Lwy są jedynymi towarzyskimi kotami, żyjącymi w stadach. Kuzyni tacy jak tygrysy, lamparty czy pumy są samotnikami. Lwie stado, jeśli chodzi o strukturę społeczną to na ogół kilka samic z młodymi i dominujący samiec, czyli ojciec lwiątek. Czasem przy rodzinie plącze się jeszcze jakiś przyszywany wujek, czyli rezydent. Całkiem udanie zostało to sportretowane w bajce “Król lew”. Co jakiś czas następuje próba przejęcia stada przez innego samca i jeśli walka o tron zakończy się jego zwycięstwem, morduje on wszystkie lwiątka, żeby samice szybciej weszły w stan rui, a on mógł przystąpić do rozpowszechniania swojego materiału genetycznego.
My nie żyjemy na sawannie i dawno już rozeszły się nasze genetyczne wspólne ścieżki, ale jakiś ślad lwich zachowań chyba w mężczyznach pozostał. Nie u wszystkich, na szczęście. No i raczej nie dochodzi do zagryzania nie swoich młodych. Natomiast wielu mężczyzn niechętnie związałoby się z kobietą, która już ma dzieci. Pamiętam, kiedy mój kolega wchodził w związek z bardzo atrakcyjną dziewczyną, sam będąc dość nienachalnej urody. I podczas, kiedy ja nie mogłam wyjść ze zdumienia, co ona w nim widzi, on uważał, że robi jej łaskę, bo “ją bierze z dzieciakiem”. Mijają wieki, a” panna z dzieckiem”, to wciąż wybrakowany towar.
Stanowiłoby to potwierdzenie teorii Richarda Dawkinsa, że jesteśmy tylko ładnym opakowaniem na helisę DNA, a geny rządzą. I ich chęć transmisji w przyszłość. Bo jeśli odrzucić teorię dominacji biologicznych popędów nad rozumem, to co to u diabła za różnica, że dziecko ma akurat MOJE geny? Nie lepiej żeby miało geny możliwie NAJLEPSZE ?
Pewnie mnie zaraz ktoś zmiesza z błotem, ale zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy będąc świadomymi nosicielami wadliwych mutacji i chorób genetycznych, koniecznie marzą o produkcji WŁASNEGO potomstwa. I grają w genetyczną ruletkę, bo może się uda. A potem cierpią oni i cierpią powołane na świat niewinne ofiary biologicznej loterii. Znam parę, która tak się bawiła w “do trzech razy sztuka” i, na swoje i dzieci nieszczęście, za każdym razem wyciągała z genetycznej talii Czarnego Piotrusia. Czy wiedząc o przenoszonych genetycznie obciążeniach nie należałoby się zastanowić nad sensem podejmowania takiego ryzyka? Adopcja to nie jest, oczywiście, opcja dla każdego i też niesie ze sobą rozmaite problemy. Ale może warto spróbować?
Wracając do tematu, to co to za problem, że kobieta jest już matką? Dziewiętnastowieczni górale z Zakopanego mieli do tej kwestii zdrowsze podejście. Panna z dzieckiem była na rynku matrymonialnym całkiem dobrym kąskiem, bo przynajmniej było wiadomo, że nie ma problemu z zajściem i donoszeniem ciąży. Oraz urodzeniem dziecka, a pamiętajmy, że do ubiegłego wieku śmiertelność okołoporodowa była sporym problemem.
Czyżby jednak niektórzy nasi koledzy sympatyczni przypominali tatusia Simby? To mogłoby też tłumaczyć parę innych zachowań. Bo na przykład to przeważnie lwice polują, a lew głównie żre i śpi.