Kiedy oglądam amerykańskie filmy, to bardzo zazdroszczę im szkoły. I w ogóle pedagogiki. Amerykańskie dziecko słyszy w szkole, że to i tamto zrobiło świetnie, no a nad tym to musi jeszcze trochę popracować. I pozytywnie zmotywowane rusza do tej pracy, przekonane, że jeszcze trochę wysiłku i zdobędzie świat. I często zdobywa. Polski uczeń dostaje wyniki pracy klasowej, w której ma podkreślony każdy błąd, najlepiej z trzema wykrzyknikami, żeby dobitniej się dowiedzieć, jakim to mianowicie jest osłem. I że właściwie to nic z niego nie będzie, cud nastąpi, jeśli przejdzie do następnej klasy.
To samo sobie robimy ogólnonarodowo. Oni mają Dzień Dziękczynienia i Pulaski’s Day, my wieczną martyrologię i wspominanie tego co nam się nie udało i kiedy nas w historii wydymano. Absolutnie nie odmawiam prawa do szacunku i pamięci ofiarom powstań, wojen i katastrof, ale nie sadzę, żeby nieustanne świętowanie klęsk dobrze robiło na morale żyjącym. Wolałabym być dumna z osiągnięć moich rodaków niż wiecznie rozdrapywać rany i obnosić się z pretensjami do całego świata, że wrogowie pokonali, sojusznicy zawiedli, wiatr wiał w oczy i zawsze mieliśmy pod górkę. Naprawdę, przy całym podziwie dla bohaterstwa uczestników, uważam, że nie ma się co chwalić utopionym we krwi i przysypanym gruzami zniszczonego doszczętnie miasta Powstaniem Warszawskim. I mam nadzieję, że wczorajsze odsłonięcie pomnika pozwoli nam odpocząć od katastrofy smoleńskiej, bo to, że nie ma drugiego takiego narodu, który by wpakował sto najważniejszych osób w państwie do jednego samolotu i to po wcześniejszej katastrofie CASY, to naprawdę nie przynosi nam chluby. Nie uczymy się ani w szkole, ani na błędach. Żaden powód do dumy.
Nic dziwnego zatem, że jesteśmy chyba najbardziej zakompleksionym narodem na świecie. I że nie potrafimy się odpowiednio zareklamować i sprzedawać. Ba, określenie “sprzedawać” ma u nas od razu znaczenie nieco pejoratywne, sprzedać czyli zrobić coś co najmniej moralnie dwuznacznego, od razu przychodzi na myśl “kobieta sprzedajna”. A ten, który chce nam coś “sprzedać”, to w domyśle naciągacz, który wciska kit frajerom. W badaniach socjologicznych profesora Czaplińskiego wyszło, że tylko 12% Polaków ufa innym, reszta jest przekonana, że ci inni chcą nas oszukać, wykorzystać i okraść. Taki mamy poziom zaufania społecznego. Efekt polskiej pedagogiki. Brawo.
A wystarczyłoby się porządnie nauczyć teorii ewolucji. I przekonać, że altruizm społeczny jest naturalną cechą natury ludzkiej, premiowaną ewolucyjnie. I większość z nas chętnie ze sobą współpracuje, niekoniecznie marząc jedynie o tym, żeby wszystkich oszukać. I w tej współpracy najlepsze efekty przynosi strategia “win-win”, kiedy obie strony wygrywają i nikt nikogo nie dyma. Jesteśmy gatunkiem, który odniósł sukces, bo potrafi działać w dużych grupach i porozumiewać się za pomocą języka.
Polacy też, mam nadzieję.
