Czas świąteczny to, oczywiście, czas odwiedzania się rodzinnego, chcemy, czy nie chcemy. I znam wiele relacji młodzieży w wieku studenckim, która już się wprost doczekać nie może kolejnej porcji dobrych rad udzielanych w najlepszej wierze przez starszych krewnych. Zwłaszcza uwiebiam te dotyczące tzw. “opłacalnych kierunków studiów”. Jasna sprawa, dominującą pozycję w rankingu od lat zajmują ex aequo prawo i medycyna. Już dosłownie nie wiadomo co lepsze. Czy odwalać po studiach bezpłatne staże w cwanych kancelariach wykorzystujących owych dobrych rad ofiary i ogólną nadprodukcję absolwentów, czy rozkładać materace żeby sobie postrajkować z lekarzami rezydentami.
A starsze pokolenie na rzeczywistosć ślepe i głuche, wie swoje. Bo przecież wiadomo, że nie ma ubogich lekarzy po 40-stce, ani bezrobotnych prawników po adwokackiej aplikacji. Tyle, że dla dwudziestolatka perspektywa czterdziestki jest słabo wyobrażalna. Zupełnie inaczej niż dla 70-letniej babci. Furda wrodzone predyspozycje i talenty, nieważne zainteresowania. Liczy się bezpieczeństwo. Co z tego, że iluzoryczne. I mogą sobie pisać nauczyciele duchowi, że największe sukcesy osiągniemy w tym, co nam przychodzi z najmniejszym wysiłkiem, do czego mamy naturalny dryg. Ciocia Klocia wie lepiej, bo córka koleżanki jest okulistką i postawiła dom. Ta religia posiadania własnego domu to też osobny rozdział. Nie wiem czy to pokłosie wojen, zaborów czy pańszczyzny, ale na punkcie murowania swojego własnego, najczęściej brzydkiego jak nieszczęście, klocka, Polacy mają szajbę jak kraj długi i szeroki. To nic, że zakładają sobie na szyję łańcuch trzydziestoletniego kredytu i zostają na własne życzenie niewolnikami banku. Nie szkodzi, że trzeba tego cholerstwa potem pilnować jak pies kości, bo okradną. I, że zamiast jechać na wakacje to się maluje elewację. Ważne, że jak przyjedzie rodzina na święta to jest ich gdzie przenocować w ilości dziesięć sztuk. I można się pochwalić arcydziełem architektonicznym, na widok którego co wrażliwszym estetycznie przechodniom serce staje w gardle.
Kochani, jak to mówi młodzież, zupdejtujcie się do nowych czasów, jeśli chcecie, żeby wasze dobre rady miały cień sensu. Nie wiem, czy zauważyliście, ale w ciągu ostatnich dziesięciu lat powstały setki nowych profesji, o których wam się w siermiężnym PRL-u nie śniło. W dodatku mamy otwarte granice, a za nimi piękny, kolorowy świat do poznania. I wynajęta kawalerka w NY to może być ciekawsze rozwiązanie dla młodego człowieka niż willa w Pcimiu Dolnym. Model-wyjść za mąż, urodzić dzieci i spłacać kredyt przez resztę życia jednak nieco ostatnio stracił na atrakcyjności. Poza tym, najpierw odpowiedzcie sobie szczerze na pytanie, czy gdybyście teraz byli młodzi, piękni i znali biegle angielski to sami byście z własnych rad skorzystali?
No właśnie.