Idiotyczny tekst ministra stał się powodem internetowej beki z cymbała, który nie widzi niestosowności ubolewania nad trudem dociągania do pierwszego, kiedy ma się kilkanaście tysięcy miesięcznie dochodu. I jak chodzi brzegiem Wisły to mu kaczki chleb muszą rzucać.
Słusznie pisze w swoim felietonie w “Wysokich Obcasach” Kasia Nowakowska, że mamy w Polsce problem prawdziwej biedy, niskich zarobków i nawet 500+ nie pomoże wielu ludziom wyrwać się z niedostatku. O tym, że bardzo wielu Polaków naprawdę nie może dociągnąć do pierwszego, bo mimo, że pracują, to zarobki mają żenująco niskie, świadczy popularność różnych “Chwilówek” i reszty lichwiarzy. Uważam, że to bardziej niemoralne niż dzielnice rozpusty w Amsterdamie i mające gorsze skutki dla zdrowia niż legalna marihuana. Człowiek, który pracuje i, mimo tego, nie stać go na jedzenie, mieszkanie i ubranie to skandal w kraju, który aspiruje do grona rozwiniętych.
Ale ja nie o tym. Może byśmy się tak zastanowiły, kto jest do cholery, odpowiedzialny za to, że czegokolwiek się kolejne pokolenie w tym kraju dorobi, to natychmiast następuje rozpierducha niwecząca wszelkie wysiłki? Jasne, że nie odpowiadamy za położenie geopolityczne, ale za decyzje polityczne już tak. Może zanim się kolejny raz damy ponieść uwielbieniu dla takiego na przykład Powstania Warszawskiego, to zauważymy, że piękna Praga wciąż stoi? Ja nie ujmuję bynajmniej bohaterstwa samym powstańcom, ale ludzi, którzy wysłali dzieci z butelkami z benzyną przeciw czołgom, chętnie wytarzałabym w smole i pierzu, zamiast im stawiać pomniki. Gdyby chodziło o moje dzieci, to kazałabym im spadać razem z hasłami o patriotyzmie. Zagłada miasta i śmierć 100 tysięcy ludności cywilnej to trochę zbyt słona cena za pokazanie, że nigdy się nie poddajemy. Zginął kwiat narodu, jego przyszłość, najlepsi z najlepszych. A po wojnie trzeba było ogromnego wysiłku by Warszawę odbudować. Gdyby stała, energia mogłaby pojść na coś innego.
Cofając się w historii co i rusz napotykamy na akty tyle bezprzykładnego, co rujnującego kraj, bohaterstwa. A my to wielbimy, czcimy i podziwiamy. W szkole każemy dzieciom się uczyć o kolejnych powstańczych zrywach, za to ze świecą szukać by wśród lektur książki takiej jak “Skąd przychodzimy?Opowieści z drugiego kwadratu” Bratkowskiego. O ludziach, którzy wygrywali ciężką pracą i budowaniem, zamiast przegrywać i burzyć.
Teraz też bez przerwy słyszę o wstawaniu z kolan i że my to całemu światu pokażemy. Jasne. Już raz nie oddawaliśmy ani guzika. Choćbyśmy mieli zrujnować kraj na pokolenia. A potem będziemy znowu z troską pochylać się nad najbiedniejszymi. Zamiast dać im się w końcu spokojnie dorobić.
Idę do pracy zanim mnie szlag trafi.
Roześmiałam się w głos jak przeczytałam… ” […] jak chodzi brzegiem Wisły to mu kaczki chleb muszą rzucać…”
Ale co do artykułu, to gloryfikowanie “bohaterstwa”, które wyniszcza całe pokolenia, powinno mieć pewne granice…. historia, historią ale mamy tu i teraz… więc nie ma potrzeby ciągłego patrzenia wstecz, bo od tego “patrzenia “, zamiast do przodu.. to cofamy się w tył….:(
Efekt… naszych dzieci nie ma w kraju… nie chcą tu mieszkać, bo nie widza tutaj swojej przyszłości… A potem my, rodzice, aby być z nimi w częstym kontakcie, uczymy się korzystania z nowych technologi, aby nie zrujnować swojego budżetu na rachunki telefoniczne…
Pozdrawiam serdecznie
Violetta Cieśla -Viollet.pl
lepiej żeby wyjechaly niż zostaly na następnych barykadach 🙂