Książkę Sylwi Kubryńskiej “Mama” przeczytałam jednym tchem. Czuję ją każdym nerwem, jakby autorka wyciągnęła mi z głowy moje własne myśli, odczucia i tęsknoty. Mimo, że książka jest w zasadzie o matce samotnie wychowującej. W dodatku żyjącej w niedostatku. Ani jedno, ani drugie nigdy mnie nie dotyczyło. Przynajmniej formalnie, bo samotną matką czułam się wiele razy. Chociaż mam męża i zawsze do pomocy byli ofiarni dziadkowie. Ale ciężar odpowiedzialności jednak spoczywał na mnie, przynajmniej ja tak to czułam. Inni pomagali. Każdy katar, gorączka, czy wysypka to w mojej głowie zawsze była moja wina. Tak samo każde niepowodzenie towarzyskie czy szkolny problem.
A ja sama, przez wiele lat, zupełnie tak samo jak bohaterka, nie byłam sobą- tylko MAMĄ. Tym ofiarnym bytem przeznaczonym do opieki nad potomstwem, pozbawionym własnych potrzeb, potrafiącym znosić bezsenne noce, odpowiadającym na setki pytań, ogarniającym logistykę szkolną, kulinarną i emocjonalne burze.
W Polsce matka to z założenia ideał, istota zdolna do wszelkich poświęceń i wyrzeczeń. Bo przecież kocha.
Bardzo współczuję matkom protestującym w Sejmie ze swoimi niepełnosprawnymi dziećmi i domagającymi się prawa do godnego życia. Bo mój wyrok dawno się skończył, a ciężkie roboty zaowocowały dwiema cudownymi córkami, pięknymi, zdolnymi, samodzielnymi. Więc było warto. Teraz mam swoje życie, swoje ciało i swoje noce dla siebie, a serce ogrzewa miło myśl, że dobrze się spisałam. Budzę się rano ze świadomością, że mogę iść dokąd chcę i za nikogo nie odpowiadam. Jestem wolna.
Ich odsiadka w więzieniu macierzyństwa nie skończy się nigdy. Nikt nie jest zainteresowany nawet przyznawaniem przepustek. Nie będzie skrócenia kary za dobre sprawowanie. Nigdy nie zobaczymy ich twarzy zza murów poświęcenia, samozaparcia i pracy nad siły. A choćby nie wiem jak bardzo się starały i ile z siebie dawały, to ich pisklęta nigdy nie rozwiną skrzydeł i nigdzie nie polecą. Za to z powiek spędza im sen myśl, co z nimi będzie, kiedy matek zabraknie. Społeczeństwo oczekuje od nich wzorowej postawy i nienarzekania. Na podły los, pecha i życiowe męczeństwo. Przecież cokolwiek powiedzą, są świadome, że dzieci to usłyszą. Więc mogą tylko powtarzać jak bardzo je kochają. Nie wywalczą wolnych niedziel jak kasjerki z Biedronki. Niesprawiedliwie skazany Tomasz Komenda za 18 lat spędzonych w zamknięciu domaga się od państwa 10-ciu milionów odszkodowania. Od kogo mają domagać się zadośćuczynienia one za swoje ukradzione życie?
Politycy, którym z ust nie schodzi świętość życia nienarodzonego, jakoś dla tego narodzonego i potrzebującego kasy, nie mają czasu. Kościół też nie pali się do odessania się od państwowej sakiewki, żeby było na zasiłki, rehabilitację, albo wczasy. Opozycja korzysta z okazji do lansu, ale kiedy miała władzę, nie zrobiła nic. Kaja Godek, którą uważam za psychopatkę, niezdolną do współczucia, jakoś zniknęła sprzed kamer. Są same, jak zawsze.
Gdyby Breivik mógł zajrzeć do polskiego sejmu miałby niezły ubaw. Zabił 77 osób i w porównaniu z polskimi matkami dzieci niepełnosprawnych żyje sobie w luksusie. A one tylko dały życie.
Za co ta kara?
Mocne. I prawdziwe. Dziękuję Wiedźmo za te słowa i Twój blog 🙂
Miło mi Ciebie gościć 🙂
Mocne. I prawdziwe. Dziękuję Wiedźmo za te słowa i Twój blog 🙂
Miło mi Ciebie gościć 🙂
Jakie prawdziwe….I ta straszna niemoc, znikąd pomocy tylko hejt obrzydliwy
no bo przecież jak jesteś MATKĄ to już prawa człowieka nie dla Ciebie..
Jakie prawdziwe….I ta straszna niemoc, znikąd pomocy tylko hejt obrzydliwy
no bo przecież jak jesteś MATKĄ to już prawa człowieka nie dla Ciebie..
Jak zawsze Wiedźmo trafiłaś w sedno.
Matka to już nie człowiek, nie kobieta to chodzące poświęcenie dla dzieci… Nieważne czy samotna czy “w pakiecie rodzinnym” Zawsze najbardziej odpowiedzialna jest matka (przynajmniej w kwestii porażek bo do sukcesów jakie odniosą dzieci kilku chętnych do współudziału zawsze sie znajdzie)
Żeby nie bylo ja swoje dzieci mam i kocham bardzo! Ale frustracja macierzyńska niestety obca mi nie jest…
A protestujące rodziny niepełnosprawnych podziwiam i jestem za nimi w 100% Patrząc na ich oddanie, wstyd mi za siebie…
Czy te moje zdrowe rozbrykane dzieci naprawdę tak wiele ode mnie wymagają?? Czy naprawdę tak wiele siebie musze poświęcić??
Czasem trzeba tylko zmienić perspektywę z której patrzymy…
pewnie, że ze zdrowymi jest łatwiej, ale to nie znaczy, że ŁATWO ..
Jak zawsze Wiedźmo trafiłaś w sedno.
Matka to już nie człowiek, nie kobieta to chodzące poświęcenie dla dzieci… Nieważne czy samotna czy “w pakiecie rodzinnym” Zawsze najbardziej odpowiedzialna jest matka (przynajmniej w kwestii porażek bo do sukcesów jakie odniosą dzieci kilku chętnych do współudziału zawsze sie znajdzie)
Żeby nie bylo ja swoje dzieci mam i kocham bardzo! Ale frustracja macierzyńska niestety obca mi nie jest…
A protestujące rodziny niepełnosprawnych podziwiam i jestem za nimi w 100% Patrząc na ich oddanie, wstyd mi za siebie…
Czy te moje zdrowe rozbrykane dzieci naprawdę tak wiele ode mnie wymagają?? Czy naprawdę tak wiele siebie musze poświęcić??
Czasem trzeba tylko zmienić perspektywę z której patrzymy…
pewnie, że ze zdrowymi jest łatwiej, ale to nie znaczy, że ŁATWO ..