Zaczarowana

Zaczarowana

Moja przyjaciółka urodziła córeczkę. Noworodek tak naprawdę zwykle podoba się tylko matce. Reszta rodziny zachwyca się przez grzeczność, a autor projektu wysłuchując komplementów „jaki on do ciebie podobny” z przerażeniem sprawdza w lustrze czy naprawdę jest taki czerwony i pomarszczony. I po raz pierwszy w życiu poddaje w wątpliwość  swoje niezłomne przekonanie o własnej urodzie. Po paru miesiącach zwykle niemowlę naprawdę jest już urocze, a zachwyty zaczynają być szczere. Ale to nie był ten przypadek. Mała Zosia nadal była jakaś taka bledziutka, na główce rzadkie włoski blond, takie „cztery piórka w siedmiu rzędach” jak mawiała moja babcia, oczęta wodnistego koloru. Może nie jakieś brzydactwo, ale gdzie jej tam do rumianych i słodkich jak jabłuszka dzieci innych koleżanek. Ale dla Krysi, czyli jej mamy, zawsze była najpiękniejsza. I to nie żeby tylko tak w sercu, ale głośno, całemu światu. Czesane z pietyzmem w cienkie warkoczyki włosięta były zawsze „złote”. A sama Zosia przeglądała się w oczach mamy nieodmiennie obdarzana zachwytem i czułą uwagą. Ponieważ jej uroda nigdy nie była poddawana w najmniejszą wątpliwość, również ona sama widziała zawsze w sobie złotowłosą królewnę. I wiecie co? Wyrosła na jedną z najpiękniejszych młodych dziewcząt, jakie znam. Teraz autentycznie złociste włosy miękką falą spływają na smukłe plecy i sięgają aż do pośladków, błękitne oczy patrzą promiennie na świat, a malinowe usta uśmiechają się słodko. Nawet dołeczki ma, skubana. Po prostu, kiedy wchodzi do pokoju, roztacza wokół złoty blask.

W podobnym czasie inna koleżanka też urodziła córeczkę. Może nie jakieś cudo, ale całkiem ładne dziecko. Ale ponieważ sama jest wiecznie napięta i niepewna swojej wartości, to pomimo swojej ogromnej miłości do dziewczynki, nie potrafiła cieszyć się nią bezkrytycznie. A to łydki za grube i potrzebna dieta i osobisty trener. A to nos nie taki i konieczna operacja plastyczna za ciężkie pieniądze. Dopięła swego. Joanna jest obecnie perfekcyjnie wręcz piękna. Włosy farbowane i czesane u najlepszego fryzjera. Zęby wyprostowane i wybielone, nosek zgrabny jak z żurnala. Figura dopracowana na siłowni w najmniejszym szczególe. Naprawdę efekt jest powalający.

I tylko blasku, tego blasku mi brak. Tego bezwiednego czaru, który tak mimowolnie roztacza wokół siebie Zosia. Bo tylko jedna z dziewczynek naprawdę WIE, że jest piękna. Zgadnijcie-która?

 

 

 

Tags:
1 Comment
  • Amanda
    Posted at 16:15h, 14 września Odpowiedz

    Może to zabrzmi brutalnie w tym konkretnym wypadku, ale dla mnie chore jest robienie z małych dzieci/dziewczynek ,,lalek” według widzi mi się (najczęściej) matki. Mała dziewczynka ,,ma za grube uda” albo operacje plastyczne? Jak (głupia) matka chce, to niech sama na sobie zrobi ale takie coś to chore jest. Biedne dziecko, taki mały manekin do przymiarek głupiej mamusi.

Post A Comment