Uważam, że ojcowie są bardzo potrzebni w wychowaniu potomstwa i tak zwanym wyprowadzeniu “na ludzi”.
A to z powodu ważnej cechy, wspólnej wielu mężczyznom, mianowicie lenistwa. Choć, oczywiście, znam wyjątki. A jeden mój kolega mawia, że mężczyzna nie jest leniwy, tylko energooszczędny i coś jest na rzeczy.
Ale co z tym wychowaniem? Ano, wielorakie pożytki.
Podczas kiedy my mamy skłonność do wyręczania naszych pociech dosłownie we wszystkim, bo nasze sterowniki opiekuńczości są w stałej gotowości, ojcowska świadomość często wciąż tkwi w epoce, kiedy dzieci głównie przydawały się do wyręki w gospodarstwie. Pasienia krów, przynoszenia wody ze studni i udziału w tzw.obrządku.
Dlatego nie przeszkadzaj, kiedy twój mąż w służbie idei wychowania pożytecznych członków społeczeństwa wyręcza się dziećmi w wynoszeniu śmieci, zakupach, czy myciu okien.
Albo koszeniu dwuhektarowego ogródka.
On to robi dla dobra ludzkości.
Leniwy facet to skarb. Chociaż mam złośliwego sąsiada, który zawsze mawia, że skarb to trzeba zakopać.
Ty też nie roztyjesz się i nie zniedołężniejesz, bo będziesz wiecznie zajęta obsługiwaniem swojego szczęścia. Wyrobisz sobie pamięć, żeby nie mylić półek w jego szafie, układając mu na nich wyprasowane uprzednio ubranka. Dogadzając jego delikatnemu podniebieniu rozwiniesz talent kulinarny tak, że potem wygrasz Masterchefa w przedbiegach. Gdybyś miała jakiś problem w ogarnianiu gospodarstwa domowego, to może nawet odwiedzi cię sama Perfekcyjna Pani Domu. Chyba rozumiesz, dlaczego ona nigdy nie odwiedza zapłakanych nad stanem swojego mieszkania mężczyzn? Zaprzęgliby ją do roboty i po programie nie tylko ozdobili śliczną główkę koroną z plastiku, ale jeszcze zaproponowali małżeństwo tonem nieznoszącym sprzeciwu. A jak wiadomo, ona ma już swojego Radosława.
I w ogóle wyrobisz sobie kondycję i charakter. Niepotrzebna ci siłownia, czy jakieś tam spa.
Masz wszystko w pakiecie exclusive, nazywanym w Polsce małżeństwem.
Leniwi mężczyźni to w ogóle creme de la creme ludzkości i słusznie ewolucja premiuje tą cechę. No bo co wielkiego zrobi taki pracuś? Drzewo wytnie, czy tam zasadzi, dom zbuduje, wielkie mi coś. A leniwi, w obronie swojego prawa do świętego spokoju, a to pralkę skonstruują, a to odkurzacz. Nawet GPS-a nam wynaleźli, żebyśmy sobie wreszcie jeździły gdzie chcemy i nie marudziły, że nie trafimy, bo kobiety nie umieją czytać map. A same samochody? Już nie dźwigasz ciężkich siat z hipermarketu, tylko sobie je elegancko przywozisz w bagażniku.
Więc nie patrz krzywo na swojego misiaczka, kiedy zalega wygodnie na kanapie, z której pokrzykuje na potomstwo “przynieś, wynieś, pozamiataj”.
Potomstwu to nie zaszkodzi, umówmy się, ty masz tendencje do rozpuszczania ich jak dziadowskie bicze. Oszczędzasz te swoje cuda, jakby były z chińskiej porcelany, podsuwasz pod nos śniadanka i obiadki. Wozisz po pracy na dodatkowe zajęcia i podpierasz ściany czekając, aż się skończą. A kiedy w swoich pokojach zrobią już bajzel nie do opisania, sprzątasz pod ich nieobecność, wygarniając z tornistrów zapleśniałe tam kanapki.
Ojcowska musztra zapewni niezbędny stan równowagi.
W dodatku zawsze jest szansa, że on, drzemiąc na owej kanapie, też dokona wielkopomnego wynalazku, który mu się przyśni jak Kekulemu wzór na pierścień benzenu.