Kiedy jesteśmy niemowlętami żmudnie uczymy się najprostszych czynności.
Wielokrotnie powtarzane pozwalają nam wyrobić sobie odpowiednie szlaki neuronalne.
I potem przez większą część realu możemy jechać “na autopilocie”, co jest niezbędnym warunkiem normalnego funkcjonowania. Nie dałoby się żyć, gdybyśmy nad każdą czynnością musieli się zastanawiać.
Chodzimy, siadamy, jemy i tak dalej, automatycznie. To wszystko po to, żeby nasz mózg dysponował wolnymi mocami przerobowymi do najważniejszej czynności, do jakiej jest przeznaczony-
uczenia się i przewidywania przyszłości.
Neurolodzy zbadali, że nasz mózg bez przerwy tworzy prognozy dotyczące przyszłych wydarzeń po to, żebyśmy w ogóle byli w stanie podejmować decyzje. Robi to, oczywiście, na podstawie wcześniejszych doświadczeń, a do oceny używa znanego nam dobrze systemu nagrody. Do podejmowania, lub nie, określonych działań jesteśmy popychani za pomocą dopaminy, która działa jak chemiczny rzeczoznawca, oceniający, które z działań bardziej nam się opłaci. Z tym, że ten rzeczoznawca obarczony jest poważnym nałogiem i nie do końca można mu ufać.
A mianowicie jest nałogowo uzależniony od natychmiastowej gratyfikacji.
Na przykładzie.
Mamy do wyboru spacer w majowym słońcu, albo napisanie zaległej pracy semestralnej.
Na trzeźwo nasz rzeczoznawca umie policzyć, że spacer to jakieś 20 punktów, a praca 200, bo jak oblejemy, to z uczelni won. Ale tak go upaja śpiew ptaków i zapach bzu, że zamiast siedzieć grzecznie w bibliotece, lądujemy w parku na lodach.
Żeby sobie poradzić z własnym układem nagrody i jego podatnością na urok teraźniejszości, musimy zachować się jak grecki bohater spod Troi. Odyseusz, kiedy dowiedział się, że musi w drodze do domu przepłynąć koło wyspy syren, których śpiew zniewala żeglarzy, kazał marynarzom zatkać sobie uszy, a siebie samego przywiązać do masztu i nie odwiązywać choćby błagał i wył. Czyli wiedząc, że tak samo jak inni, nie oprze się pokusie, wyobraził sobie siebie z przyszłości i racjonalnie zorganizował wszystko tak, żeby uchronić się od pochopnych działań na własną zgubę.
Tego typu układ między sobą samym z teraźniejszości, a sobą z przyszłości neurolodzy nazywają
KONTRAKTEM ODYSEUSZA.
Co z tego dla nas? Sporo.
Musimy się nauczyć zawierać ze sobą takie kontrakty, jeśli chcemy skutecznie opierać się pokusom, którym uleganie przyniesie nam większą szkodę w przyszłości, niż przyjemność obecnie. Prosty przykład. Skoro wiemy, że naszą słabą stronę stanowi uleganie oszukańczym sklepowym promocjom, a szafa nam się nie domyka, to przelewajmy część pensji na niezrywalne lokaty, ZANIM wejdziemy do centrum handlowego. Nie potrafimy oprzeć się słodyczom, a nie chcemy przytyć? ZERO ciasteczek “dla gości” w domu. I tak dalej.
Przywiąż się do masztu.