Znalazłam przypadkiem w internetach twórczość niejakiego Marcina Szabelskiego ( Marcin Szabelski “Sekrety uwodzenia słowami“), czyli męskiego guru od sztuki uwodzenia kobiet. Gość ma nawet kursy i zajęcia praktyczne w klubach, gdzie w warunkach niejako polowych, panowie uczą się odpowiednich technik podejścia do dziewczyn.
I jak dla mnie wszystko spoko, też sobie pisałam felietony o sposobach na facetów, że tu biuścik, tam nóżka, te sprawy.
Ale. Po pierwsze jednak trochę w żartach i lekkim zdumieniu, że to działa. I czemu właściwie nie wykorzystywać mechanizmów wypracowanych nam przez matkę ewolucję i instynkt prokreacji. Flirt to fajna zabawa, dodaje życiu kolorków i czemu nie.
Ale tutaj mamy pana, który uczy innych panów, całkiem na serio i z pełną powagą, co robić, żeby panny hurtowo wskakiwały do łóżka. Ba, podobno metody działają do tego stopnia, że do szanownego Marcinka koleżanki wpadają o poranku żeby mu podać jajecznicę usmażoną wprost na własnych, gorących piersiach. Okraszając porannym lodem i to bez żadnych oczekiwań. Taki magik.
Załóżmy, że wierzę. Że to faktycznie tak działa i metody są sprawdzone i niezawodne. I w sumie to fajnie, że różnych jąkających się nieporadnie w klubach kolesi ktoś uczy, że można składnie i całymi zdaniami.
I ja się nawet nie oburzam, że manipulant, bo w końcu my też wykorzystujemy swoje fizyczne atuty w podobnych celach. Choć mam kolegę, który tak cierpi z powodu tych atutów, że każda wiosna zakwitająca młodymi piersiami w dekoltach, to dla niego tortura. I bardzo rozumie kulturę arabską, która żeby chronić mężczyzn przed mękami pożądnia zawija kobiety w czarne szmaty. Też by tak wolał niż się męczyć, bo to jak być głodnym w piekarni i nie móc sobie kupić bułeczki.
Tylko zawsze dotychczas mi się wydawało, że te manipulacje to chwilowo i w jakimś celu. Czyli my tutaj błyśniemy nóżką, on poczaruje komplementem, a potem się dogadamy i przejdziemy do ważniejszych spraw. Że chodzi jednak o porozumienie na głębszym poziomie, niż ty mi loda, a ja cię wyrucham w kosmos.
No i właśnie WYDAWAŁO MI SIĘ. Otóż nie. Nie chodzi. Okazuje się, że największym marzeniem sporej części mężczyzn, a przynajmniej tak wynika z bogatej twórczości guru uwodzenia, jest maksymalizacja ilości panienek chętnych na seks. I już. To co mnie zawsze wydawało się początkiem, jest też środkiem i końcem.
I w ogóle szczytem aspiracji panów jeśli chodzi o kontakty z płcią przeciwną. One nie mają być mądre, empatyczne, ani interesujące. Ich ma być DUŻO.
Po co? Nie wiem, a co więcej, nie mają pojęcia sami zainteresowani. To znaczy, ja się mogę domyślać na podstawie wiedzy o ewolucji i biologii, ale łudziłam się, że kora nowa trochę nas jednak od przymusów biologicznych uwolniła i sianie genami nie musi już być życiowym imperatywem. Że możemy dołożyć parę refleksji, pogłębić relację, szukać porozumienia na innym poziomie.
I jeszcze miałam taką iluzję, że wchodząc w bliższy kontakt z drugim człowiekiem, bierzemy na siebie coś w rodzaju odpowiedzialności. Za uczucia, które wzbudzimy. Jak w “Małym Księciu”, czyli -“ jesteś odpowiedzialny za to, co oswoisz“. A tu nie. Liczy się przerób i imponowanie kumplom.
Zastanawiam się, czy jednak nie ma racji moja przyjaciółka, która zawsze twierdziła, że przeciętny facet ma samoświadomość na poziomie kury grzebiącej. I żebym nie przeceniała.
Chyba zostanę lesbijką.
Mnie się zawsze podobają te obrazki z jaskiniowcami. W sensie, że kobieta pokazana normalnie a facet jak neandertalczyk z maczugą w skórze lamparta. W dużej części mężczyzn można się doszukać podobieństw. Dlaczego Bóg najpierw stworzył mężczyznę? Bo musiał zaczynać na błędach… 🙂
I jak tu się z nimi dogadać? 😉
też mam podobne doświadczenia, ale jeszcze wielu chce mieć darmową służącą, niejednokrotnie połączoną ze sponsorką, ma być oczywiście wiecznie młoda, szczupła i nim zachwycona
swoją drogą, to imponujące, taki rozjazd oczekiwań z możliwościami, a mimo to optymizm 🙂
Felieton i zabawny i smutny zarazem. Ale w sedno
aż szkoda, że taki celny 🙂
Wystarczy posłuchać piosenki Wilków ,,Baśka” żeby ogarnąć o co chodzi przeciętnemu (nieprzeciętni też bywają) facetowi w związkach. Tyle tam imion, że tylko ilość, bo jakość , która jest wspomniana (u niektórych dziewczyn jako radość, fajność, sposób bycia itp. niekoniecznie biust), natychmiast zostaje zatarta nowym imieniem… I kto (która płeć) tu się puszcza i jest niestała w naszej kulturze… 😉
obie 🙂 tylko my się tak nie przechwalamy ;-)))), żartuję, niefajne jest takie podejście na ilość
A jeszcze dzisiaj rozwaliła mnie na filmwebie wypowiedź odnośnie jakiegoś serialu na Netflixie i ,,obrona tradycyjnych wartości” przez jakiegoś faceta. Oburz, że pokazano białych facetów jako dysfunkcyjnych (wszak oni są tylko Bogami i głowami rodzin być winni 😉 ) i promocja LGBT i feminizmu. No szok dla niego po prostu, chociaż jest liberalny, tak twierdzi. Czemuś ten feminizm powstał, ale nie, baby przesadzają. A drugi coś pisał o lewackich półmózgach i konserwatystach, co nigdy książki nie czytali i napisał ,,pUźno”. Przyjaciółka ma chyba rację. Poziom kury (choć to obraża kury).
Na szczęście nie wszyscy, ale mnie też ostatnio wziął pod but kolega z Ameryki, że ja jakaś agresywna i toksyczna w tych felietonach jestem 😉
Typowe spektrum męskie u Wiedźmy diagnozuję 😉 A tak na serio, portkami trzęsie, że się wygoda skończy to trzeba zwalić na kogoś…
O tego typu “typkach” to parę miesięcy temu było całkiem głośno przez ten film. https://m.youtube.com/watch?v=W7Ztq4qgKlg
o,dzieki, świetny 🙂 no, są też inteligentni i myślący kolesie, jak widać..