Wersja demo dla naiwnych

Wersja demo dla naiwnych

Jest taki kawał o facecie, który miał wybrać między niebem a piekłem i trochę się przejechał na wersji demo. W demo diablątka mu pokazały pełne przysmaków stoły i chętnych dziewic łoża, a jak już wybrał, to wpadł do kotła ze smołą.

Nawet w najbardziej zmyślonych historyjkach lubi tkwić ziarno prawdy, które rzucone w żyzną glebę wiedźmiej inteligencji wyrasta na drzewo wiadomości dobrego i złego. Otóż zła wiadomość jest taka, że demony w wersji demo naprawdę istnieją. A dobra, że jeśli raz nauczymy się je rozpoznawać, to gorące kąpiele będziemy brały jedynie dla zdrowia.

Taki na przykład Demon Romantycznego Podrywu. Świetnie pokazany w filmie „Zakochani” Piotra Wereśniaka i to w dodatku w obu wersjach. Damską jest Magdalena Cielecka, a męską Bartosz Opania. W tym przypadku, jak łatwo się domyślić, trafiła kosa na kamień. Ale jeśli nie mamy co do siebie pewności, że same ową „kosą”, czy też kamieniem, jesteśmy, to dobrze byłoby wstąpić do Szkoły Czarownic, żeby się uczyć w szkole, zamiast na błędach.

Czym zatem charakteryzuje się DRP? Na ogół pewnym zestawem stałych chwytów, bo demony są z natury leniwe i jeśli coś zadziałało raz, to będą to powtarzały w nieskończoność. W wymienionym filmie bohater miał w zwyczaju zabierać upatrzone panienki do zaprzyjaźnionego latarnika, żeby tam wysłuchiwały egzotycznych opowieści, a na dowód swojej osobistej wrażliwości prezentował zdjęcia chmur. Działało bez pudła.

Drugim dobrym przykładem jest słynny doktor Pasikonik ze swoją rozkładaną automatycznie kanapą i przyciemnianym światłem. W obu przypadkach panowie wpadają w końcu w sidła prawdziwej miłości i rozliczają się ze swoim okresem błędów i wypaczeń, żeby odtąd wieść życie skromne i przyzwoite u boku wybranek.

No niestety, w życiu raczej tak to nie działa, a Demony Romantycznego Podrywu żerują długimi latami na obfitych łowiskach damskiej naiwności zasilanych przez głupią literaturę i jeszcze głupsze komedie romantyczne.

Co zatem robić? Jak bronić swych gorących serduszek i niewieściej dumy przed zranieniem zatrutą strzałą Amora? No cóż, radziłabym zamiast różowych okularów romantyzmu założyć na nos wyostrzające szkła krytycyzmu, a na serce pancerz ironii. To nie znaczy, że mamy szyderą zamordować każdą niewinną stokrotkę otrzymaną od nowo poznanego pana, ale zwróćmy uwagę na poziom wprawy, jaki pan prezentuje przy gestach typu szampan z truskawkami na kwietnej łące, albo recytacja wierszy Gałczyńskiego przy nowiu. Czy też tandem paralotniowy w kierunku zachodzącego słońca.

Jeśli sekwencja zachowań wychodzi płynnie i bez zgrzytów, do szampana zawsze są przypadkiem dwa kieliszki w samochodzie, cytaty poezji podawane bezbłędnie, a w bagażniku czeka miękki kocyk, to powinnyśmy wyostrzyć czujność. Albo pan jest absolwentem szkoły teatralnej, albo to wszystko przećwiczył już sto razy jak uczeń szkoły muzycznej palcówki. Możemy, oczywiście, wejść do tej bajki, stanowiącej orzeźwiającą odskocznię od wersji standard, czyli kolesi z niezdiagnozowanym zespołem Aspergera. Bylebyśmy zdawały sobie sprawę, że to miły spektakl, a nie prawdziwe życie.

