A tak sobie klikam po kanałach w piątkowe popołudnie i z okienka wyskakuje mi miłe małżeństwo w średnim wieku nauczające widzów o kobiecie w roli żony w telewizji Trwam.
Zawieszam oko i ucho natychmiast, bo nic mnie tak nie cieszy jak zdobywanie wiedzy o moich życiowych rolach. Wiecie, że na wiedzę takową to ja się rzucam natychmiast jak ten wilk na ananasy, wiecznie nienasycona.
I czegóż ja się tu dowiaduję od pani Anny, żony i matki oraz od pana Jarosława, męża i ojca? Ja się dowiaduję mianowicie najpierw, jaka kobieta jest. Otóż delikatna ona jest, czuła i uczuciowa. Wrażliwa. Moje dzieci słyszą? Wrażliwa jestem, koniec kropka.
Ona otacza troską, opieką i z pokorą pełni tą swoją najważniejszą życiową rolę, czyli bycie żoną i matką. I ona taka jest biegła w tym budowaniu rodziny, że nawet męża uczy jego roli, ale broń boże jakimiś komendami, tylko…czekajcie, zawiesiłam się. W każdym razie nie wolno mężowi niczego kazać, tylko coś tam, bo inaczej on wypadnie z roli głowy rodziny, a to jego naturalna funkcja i szczęście tej rodziny będzie zagrożone, jak on wypadnie. Jakoś tak. Acha, no a jakby karierę chciała robić to tylko taką, która jej nie przeszkodzi w tych najważniejszych funkcjach, czyli byciu żoną i matką. Taką mniejszą niech sobie robi, bo taka większa to jednak przeszkodzi.
Ulukrujmy to wszystko na różowo i już mamy sielankową wizję dla wszystkich panienek, którym nie bardzo idzie w szkole. W końcu o wiele łatwiej realizować takie powołanie niż się męczyć nad wykresami na Polibudzie, albo wkuwać anatomię i biochemię na medycynie.
I jakież ułatwienie życia dla różnych Jasiów, mniej zdolnych od koleżanek z klasy, żeby sobie mogli w spokoju między sobą rywalizować o dyrektorskie stołki, bez tych durnych bab, co takie wyszczekane były na lekcjach w szkole. Bo one już wtedy będą z dziećmi kleić łańcuchy na choinkę i uszka do barszczu. I dbać o to, żeby Jasiu czuł się doceniony w swojej roli męża i ojca, kiedy już wróci na łono rodziny z szerokiego świata.
Nic tam nie było o rozwodach, bo wiadomo, że chrześcijanin nawet o tym nie myśli, no chyba, że pomyśli, to trudno, nieś kobieto swój krzyż, widocznie za mało dbałaś, żeby się czuł doceniony.
Wniosek z audycji mam taki, że te zdolne, ambitne i pracowite mają dwie możliwości. A nie, ze trzy. Po pierwsze i to polecam gorąco, wypisanie się z kościoła, religii i wszelkich kultów petryfikujących taką tradycję. Ręczę, że po pierwszych trzech latach, kiedy wydaje ci się, że ty zwariowałaś, a ci wszyscy ludkowie pomykający na mszę w niedzielę są normalni, sytuacja ulegnie odwróceniu o 180 stopni i odtąd to ludzie religijni będą ci się wydawać pewną anomalią w racjonalnej rzeczywistości. Powiedzmy, że to taka wersja hard, dla odpornych na perswazję rodziny bliższej i dalszej.
Potem to już miód malina, możesz mieć męża, albo żonę, dzieci mieć, albo nie mieć, robić karierę, albo malować murale i nikt ci już nie mówi, jaka jest twoja przyrodzona godność i powołanie, bo sama o tym decydujesz.
