Śmiechu mi trzeba na te dziwne czasy..

Śmiechu mi trzeba na te dziwne czasy..

…śmiechu zdrowego jak źródlana woda..” Poeci, jak nikt inny, potrafią poruszać się w świecie ludzkich emocji i nazywać po imieniu to, co my, zwykli zjadacze chleba, ledwie przeczuwamy. Ostatnio pozazdrościli im miejsca na piedestale amerykańscy naukowcy i postanowili zbadać właściwości naszego mózgu przy pomocy szkiełka i oka, a dokładniej, przy pomocy drobiazgowych pomiarów aktywności konkretnych obszarów mózgu w zależności od przeżywanych przez nas emocji.

Oczywiście, pod lupę trafiły przede wszystkim nasze wzajemne relacje i emocje z nimi związane. I cóż się okazało? Tym, co sprawia, że nasz świat społeczny się kręci, jest ŚMIECH. Wyzwala endorfiny, wzmaga ufność, podkręca wspaniałomyślność. Najważniejszym rodzajem śmiechu jest tzw. śmiech Duchenne’a, nazwany tak na cześć 19 wiecznego francuskiego neuroanatoma, który zajmował sie opisywaniem mechanizmów mięśniowych, odpowiedzialnych za zmianę wyrazu twarzy. Czyli spontaniczny, zrelaksowany śmiech, taki „do bólu brzucha”. Żaden złośliwy chichot, ani sarkastyczny uśmieszek nie mogą się równać z porządnym, serdecznym śmiechem. Zdolność do niego podobno posiada jedynie nasz gatunek, choć założę się, że niejeden właściciel psa tu zaprotestuje. Albo konia.

Tak, czy owak, słusznie mówi mądrość ludowa, że pierwszym krokiem do serca kobiety, to umieć ją rozśmieszyć. Uwielbiamy mężczyzn z poczuciem humoru, a jeśli mają je też na własny temat, to już mistrzostwo świata. I gwarantowany wianuszek wielbicielek, niezależnie od urody i majątku. Towarzystwo Zbyszka Zamachowskiego, podejrzewam, byłoby bardziej kuszące niż dowolnie przystojnego ponuraka w najnowszym modelu ferrari. Przynajmniej dla mnie na pewno.

Okazuje się też, że poczucie humoru jest potrzebne nie tylko do zadzierzgnięcia, ale również do utrzymania związku. Znudzony partner o wiele szybciej nas opuści, by poszukać bardziej interesującego towarzystwa. Umiejętność zabawiania towarzysza życia jest bardzo ważnym czynnikiem w relacjach i doczekała się własnej naukowej nazwy. Nazwano ją „efektem Szecherezady”, na cześć słynnej żony okrutnego króla Szachrijara, który rankiem mordował kolejne żony, podobno dlatego, że go właśnie znudziły. Mądra Szecherezada, aby ocalić życie, co noc opowiadała królowi baśń, zakończenie przezornie odsuwając na następny wieczór. A zaciekawiony małżonek ani myślał wzywać kata. Tak, według legendy, powstała „Baśń z tysiąca i jednej nocy”.

Czyli zamiast rzewnie wzdychać, lepiej sobie opowiadać dowcipy i robić głupie kawały. Jak mawiał z przekąsem pan Zagłoba: „kochanie, wzdychanie, płakanie..a każ waść z tego kochania psom buty uszyć.”

Więc lepiej..

„…niech dźwięczy, męczy,

aż do zadyszki

śmiechu mi trzeba przede wszystkim”.

3 komentarze
  • M
    Posted at 14:32h, 01 sierpnia Odpowiedz

    Szkoda, że w dzisiejszych czasach ludzie zamiast patrzeć na życzliwość przede wszystkim (obojętnie czy kobiety czy mężczyźni) to patrzą na ,,pustą” (bo nie tą prawdziwą) urodę, kasę i ,,pozycję” a dominuje szyderczy, prześmiewczy i sarkastyczny śmiech zamiast tego radosnego i szczerego z kimś a nie z kogoś.

  • M
    Posted at 18:24h, 01 sierpnia Odpowiedz

    Ja mam trochę inne obserwacje ale może to wynika po prostu z innego miejsca zamieszkania i środowiska. Bo wśród młodych ludzi i młodych dorosłych to w realu też przeważnie tak wygląda, przynajmniej ja tak obserwowałam. Nie u każdego, u moich najbliższych przyjaciół i znajomych nie ale jak nieraz słuchałam różnych innych rozmów… Jakby ten o kim mówiono i wyśmiewano to usłyszał to byłoby mu pewnie bardzo przykro (i to nie było narzekanie czy wyśmiewanie z powodu np.że ktoś sam jest wredny i zasłużył) oraz to na pewno nie były koleżeńskie przytyki 🙁

  • A.
    Posted at 16:49h, 02 sierpnia Odpowiedz

    Są ludzie i ludziska ;). Całego świata się nie zmieni, ale najbliższe otoczenie jak najbardziej. Kiedyś dostałam zaproszenie na spotkanie klasowe po dobrych paru latach od skończenia szkoły i mocno zastanawiałam się, jak się z tego wykręcić..Teraz już nie szukam wymowek. I wiem, że nie muszę się tłumaczyć. Nie chcę, to nie idę 😉

Post A Comment