Ludzie, nakładając lukier kultury na ciasto biologii, często starają się ze zwykłego mazurka zrobić trzypiętrowy tort weselny, czyli poudawać troszkę lepszych niż są naprawdę. Potocznie nazywamy to dorabianiem ideologii do faktów.
Jedna z tych ideologii bawi mnie niepomiernie.
Czyli mężczyźni walczący o dobra ziemskie, żeby je rzucić pod nogi wybranki, ale deklarujący wstręt do interesownych kobiet. Oraz kobiety namiętnie eksponujące swoją urodę, ale tylko w celu znalezienia mężczyzny zainteresowanego ich osobowością.
I mamy potem takie pary.
Leciwy milioner opowiadający w wywiadach dyrdymały o wzajemnym zrozumieniu z nieprzytomnie zakochaną, li i jedynie w jego siedemdziesięcioletniej urodzie, dwudziestoletnią modelką. W końcu wszyscy wiedzą, że mężczyzna starzeje się jak wino, a kobieta jak mleko. Albo aktora w średnim wieku przekonanego, że kiedy o połowę młodsza wybranka spotkała go w pociągu, to w ogóle nie wiedziała kim jest, chociaż nie wychodził wtedy z telewizora.
Zawsze się zastanawiam, czemu ludzie sobie wprost nie powiedzą, że ona poszukuje samca o wysokim statusie, dla dobra przyszłego potomstwa, a on samicy o najlepszych możliwościach rozrodczych, z tego samego powodu. Przecież to w końcu biologia i trudno mieć to sobie nawzajem za złe.
Gorzej, kiedy któraś kobieta weźmie te deklaracje na serio i zamiast urody, zacznie od młodości pielęgnować osobowość. No same problemy z tego. Urośnie jej ta osobowość zamiast cycków i ona chce potem dla tego waloru uznania. W dodatku najczęściej od rówieśników, biednych jak myszy kościelne. Bo przecież kasą gardzi. Komedia pomyłek po prostu.
A nawet jak jej urośnie jedno i drugie, to czasem marudzi jak niejaka Marylin Monroe, która niczego tak nie miała światu za złe, jak tego, że wszyscy marzą tylko o tym, żeby ją bzyknąć. Zamiast prowadzić głębokie rozmowy o życiu.
Faceci chyba są tu troszkę mniej pozbawieni złudzeń, bo mimo owej werbalnej niechęci do lasek lecących na kasę, jednak na ogół, starają się tą kasę jakoś zorganizować. Inna sprawa, że czasem się nie udaje. Ale wtedy zawsze można wrócić do punktu pierwszego i interesownymi kobietami ostentacyjnie się brzydzić.
Ostateczne rozstanie z mitem o osobowości następuje nieuchronnie w okresie menopauzalnym, kiedy to zwykle kobiety, mimo, że przecież nadal inteligentne i oczytane, stają się dla mężczyzn przeźroczyste. No i raczej trudno to zjawisko przypisać ubytkom w bogatej osobowości.
Dlatego, siostry moje, korzystajmy, póki się da. Cieszmy uszy komplementami. Flirtujmy, póki możemy. Nie oszczędzajmy na kremach. Odwiedzajmy spa, a nie przychodnie lekarskie.. Uprawiajmy sport, a nie grządki, bo od tego siada kręgosłup. Tańczmy, śmiejmy się i czarujmy nawet taksówkarza, który nas podwozi na dworzec. Zbierajmy podziw i męską adorację jak wiosenne stokrotki. Co nam szkodzi?
Do bajki o osobowości wrócimy sobie, kiedy jako zamożne pięćdziesięciolatki będziemy poszukiwać wygłodniałego studenta politologii o wstrząsającej potencji. On absolutnie nie poleci na naszą kasę, ani najnowszy model mercedesa.
Jedyne o co mu chodzi, to nasza powalająca osobowość.
Taka mnie trochę pochmurna refleksja naszła. Skoro kobiety w większości szukają tylko samca o wysokim statusie, a same są tak biologicznie uwarunkowane, że nie chcą zarabiać a tylko się podobać, to po co w ogóle feminizm i równość płci?