Żebym tylko była miła

Żebym tylko była miła

Jak pisała niezapomniana Agnieszka Osiecka:

” Choć gdybym chciała, bym się urządziła,

już widzę pieska, bieska, stół,

wystarczy żebym była miła”

No i to jest ostatni bastion moich sympatycznych kolegów, kiedy próbują mnie reformować, bo się za dużo rządzę. A rządzę się, zaznaczam, wyłącznie w sytuacjach, kiedy pełnię funkcję kierowniczą.

No bo tak. No niby mam rację. No niby mam prawo do podejmowania decyzji. Ale czy, do cholery, nie mogłabym przy tym być milsza??? Żeby im podrasować ego przygniecione faktem, że rządzi baba? No nie mogłabym tego jakoś osłodzić? Wtedy by to jakoś łatwiej przełknęli, atmosfera byłaby przyjemniejsza (dla nich) i ogólnie miód malina. Bo tak, to jakoś urok tracę i na kobiecości mi ubywa.

Zastanawiam się, czy trwale poważny wyraz twarzy Angeli Merkel nie wziął się stąd, że też ją próbowali partyjni koledzy temperować. I któregoś dnia powiedziała sobie i innym : NIE ZALEŻY MI NA POPRAWIANIU STANU WASZEGO EGO, TYLKO NA SKUTECZNOŚCI I NIE MAM ZAMIARU TRACIĆ CZASU NA BYCIE MIŁĄ.

Czytałam taki artykuł, bodajże w WO, że wystarczy jeśli kobieta się NIE uśmiecha i już słyszy komentarze, że ma focha, zły dzień, albo pms-a. Nikt nie wymaga od mężczyzn, a zwłaszcza na wysokich stanowiskach bezustannego szczerzenia zębów. Właściwie to raczej jest w dobrym tonie żeby pan prezes czy dyrektor emanowali powagą, a ich wyraz twarzy dawał do zrozumienia, że właśnie rozwiązują w głowie ważkie problemy.

Co innego kobiety. Mają się bez przerwy uśmiechać. Miło. Lub przepraszająco, że w ogóle mają coś do powiedzenia. Zalotnie, żeby podłechtać, ale nie za bardzo, bo dziwka i na mnie leci. Wybaczająco, krzepiąco i zgodnie. Dzielnie, bo dadzą radę odwalić obowiązki za dwoje. Powitalnie, bo jestem nieśmiały i się boję pierwszego kontaktu.

I tak dalej.

Dobra, ja też lubię, żeby było miło.

Więc moi kochani, mam dla was specjalny poradnik, który pozwoli WAM podtrzymać miłą atmosferę w kontaktach ze mną.

Od rana uśmiech raźny, dający mi do zrozumienia, że pędem i bez marudzenia wykonacie każde zlecone zadanie.

Na powitanie komplement, bo się starzeję, a lubię mieć poczucie, że jestem mega pociągająca i nikt mi się nie oprze.

Przy posiłkach konwersacja lekka, łatwa i przyjemna, tak żebym się czuła najmądrzejsza przy stole. Żadnych opowieści o silnikach i innych mechanizmach, bo to mnie wprawia w poczucie niekompetencji.

Wieczorem tęskne spojrzenia w kierunku sypialni, ale grzecznie zmitygowane wpojonym szacunkiem.

Czyli-chcielibyśmy, ale wiemy, że nie wolno.

I zobaczycie, że będzie bardzo miło.

 

Tags:
2 komentarze
  • M
    Posted at 10:26h, 19 sierpnia Odpowiedz

    A ja naprawdę (nie, to nie sarkazm ani złośliwość) wolałabym, gdy idę do pracy (albo na pierwszą rozmowę kwalifikacyjna), żeby ,,Pan Prezes” (albo Pani, never mind, i obojetnie czy prezes) był po ludzku uśmiechnięty (poważny też kiedy trzeba, ale czasem po prostu pokazał, że tez jest człowiekiem i mnie od razu ,,nie zje”) niż naburmuszony gbur ,,patrzcie jaki jestem ważny”. Miła atmosfera (mówię o okazywaniu tego przez normalnych mężczyzn i kobiety i normalnie) ma ogromne znaczenie. W sensie miła a nie usłużna , kokieteryjna czy jakaś inna. Czasem czyjś (normalny, bez dziwnych podtekstów) uśmiech czy rozbawienie potrafi poprawić humor 🙂 No ale ludzie albo zaraz oczekują od kogoś ,,służalczości” w tym uśmiechaniu, jak tu jest wspomniane, albo z głupim podtekstem, albo w ogóle na normalny uśmiech ,,I po co się szczerzy, ćpa co czy jak?”. Jakby nie można, niezależnie od płci, uśmiechnąć się ot tak, bo dzień piękny, bo mi się coś udało, bo kogoś lubię. Bez głupiej kokieterii, podtekstów albo szyderczo. Nawet do obcej osoby. Tak jak np. w Holandii. Za trudne, przynajmniej często w Polsce. Nasz kraj ma często w wielu sprawach (nie wszystkich) jakiś brak wyważenia :O

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 10:36h, 19 sierpnia Odpowiedz

      zgadzam się, mnie irytuje tylko to przekonanie mężczyzn, że naszym zadaniem jest to, żeby im było miło

Post A Comment