Po drugie, możesz pogodzić się z proponowaną ci rolą, odkryć jej blaski i głaski, bo je, oczywiście, ma. Życie rodzinne jest fajne i niektórym faktycznie wystarcza za wszelkie inne atrakcje. Gotują, piorą, sprzątają, wychowują i pielęgnują, mają z tego satysfakcję i nie są tak zmęczone jak te, które dodatkowo ganiają do roboty. Ja akurat ganiam, ale to pewnie tylko dlatego, że nigdy nie nauczyłam się porządnie prasować, to sobie rekompensuję ten i inne braki w wypełnianiu podstawowej mej roli żony i matki. Acha, no i pewnie za bardzo lubię mieć własne pieniądze, taka skaza na charakterze.
Po trzecie chciałam napisać, że jeśli akurat jesteś zdolna, pracowita i ambitna, a niekoniecznie czuła i delikatna oraz pokorna, to możesz zmienić płeć, ale chyba by się jednak pani Anna z panem Jarosławem ze mną tu nie zgodzili, że to sobie można tym powołaniem tak żonglować wte i wewte. W końcu to Bóg decyduje, czy rodzisz się chłopcem, czy dziewczynką i na pewno wyposaża przy tym w odpowiednie cechy osobowości. Tę tam pokorę, czułość i inne. A mężczyznę w sprawczość, silną wolę i racjonalne osądy. Acha, no i inteligencję do tej roli głowy. Tylko kobieta musi mu ją pomóc obudzić. Najlepiej ukrywając własną.
Pan Bóg wie najlepiej. No chyba, że się pomyli. To masz pecha.
Howgh!
🙂
uwielbiam Twój blog, nie mam męża, dzieci – wywiad ze mną w książce Edyty Brody “Szczerze o życiu bez dzieci”
Czytałam 🙂 pozdrawiam 🙂
Mojej koleżanki koleżanka z dużego miasta ma za to chłopaka typowego muzułmanina (nie mam nic do innych narodowości ale on ma religijnie wyprany mózg) i tak w nim zakochana, że nie widzi jak on ją wykorzystuje. I jeszcze się dziwi, że on nią pomiata. Przecież ją tak niby kocha szczerze…Dlaczego wiele kobiet pod tym względem jest taka głupia? ,,Poprawia” niby urodę i znosi poniżenia faceta zamiast być sobą i po prostu żyć? A ta dziewczyna ma już 30 i coś lat, to nie jest jej pierwszy chłopak, jakieś doświadczenia niby ma…
Niby wcześniej dojrzewamy, ale nie pod tym względem, tu bardziej po 40-stce
Miałam napisać wcześniej ale ostatnio wystąpiła podobna sytuacja do opisanej tutaj. Moja koleżanka, dziewczyna lat dwadzieścia kilka, twierdzi, że kariera to nie to samo, co jej chłopak!!! Dziewczyna ma świetnie zapowiadającą się karierę w kieszeni ale nie… Ona o chłopaka zabiega, zabawia go, ubiera go!, opiera! a on jak najczęściej pracuje i wychodzi z kolegami, chyba ma jej już dosyć. No i ma pewną koleżankę, z którą woli spędzać czas a dla własnej dziewczyny, nawet jak nie pracuje, czasu nie ma często. I coś już ona napomina, że bardzo by chciała już pierścionek i zaręczyny i dzieci… A ludzie z jej rodziny i znajomi mówią, że ten chłopak jest nie halo, ale ona nie słucha. Dużo polskich kobiet (nawet młodych) ma naprawdę wyprany mózg. I jeszcze jej mama się martwi, że ,,będzie sama” jak ten odejdzie… Jezu…
ręce opadają..
W czasach koronawirusa religijny bełkot wraca w TVP na antenę…
a poszedł sobie kiedyś? 😉
Nie, ale teraz staje się powszechniejszy, bo wiadomo, ,,jak trwoga to do Boga.” Eh, Polska… I te licytacje ile to ludzi nie uratowaliśmy a u innych to umarło tyle i tyle. Bo to zły zachód jest. Bla, bla, bla…