Wydawnictwo Pascal najwyraźniej uznało mój blog za opiniotwórczy, bo przysłało mi pocztą świeżutko wydaną książkę zaprzyjaźnionej blogerki z Bezdzietnika.pl, Edyty Brody. Bezdzietnik lubię szalenie, mimo, że nie do mnie jest adresowany, bom jak najbardziej dzietna, czyli dwie cudne córy na stanie. Chociaż z drugiej strony patrząc, to w sumie, czy matka dorosłych dzieci nie staje się w pewien sposób odrobinę bezdzietna, kiedy one wyjdą z domu w szeroki świat?
I tu możliwe są dwie reakcje. Spora część kobiet przeżywa wtedy tzw.”syndrom opuszczonego gniazda”, doznaje uczucia pustki i traci sens życia wraz z zakończeniem macierzyńskich obowiązków. I żeby go ponownie odzyskać zaczyna “cisnąć” o wnuki. Ja jestem w tej drugiej opcji, czyli od dnia w którym odwiozłam młodszą latorośl na studia, codziennie budzę się z błogą świadomością, że już za nikogo nie odpowiadam, jestem wolna i mogę robić co chcę. A chcę bardzo dużo, ale o tym potem.
Książka “Szczerze o życiu bez dzieci” napisana jest z pasją, feministycznym zacięciem i bardzo szczerze. Przeczytałam w jeden wieczór i bardzo polecam.
A tak w ogóle to żyjemy w ciekawych czasach, ale bardzo trudnych. W takim PRL-u niczego nie było i jak człowiek zdobył jakąś kieckę z Mody Polskiej to czuł się ubrany najlepiej na świecie i to na parę lat. Teraz ze sklepów wylewa się szeroką falą bezmiar odzieży, a kolekcje zmieniają się co trzy miesiące, albo częściej, nie nadążam. I potem blogerki modowe mają zajęcie, bo już nikt normalny nie wie jak się ubrać, żeby było trendy. No, ale to można olać. Gorzej, jeśli chodzi o model życia. Praca w korpo, czy farma eko? Budować dom, czy podróżować? Samochód czy rower? I tu możemy próbować, zmieniać, ewentualnie niezmiennie od poniedziałku zaczynać nowe, lepsze życie. Podobno millenialsi zmieniają pracę najdalej po półtora roku, bo się nudzą. Sztuka wyboru to jedna z trudniejszych sztuk, bo zawsze zostaje uczucie żalu za tym, czego nie wybrałyśmy. Miałam tak z narzeczonymi, ale w końcu zawsze jeszcze są rozwody.
Natomiast są w życiu też decyzje nieodwracalne i obarczone licznymi konsekwencjami. I do nich należy ta o macierzyństwie. Przez całe wieki była oczywista i w zasadzie nie podlegała negocjacjom. Teraz mamy wybór i warto bardzo dokładnie się zastanowić. Nie ma macierzyństwa na próbę, ani okresu wypowiedzenia, ani nawet urlopów, świąt i niedziel. Co więcej, w dzisiejszych czasach ta decyzja obarczona jest ogromnym ryzykiem, bo coraz więcej mutacji genetycznych, chorób rzadkich i problemów rozwojowych. Czy teściowa, która wisi nad głową synowej jak miecz Damoklesa i domaga się wnuków, bierze te opcje pod uwagę? Nigdy.
Dyskusja o tym, co lepsze, dzietność, czy bezdzietność, jest całkowiecie bezprzedmiotowa, bo to dwa zupełnie różne modele życia i każdy z nich ma swoje wady i zalety. A nie da się jednego życia przeżyć w obu tych wersjach i sobie porównać, co nam bardziej odpowiada. Na pewno za to należy słuchać siebie, a nie namolnej pronatalistycznej propagandy.
Moja babcia mawiała, że ludzie dzielą się na tych co dzieci mają i tych co nie mają. I dla niej to były światy odrębne, nie mogące się nawzajem zrozumieć. Książka Edyty przerzuca wiszący most między tymi światami.
Ech, szkoda, że to kolejny głos wołającego na puszczy… Dyskusja nie ma sensu, ale co rusz wybucha. Ja tam nie mam nic do dzieciatych, chcieli, to mają (mogli też nie chcieć, ale nie pomyśleli i mają). Problem, kiedy taka dzieciata zaczyna mi wmawiać życiową pustkę, współczuć i oświecać. Wtedy automatycznie mi się włącza tryb złośliwości 😉
No i o tym, między innymi, w tej książce 🙂 jest naprawdę świetnie napisana 🙂
Decyzja o macierzyństwie zawsze powinna być wyłącznie decyzją rodziców. Nikt poza nimi nie pokocha tak tego młodego życia, nikt poza nimi nie jest w stanie dać mu najważniejszych darów na całe życie, nawet jeśli próbowałby, to zawsze i tak będzie to jakiś ersatz. Na szczęście w dzisiejszych czasach można już wybierać samodzielnie, jeśli tylko wcześniej człowiek nauczy się samodzielnie także myśleć. A właściwie powinien, zanim zabierze się za powielanie swojego genotypu. 🙂
Ja w ogóle nie rozumiem jak można komuś cokolwiek narzucać w tak poważnej decyzji
Mnie i tak najbardziej zabawni wydają się faceci, którzy wyzywają bezdzietne z wyboru kobiety od egoistek, bo te nie chciały rodzić dzieci. No co pan nie powiesz… 🙂
no i księża zwłaszcza 🙂
to jednak bałwanki są, ci nasi chłopcy ze skrzydełkami 😉
e tam gorsze, trzeba by przedyskutować, co nas tak kusi w obejmowaniu tej funkcji, bo po 26 latach jakoś nie widzę wielu zalet 😉
Nie chcą żony bo żadna rozsądna by takich nie chciała, więc, w tym przypadku, lepiej udać, ze to on nie chce a nie ona, tak naprawdę. Toż to skaza na honorze, baba lenia nie chce 😉