Pamiętacie tą anegdotę feministyczną o królewiczu zaklętym w żabę? Szło to tak, że ten żabek proponuje dziewczynie żeby go pocałowała i zamieniła tym sposobem w królewicza, zgodnie z bajkowym przepisem. Tym samym zyska możliwość mieszkania w jego zamku, prania jego królewskich gaci, gotowania mu obiadów i robienia tego wszystkiego co zazwyczaj wiąże się z tradycyjnie pojmowaną funkcją żony. No ja wiem, że w zamkach to robi służba, ale tu nie o tym. Bo mianowicie historyjka kończy się sceną, w której panna smaży na patelni żabie udka i mruczy pod nosem nieprzychylny dla księcia komentarz.
No i to jest bardzo dobra i współczesna ilustracja tak zwanego konfliktu światopoglądowego. Bo dziewczyny mamy coraz bardziej ogarnięte, świadome i ambitne. Natomiast chłopcy często wciąż nie mogą pogodzić się z faktem, że świat przestał się kręcić wokół nich, a jedyną kobietą, która ich kochała bezwarunkowo była własna mamusia. Zaznaczam, że nie piszę o wszystkich, mam kilku spoko kolegów, a jednego sąsiada to nawet postuluję klonować, bo na moje oko to jest mężem i ojcem roku. Więc nie uogólniam.
Jednak całkiem spora część chłopców dorasta potwornie skrzywiona przez swoje mamusie, zakochane w syneczkach bez pamięci i bez grama zdrowego rozsądku. Widzę to nawet w gabinecie, kiedy sześcioletni gówniarz już rozstawia mamusię po kątach, a ona ani mrugnie, bo się rozpływa w zachwytach nad potomkiem.
Więc ja apeluję do matek synów. Drogie moje, dla dobra waszych ukochanych synków-wychowujcie ich w duchu feministycznym i szacunku dla kobiet. Aby byli bardziej skłonni do współpracy, a mniej do rządzenia. Chętni do pomocy, zamiast energooszczędni. Rozwijajcie ich empatię.
Róbcie wszystko, żeby się nadawali do współczesnych, partnerskich związków.
Bo my, matki córek, nie odpuścimy. Wychowamy nasze dziewczyny na samodzielne, ambitne i zaradne. Nie dające sobie w kaszę dmuchać. Wykształcimy je najprawdopodobniej lepiej i bardziej wszechstronnie, bo są pilniejsze i bardziej pracowite.
Jeśli skrzywicie chłopców swoim nadmiernym uwielbieniem i oni ruszą w świat szukając sobie dziewczyny na wasz obraz i podobieństwo, to będą skazani na szereg porażek w relacjach z naszymi córkami. Być może wrócą pod wasze opiekuńcze skrzydła jako niezaradni mammoni. Statystyki nie kłamią.
Dziewczyny nie będą chciały się z nimi umawiać, nie mówiąc już o rodzeniu im dzieci. A Wy nie doczekacie się wnuków.
Bez skutku będą próbowali przeobrazić się z żaby w księcia, bo żadna ich nie pocałuje.
Mówiąc krótko, trafią na patelnię.
Chyba wam o to nie chodzi?
Niestety nadal jest dużo i ,,królewiczów” ale i ,,królewien” (bez obrazy dla tych bajkowych), których jedynym celem JEST obsługiwanie królewicza i robienie pazurów hybrydowych i makijażu nie do zdarcia nawet w wodzie. Mnie, swoją drogą, zawsze wkurza termin,,malowanie” bo maluje to się piękny obraz… To nie jest ,,zasługa” tylko mamuś. Bo jakoś tacy się mnożą, więc ktoś musi ich chcieć… 🙁
ale coraz więcej dziewczyn właśnie nie chce 🙂