Trafiłaś w samo sedno… pora wyciągnąć ten nóż z brzucha..!!! Chociaż jak obserwuję to, co się teraz dzieje, to mam wrażenie, że nastała tendencja na dokładanie kolejnych…:((
no niestety 🙁
Do trzech razy sztuka. Miałam się odezwać już przy notce o odczarowywaniu macierzyństwa, później przy notce o kobietach uczonych skromności na siłę. A wyszło jak wyszło. Przyznam się bez bicia, że należę do tych 12%. Z założenia węszę u innych złe intencje i jestem podejrzliwa na wskroś. Widząc łażącego po ulicy kota od razu myślę o tym, że zaraz znajdzie się ktoś, kto będzie chciał mu zrobić krzywdę. Sto procent Polaka w Polaku? :/ Chociaż nie wiązałabym tego z pedagogiką – jako niedoszły nauczyciel (opamiętałam się w ostatniej chwili) widzę teraz raczej tendencję chuchania na uczniów. Nieważne co i jak taki robi, nie można go krytykować, bo się zamknie w sobie. Albo matkę naśle.
Ale wiadomo, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Pozdrawiam!
To nie jesteś w 12%, tylko w większości, niestety. A szkoda bo ludzie są fajni raczej 🙂
Zaczęłam jedną myślą, a skończyłam inną, przez co wyszło, że przeczytałam ze zrozumieniem, ale napisałam już bez 😉 Chciałabym tak myśleć (że ludzie są raczej fajni), przyjemniej by się żyło.
Co ci stoi na przeszkodzie?
Szklanka do połowy pusta.
Do trzech razy sztuka. Miałam się odezwać już przy notce o odczarowywaniu macierzyństwa, później przy notce o kobietach uczonych skromności na siłę. A wyszło jak wyszło. Przyznam się bez bicia, że należę do tych 12%. Z założenia węszę u innych złe intencje i jestem podejrzliwa na wskroś. Widząc łażącego po ulicy kota od razu myślę o tym, że zaraz znajdzie się ktoś, kto będzie chciał mu zrobić krzywdę. Sto procent Polaka w Polaku? :/ Chociaż nie wiązałabym tego z pedagogiką – jako niedoszły nauczyciel (opamiętałam się w ostatniej chwili) widzę teraz raczej tendencję chuchania na uczniów. Nieważne co i jak taki robi, nie można go krytykować, bo się zamknie w sobie. Albo matkę naśle.
Ale wiadomo, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Pozdrawiam!
To nie jesteś w 12%, tylko w większości, niestety. A szkoda bo ludzie są fajni raczej 🙂
Zaczęłam jedną myślą, a skończyłam inną, przez co wyszło, że przeczytałam ze zrozumieniem, ale napisałam już bez 😉 Chciałabym tak myśleć (że ludzie są raczej fajni), przyjemniej by się żyło.
Co ci stoi na przeszkodzie?
Szklanka do połowy pusta.
Nic dziwnego, że jedni z najlepszych ,,amerykańskich” uczonych mają nazwiska typy Jablonsky lub Zielinsky. Ich system czy to nauczania, czy ogólnonarodowej radości jest o wiele lepszy i niektórym rodakom tak się udzielił, że aż tam pofrunęli. My też byśmy tak mogli w Polsce, mamy powody do dumy. A zamiast tego stoimy i płaczemy na świętach narodowych. Pamiętam jak byliśmy na pokazach koni arabskich w Janowie i ci obcokrajowcy byli tacy radośni, machali, witali się. A Polacy-sztywniacy.
bo u nas dominuje taka mentalność chłopa pańszczyźnianego- narzekaj, bo ci dołożą roboty..;-)
Nic dziwnego, że jedni z najlepszych ,,amerykańskich” uczonych mają nazwiska typy Jablonsky lub Zielinsky. Ich system czy to nauczania, czy ogólnonarodowej radości jest o wiele lepszy i niektórym rodakom tak się udzielił, że aż tam pofrunęli. My też byśmy tak mogli w Polsce, mamy powody do dumy. A zamiast tego stoimy i płaczemy na świętach narodowych. Pamiętam jak byliśmy na pokazach koni arabskich w Janowie i ci obcokrajowcy byli tacy radośni, machali, witali się. A Polacy-sztywniacy.
bo u nas dominuje taka mentalność chłopa pańszczyźnianego- narzekaj, bo ci dołożą roboty..;-)