Moja starsza córka poprosiła mnie o napisanie posta do moich rówieśniczek z ostrzeżeniem, że stare baby są takie zmierzłe, że młode pokolenie nie może z nimi wytrzymać. A to młodość rządzi, i trzeba, moje kochane, uważać. Bo nam potem nowego smartfona nie ogarną i lipa.
Według niej, ja jestem wyjątkiem. Dodałabym, że różnie z tym bywa, bo czasami też mam ochotę wysłać bliźnich na orbitę celnym kopem w dół pleców. Ale przynajmniej PR działa, jak widać, i dziecko ma o mnie dobre zdanie.
I faktycznie, jadąc samochodem przez miasto, powoli, bo ja się na ogół nie spieszę, widzę sporo kobiet w średnim wieku z charakterystycznym wyrazem twarzy. Na pewno znacie- kąciki ust w dół, same usta zaciśnięte w wyrazie niechęci, sylwetka pochylona pod ciężarem trosk całego świata. Zresztą wystarczy wejść do dowolnego urzędu żeby spotkać panią, która postara się dać nam do zrozumienie, że życie jest podłe, a ona uczyni je nam jeszcze gorszym.
Nawiasem, warto w życiu pamiętać o zasadzie, że PO 30-STCE CHARAKTER WYCHODZI NA TWARZ i na bieżąco skanować stan swojej psychiki, bo potem żadne botoksy nie pomogą skorygować wyrazu wiecznej goryczy na obliczu.
Sama też byłam na bardzo dobrej drodze do osiągnięcia tego uroczego image’u “na starą jędzę”.
Znacie ten dowcip?
-Jaka jest różnica między czarodziejką, a czarownicą?
-25 lat
Dodam od siebie, że zapewne jest to 25 lat spędzone na obsługiwaniu całego świata. Samo jakoś tak wychodzi.
Mechanizm jest prosty. Wystarczy usiłować sprostać wszystkiemu, co według społecznych oczekiwań KOBIETA POWINNA.
Powinna wyjść za mąż. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki umieć ogarniać całe gospodarstwo domowe, bo przecież mąż co najwyżej “pomaga”. Nieważne, że do tej pory kształciła się w tych samych koedukacyjnych szkołach. Prasowanie ma po prostu we krwi. Kursy gotowania przerobiła we śnie. Pielęgniarstwo wyssała z mlekiem matki, sprzątanie to jej naturalna potrzeba.
Powinna urodzić dzieci, to jest tak oczywiste jak to, że słońce wschodzi na wschodzie, a zachodzi na zachodzie. Inne opcje na życie to wynaturzenie. Powinna wraz z urodzeniem dzieci wyzbyć się wszelkich własnych pragnień i potrzeb, bo przecież odtąd to potrzeby dzieci są na pierwszym miejscu. Przy czym powinna bez sprzeciwu przyjmować wszystkie dobre rady i pouczenia, których świat jej nie szczędzi, bo przecież wszyscy wiedzą lepiej od niej, czego jej dziecko potrzebuje do szczęścia. Raz będzie to karmienie naturalne na życzenie, raz butelka co trzy godziny. Ale zawsze ktoś wie lepiej.
Powinna całą dobę świetnie wyglądać, a każda babska gazeta, którą weźmie do ręki, pouczy ją o odpowiednich dietach i co ma robić, żeby związek kwitł. ONA MA ROBIĆ. On nie musi. Wystarczy, że jest. I tak dalej, lista jest długa i każda z nas ją zna. A jak zapomni, to jej zaraz przypomną wszystkie reklamy proszków do prania, batoników i zupek.
Ambitna ze mnie sztuka i bardzo się starałam. Znacie to? To nie tak, że ktoś konkretny mi kazał, czy wymagał. To ja sama sobie kazałam, bo chciałam być NAJ. Najlepszą żoną, matką, kobietą w wersji de lux. Śmiałyśmy się z przyjaciółką, że hinduska sześcioręka Lakszmi przy nas wymięka. I tak to trwało.
Aż do śmiertelnego zmęczenia i kompletnego znudzenia.
I pewnego majowego weekendu dawno temu.
Wtedy to zapisałam się na kurs paralotniowy, a latanie w przestworzach jak kolorowy ptak, przypomniało mi, że życie to nie tylko OBOWIĄZKI.
Że poza rolą matki, żony, córki i lekarza, które gram na co dzień, jestem jeszcze JA. A w środku mnie zapomniana, wciśnięta do kąta mała dziewczynka, która potrzebuje ZABAWY. RADOŚCI. WOLNOŚCI.
Według teorii psychologicznej, zwanej analizą transakcyjną, każdy z nas ma w sobie wewnętrznego Rodzica, Dorosłego i Dziecko.
Rodzic, to ta nasza część, która nieustannie przypomina nam co POWINNIŚMY. Cały zestaw nakazów, zakazów i ograniczeń przekazanych nam w procesie wychowania przez rodziców, szkołę, religię, społeczeństwo. Nie żyjemy w dżungli, musimy znać reguły. Czasem po to, żeby je podważyć.
A Dziecko mówi nam, czego CHCEMY. Dziecko to emocje, śmiech, płacz, radość istnienia. To Dziecko kocha, pragnie, cieszy się. ŻYJE.
Dorosły tym wszystkim zarządza i wybiera. Mówi nam, co nam się w danej chwili “opłaca”.
Dobrze jest nam wtedy, kiedy panuje równowaga, kiedy te trzy aspekty naszej osobowości żyją w zgodzie. Ale wiele kobiet tak mocno stara się zadowolić wewnętrznego Rodzica, że zupełnie zapomina o Dziewczynce. O swoim Wewnętrznym Dziecku, które lubi się cieszyć słońcem, być czasem nieodpowiedzialne, nie martwić się o nikogo.
Ty też masz swoją Dziewczynkę. Może siedzi zapomniana w ciemnej komórce i już ledwo żyje.
Ona tam czeka. Nakarm ją.