Kiedy słucham czasem rozmów pomiędzy moją młodszą córką, a jej kolegami, to zastanawiam się, jak udaje im się znaleźć tą płynną granicę, od której niegroźny żart staje się raniącą obelgą. I czemu w ten sposób ze sobą rozmawiają, jak gdyby chcieli wzajemnie sprawdzać swoją odporność na cudzy sarkazm, ironię, a czasem zwykłe okrucieństwo.
Oczywiście, myśmy w szkole całkiem podobnie testowali swoje młodzieńcze psychiki. Obecne pokolenie nie odkryło nic nowego, może tylko zmienił się zestaw wulgaryzmów. Na mocniejsze, niestety.
Olśniło mnie w czasie czytania arcymądrej książki o działaniu naszego najważniejszego organu p. t. “Mózg. Opowieść o nas.” Dawida Eagelmana. Autor odkrył mianowicie podczas eksperymentu, że nastolatki są o wiele wrażliwsze na ocenę społeczną niż osoby dorosłe, a ma to swoje źródło w różnicach w budowie pewnego obszaru mózgu, zwanego przyśrodkową korą przedczołową.
Czyli pozorny paradoks. Osobniki bardziej wrażliwe na krytykę bez przerwy sobie dokuczają. Dlaczego? Myślę, kochani, że odpowiedzi musimy poszukać w swoich własnych sercach ogarniętych rodzicielską troską. Oni po prostu ćwiczą. W przyjaznym, rówieśniczym środowisku starają się w sobie wyrobić odporność na zewnętrzną krytykę. Naszą. Jakiś czas temu zauważyłam, że negatywne komunikaty w stosunku do dzieci znacznie przeważają nad pozytywnymi, a zwłaszcza wtedy, kiedy one wchodzą w tak trudny dla rodziców okres dojrzewania. I bywają NAPRAWDĘ wkurzające. Czasem to jest trudne do wytrzymania i wylewamy na nie swoją złość, okraszając na dokładkę czarnymi proroctwami, że jeśli w końcu nie nauczą się sprzątać po sobie/gospodarować kieszonkowym/uczyć wcześniej niż dzień przed klasówką, to skończą marnie.
I te nasze komunikaty walą w delikatną, młodzieńczą psychikę jak w przysłowiowy bęben. I kaleczą. Odbierają pewność siebie, a zamiast chęci poprawy rodzą bunt, albo zniechęcenie. Robiłam to wielokrotnie i w związku z tym chciałabym oświadczyć publicznie- to nie działa. A raczej, działa przeciwskutecznie. Tak samo jak między dorosłymi, na pięć pozytywnych komunikatów, można ewentualnie przemycić jeden negatywny. Ale lepiej mniej.
Przepraszam, córeczki.