I nie płakały jak kurtyna pójdzie w dół.

p.s. W wersji dla panów lepiej działa Leśmian 😉

 

 

Tags:
,
7 komentarzy
  • Viollet
    Posted at 07:39h, 08 grudnia Odpowiedz

    Uwielbiam te Twoje przestrogi i przesłania… buziaki…;)

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 12:01h, 08 grudnia Odpowiedz

      dzięki, a potwierdzasz jako doświadczona wiedźma? 😉

  • M
    Posted at 21:50h, 08 grudnia Odpowiedz

    Szkoda, że Twoje smutne przemyślenia Wiedźmo są (najczęściej bo nie we wszystkich przypadkach) prawdziwe. Ludzie to taki gatunek, który najpiękniejszą niewinność w relacjach potrafi zamordować i nałożyć maskę na wszystko, byleby tylko mieć ,,zdobycz”. Zamiast magii życia mamy kiepski teatr, tragedie często, zamiast prawdziwości w tym co robimy i miłych gestów (nawet romantycznych, byleby prawdziwych), to pokazujemy właśnie te maski zamiast twarzy. I to się akurat tyczy nie tylko relacji damsko-męskich. Już gdzieś pisałaś, że nasza cywilizacja żyje głownie w kulturze masek 🙁 A potem leki na depresję trzeba sprzedawać bo ludzie fałszywi…

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 22:31h, 08 grudnia Odpowiedz

      Cóż to za młodzieńczy pesymizm ? 😉 Kompletnie nie mam poczucia, że te przemyślenia są smutne, mnie raczej bawią..:-) W ogóle życie wydaje mi się przeważnie bardziej zabawne niż smutne, a już faceci dostarczają mi radości co niemiara ..A przy okazji-które oceniasz jako nieprawdziwe?

      • M
        Posted at 11:27h, 09 grudnia Odpowiedz

        Chodziło mi raczej o to, że nie dotyczą wszystkich przedstawicieli facetów/kobiet i nie u wszystkich się sprawdzają. Dla większości są prawdziwe, niestety. Mnie ta ludzka sztuczność w relacjach jednak bardziej smuci niż bawi ale może ja po prostu zbyt wrażliwa jestem, nie wiem 🙁 Prawie każdy coś udaje (i nie chodzi mi o bale przebierańców, jak ktoś coś czuje to nawet jak gra w teatrze to jest w tym prawdziwy, moim zdaniem) i nie potrafi tak naprawdę być sobą (pozytywnym sobą) tylko się przeważnie dostosowuje, nawet do najgłupszych trendów… Jak w książce Gombrowicza-Ferdydurke, ludzie zakładają maski.

        • Wiedźma Radzi
          Posted at 12:06h, 09 grudnia Odpowiedz

          Raczej nie piszę, że jakieś zjawisko dotyczy wszystkich, a smutek to pewnie kwestia wieku, ja jestem w takim, że ludzie mnie raczej rozczulają i bawią, niż złoszczą lub smucą..Bez takich zjawisk jak Cukiereczek czy Pasikonik byłoby nudno 🙂
          Fajną stroną dojrzałości jest to, że rośnie w człowieku wyrozumiałość..

          • M
            Posted at 18:52h, 09 grudnia

            Czy ja wiem czy wyrozumiałość? Może raczej pewnego rodzaju rezygnacja (choć nieświadoma) i pogodzenie się ze światem oraz tolerancja na różne (nawet niefajne) zjawiska. Bo tak po prawdzie, ile można przerzucać hałdy łyżeczką?Ja raczej tolerancyjna jestem i wiele rzeczy, które innych drażnią, jestem w stanie zaakceptować u innych ludzi ale nie wszystko. Może to kwestia tego, że my (młodzi) chcemy żeby świat był dużo lepszy a starsi od nas dorośli w sumie przymykają oko na rożne rzeczy, byleby tylko jakieś wielkie krzywdy się na świecie nie działy. Z jednej strony tak żyć jest łatwiej ale ja tak nie umiem. Mnie rażą nawet przysłowiowe bzdety, jeśli są bardzo niefajne, choć wiem, że nie mam na nie żadnego wpływu albo nawet mnie samej nie dotyczą. Po prostu nie umiem mieć wywalone. Ciężko czasem. Z drugiej strony nie chciałabym być ,,betonem” tak jak niektórzy ludzie, których znam. Bo to nie pozwala nawet na samokrytykę (nie przesadną a taką normalną bo każdy popełnia błędy) albo prowadzi do znieczulicy. Najlepiej byłoby wyważyć i się nie przejmować, jak nie ma czym, no ale widocznie tak mam.

Post A Comment