Jak się zakochać na wiosnę?

Jak się zakochać na wiosnę?

Słonko zaczyna przygrzewać i jak to mawia jeden mój znajomy- gruczołki buzują. Tak zwana mądrość ludowa głosi, że ” w marcu koty, w kwietniu psy, a dopiero w maju- my”, czyli nie ma rady, moje kochane, trzeba się zacząć rozglądać, żeby potem nie zazdrościć obłapiającym się parkom w parkach.

Zakochać się na wiosnę jest zdrowo, o wiele zdrowiej niż jeść pędzone chemią nowalijki. Chemia miłości, mądrze stosowana, robi świetnie na cerę, rozświetla spojrzenie lepiej niż korektor i poprawia nastrój jak najlepsze antydepresanty. Ale mądrze, powtarzam, więc przed zastosowaniem skonsultuj się z doświadczoną wiedźmą.

No i ja bym się tu nie zdawała na wyroki losu, czy tam humory berbecia z łukiem. Skoro teraz planuje się ścieżkę kariery, zarządza czasem i ogólnie przejmuje kontrolę, to najwyższa pora przestać być skazaną na jakieś tam miłosne przypadki i pioruny z nieba. Dyktatowi feromonów mówimy stanowcze – nie. Ale, że natura nie poddaje się łatwo i tysiące lat ewolucji zrobiły swoje, musimy uciec się do podstępu. I oszukać mózg gadzi, czyli strefę popędów przy pomocy sztuczek wygenerowanych sprytnie przez korę nową.

No to zaczynamy. Do wakacji blisko, trzeba się uwijać. Mam nadzieję, że każda przeczytała „Pierwszą nagrodę” i „Wszystkich facetów Śnieżki”, więc wstępne zgromadzenie kandydatów na narzeczonych mamy odbębnione. I oni wszyscy są już w nas zakochani, ma się rozumieć. Pytanie brzmi- co zrobić żeby zakochać się w którymś z nich? Bo ustalmy, że na ogół dysponujemy tzw. średnią krajową i Channing Tatum jednak pozostaje w sferze marzeń. Trzeba zatem szczęściu trochę pomóc. Pewnie, że możemy czekać, ale nam się kolejne maje marnują, szkoda czasu. Ostatecznie nie jesteśmy żółwiami z Galapagos, kóre żyją 400 lat. Nam się spieszy. Może nie zaraz do ołtarza, ale jakiś miły podrywek na wspólne wakacje się przyda.

No i tu podzielę się z wami pewnym odkryciem. Otóż ewolucja zaprogramowała nas tak, żeby serduszko szybciej nam zabiło dla najlepszego myśliwego w wiosce. A to w interesie gastronomicznym ewentualnego potomstwa, rzecz jasna. Chodziło o możliwie najlepsze KOMPETENCJE. Wtedy akurat w kwestii polowania na mamuty. Ale łatwo przetranslejtować ten mechanizm na kompetencje w zasadzie dowolne. Najlepiej takie, które nam się rzeczywiście podobają. Czyli facet powinien mieć okazję pokazania nam się w tym, w czym jest autentycznie dobry. Innymi słowy, raczej nie wlecz informatyka na tańce, zabierz tam sobie surfera. Ładnie zbudowany i lubi się bujać.

Drugim ważnym czynnikiem są hormony, które nam się różnie wydzielają w zależności od sytuacji. Szczególną rolę w procesie zakochania odgrywa, jak się okazuje, poczciwa adrenalina, czyli mówiąc potocznie- hormon strachu.

Więc jeśli lubisz góry, to odpytanego na tę okoliczność kandydata wlecz w Tatry i niech cię asekuruje w czasie wspinaczki na Mnicha. Z zapalonym motocyklistą wsiadaj na jego Yamahę czy inne ustrojstwo i niech ci pokaże jak się składać w zakrętach. Podniesienie poziomu adrenaliny we krwi zrobi swoje i może wrócisz z przejażdżki już zakochana.

Amerykańscy naukowcy udowodnili, że skoki adrenaliny podnoszą w naszych oczach atrakcyjność partnerów, w towarzystwie których te skoki przeżywamy. Zrobili mianowicie takie sprytne badanie z przejściem po wiszącym moście i dziewczyną stojącą na końcu. Otóż okazało się, że w oczach przestraszonych panów znacząco zyskiwała na atrakcyjności.

Co by nieźle zresztą tłumaczyło maślany wzrok niektórych moich pacjentów.

Dobrze też znają to zjawisko instruktorzy paralotniowi wykorzystujący niezawodny „efekt tandemu” rozgrzewający serduszka co bardziej naiwnych kursantek, nie mających pojęcia o socjobiologii. A trzeba było się uczyć w Akademii WR, a nie na błędach. Ty możesz wykorzystać ten mechanizm do oszukania własnego mózgu żeby dodać życiu odrobinę miłosnego haju na wiosnę. Przepis jest prosty. Ty musisz być chociaż troszkę przestraszona, a on pewny siebie i kompetentny w danej sytuacji. Każda królewna ratowana z jaskini smoka przez dzielnego rycerza natychmiast zakochiwała się w wybawcy. Nawet jeśli naprawdę był szewcem Dratewką. I jak się okazuje, ma to uzasadnienie naukowe. A więc do dzieła.

Ba, a co zrobić żeby jesienią się odkochać? Weź go do biblioteki.

Tags:
,
3 komentarze
  • Eis
    Posted at 16:31h, 01 maja Odpowiedz

    Powtarzam się, wiem. Jesteś naprawdę świetną Wiedźmą!
    Opis rzeczywistości w dziesiatkę. Refleksje… niby nonszalanckie a trafiające jak nic innego… dajace do myślenia i to co najlepsze: Każda z nas która to czyta naprawdę zaczyna się zastanawiać „co dla mnie dobre”, „co MI się RZECZYWIŚCIE podoba”… Tak odmienne od przekazów „jak spodobać się facetowi”… kilka słów, niby zabawa nimi a jakie przemyślenia i zmiana nastawienia…
    Dziękuję

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 20:09h, 01 maja Odpowiedz

      Warto pisać dla takich miłych komentarzy 🙂 pozdrawiam

  • Pingback:Nieposkromiona złośnica - Wiedźma Radzi
    Posted at 20:40h, 15 stycznia Odpowiedz

    […] lubię i opisałam w poście „Jak się zakochać na wiosnę” oraz podałam stosowną […]

Post A Comment