W prześlicznym “Zielu na kraterze” Melchiora Wańkowicza żona autora nosi przezwisko “Królik”, bo ma zwyczaj na przeróżne fantazyjne mężowskie pomysły “noskiem ruszać”.
Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że obecnie moim kolegom, w większości reliktom epoki patriarchatu, nie pozostaje nic innego niż owym przysłowiowym noskiem ruszać na różne żeńskie pomysły. Ewentualnie wznosić oczy do nieba w niemej prośbie o pomoc, a niebo, wiadomo, głuche jest na wszelkie błagania, nawet męskie.
Pocieszają się panowie anegdotami o tym jak to feminizm kończy się, kiedy trzeba wnieść lodówkę na czwarte piętro, a tu za ich plecami zwarte brygady kobietek wnoszą te lodówki i jeżdżą samochodami po pustyni. Zarabiają własne, niemałe, pieniądze, zwiedzają świat, rozwijają się jak ten perski dywan, a męskie fochy mają w głębokim poważaniu.
Co ostrożniejsi z kolegów uczą się, że zamiast zaczynać zdanie od ” Bo kobietom potrzebne jest…”, a potem objaśniać nam świat, bezpieczniej jest zaczynać od ” Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale wydaje mi się, że…”
Niestety, ci mniej bystrzy, albo bardziej zadufani w sobie nie uczą się niczego i potem muszę własną, bohaterską piersią osłaniać ich przed linczem.
I tu widzę sporą niszę rynkową dla męskich psychoterapeutów i coachów. Bo naprawdę panom bardzo, ale to bardzo potrzebne jest zupdejtowanie się do nowych czasów, a mnie się już nie chce kolejnemu męskiemu matołkowi tłumaczyć jak krowie na rowie co to jest mansplaining i dlaczego grozi utratą zdrowia i życia.
Mam ciekawsze rzeczy do roboty.
Niestety to nie tylko w ,,starym” pokoleniu. Znam też kilku mężczyzn właśnie ze ,,starego” pokolenia dla których wolność kobiet jest oczywista i naturalna (i chyba jest ich sporo). A dla wielu z ,nowego” pokolenia dalej nie (a niektórzy tylko udają, zależnie od rozmówcy), także nie jest to takie proste. No i dużo samych kobiet (z każdego pokolenia) dochodzi do ,,kompletu”… 🙁 I mamy co mamy.
wiesz..to jest tekst z “kluczem””, pomarokańskie reminescencje ;-)))