznicze właściwości strukturyzatora wody doktora Zięby. I w to, że wszystko, co powiedzą w telewizji, to prawda.

I w Radiu Maryja.

 

2 komentarze
  • Ken.G
    Posted at 16:34h, 23 kwietnia Odpowiedz

    Zadumałam się. Zastanawiam się (ale pojęcia nie mam jak to sprawdzić), jak duża jest grupa osób mniej więcej podobnych do mnie. Czyli nie tak odstających jak te opisywane 60+, może trochę jak ten 40-latek… Niby mogłabym się czuć nieswojo, wychodząc bez komórki, ale przeżyć bym spokojnie przeżyła. Całkiem sporo jest tych, co ich nie ma nigdzie w sieci – a żyją 😉 i mają się świetnie. Ich też by chyba można włączyć do tej grupy. Aplikacje ich średnio obchodzą, choć pewnie sporo ułatwiają w życiu. Zresztą czy to jest nieogarnianie, że się z nich nie korzysta? Ot, kwestia wyboru.

    Niemniej poruszyłaś istotny problem, dotyczący starszych osób. Postęp techniczny ruszył szybko i faktycznie niektórzy nie nadążają, choćby z kupnem biletu w automacie czy płatności kartą. Sama nie wiem co by mogło pomóc – jakieś kursy, szkolenia? Przez internet, tv czy choćby w świetlicach czy w kółku gospodyń wiejskich? Kto by je organizował, kiedy i za co? Jak? Póki nikt się tym nie zainteresuje, dalej tę lukę z sukcesem będą zapełniać ci, którzy zwracają się do starszych nie po to, żeby im pomóc, tylko wykorzystać.

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 16:37h, 23 kwietnia Odpowiedz

      Są takie warsztaty psychologiczne, które mają w zamyśle pomóc się nawzajem zrozumieć starym z młodymi, ale kto za to zapłaci? Państwo woli sponsorować lekcje religii..

Post A Comment