Czytam dla Was, drogie wiedźmy, te Rollowe mądrości i proszę docenić moje poświęcenie. Przy okazji zetknęłam się z ruchem MGTOW i poszerzam sobie horyzonty, bo nie miałam pojęcia, że powstał jakiś ruch wyzwolenia mężczyzn spod kobiecego ucisku, a tu proszę, będą ich miliony.
Rollo Tomassi, po doradzeniu w pierwszych rozdziałach książki mężczyznom, żeby z samców beta, czyli uległych kobietom cip stawali się samcami alfa, czyli “prawdziwymi mężczyznami”, przez następne dwieście stron właściwie nie zajmuje się niczym innym jak propagowaniem pojęcia GRY, czyli mówiąc w skrócie rozważaniami jak “prawdziwa męskość” pozwala zdobywać i utrzymywać przy sobie kobiety. No alleluja i do przodu, a już myślałam, że prawdziwi mężczyźni to jednak powinni mieć ciekawsze rzeczy do roboty niż zaliczanie kolejnych panienek w klubach. Jakiś biegun zdobyć na przykład? Dom zbudować własnymi rękami i dobrą relację z partnerką? Syna wychować? Wziąć udział w X-Alps? Nie, nic z tego, okazuje się, że papierkiem lakmusowym męskości jest ilość chętnych do rozłożenia nóg pań. Im młodszych, tym lepiej, byle nie podpaść prokuratorowi. Oczami duszy już widzę te kolejki licealistów żądnych poznać reguły GRY pod empik-iem.
No i tu przechodzimy do mądrości wyznawców ruchu MGTOW ( Men Going Their Own Way) w Polsce. Posłuchałam kilku pogadanek i właściwie dość powtarzalną ideą jest w nich taki mniej więcej komuniakt :“Chciałyście równouprawnienia, to my się teraz z Wami nie będziemy żenić”.
Oj, bo się popłaczę. Miłosiernie pominę dane jednego pana, któremu równouprawnienie kojarzy się głównie z możliwością przywalenia kobiecie “z dyńki”, bo w końcu jest takim samym człowiekiem i czemu nie. A ochrona, która go za to wyprowadziła z klubu, to nie rozumie nic a nic i życie nadal nie jest sprawiedliwe.
Do tych przestróg przed żeniaczką nieodmiennie dołączana jest pogadanka, że to nam zależy, bo mamy największą “wartość rynkową” koło 20-stki, a potem to ona tylko spada, więc nam się spieszy. A im tylko rośnie, w miarę upływu lat stają się coraz bardziej pożądani na seksualnym “rynku”. Więc no way, usychajcie sobie głupie baby i cierpcie, kiedy odrzucamy wasze oświadczyny. Bo właściwie to kobieta powinna na kolanach oświadczać się mężczyźnie tyle ma do zyskania.
Nie mogę jakoś oprzeć się wrażeniu, że niby to tacy “prawdziwi mężczyźni”, a fochy mają jak dzieci w przedszkolu. W dodatku te dzieci dostały dropsa pod nazwą socjobiologia i cukier im się rzucił na mózg.
Po pierwsze, nie wydaje mi się, żeby męskość mierzyła się ilością rozdziewiczonych licealistek, ale co ja tam wiem. Każdemu jego miarą, nie będę się czepiać. Ja tam zawsze wolałam facetów, którzy mieli poważniejsze zainteresowania, ale to pewnie dlatego, że przegapiłam lata swojej “największej wartości rynkowej”, bo robiłam trudne studia. Pamiętam tylko, że kiedy propozycję randki tuż po maturze złożył mi o 10 lat starszy nauczyciel to wydawał mi się obleśnym staruchem. Także chłopaki, życzę powodzenia, dobrze tylko, że nie możecie usłyszeć komentarzy, które wymieniają potem między sobą te podrywane przez 40-latków dwudziestki. Lojalnie też uprzedzam, że jak któryś spróbuje tego z moją córką, to się to dla niego dobrze nie skończy.
Po drugie, mogę od ręki wyliczyć mnóstwo powodów, dla których to nam się małżeństwo nie opłaca, bo dokłada mnóstwo obowiązków, a odziera zazwyczaj związek z namiętności, że o romantyzmie nie wspomnę. Najczęściej to facet zyskuje najtańszą służącą świata, która nie dosyć, że chatę obrabia, to jeszcze pensję własną przynosi. Może to być fajny deal właśnie z alfą, zarabiającym krocie, ale nie ma wielu korzyści z małżeństwa z fajtłapowatym betą, więc się nie dziwcie, panowie, że wam się nie ułożyło.
Po trzecie, ja się nie obrażam na panów, którzy wygłaszają te mądrości o spadku naszej wartości rynkowej z każdym rokiem, począwszy od roku życia dwudziestego. I nie wykłócam się z tezami, że kobieta to się starzeje jak mleko, a mężczyzna jak wino. Wino z polskich winnic, hmm..
Patrzę na zdjęcia grupowe typu “20 lat po maturze” i tylko się śmieję.
Kurdę, rozczarowanam. Cofnęłam się do poprzedniej notki i ze smutkiem wyklułam wniosek, że stulejki same nie wymyśliły tych mądrości, tylko odgapiły od jakiegoś guru. Zawsze jest jakiś guru – taka najalfiejsza alfa. No ale od początku. Ty się poświęcasz, a ja wczoraj w ramach piątkowego restartu (tak mi się już nie chciało pracować, że łojeju) przerzucałam sieć i trafiłam właśnie na jakieś stulejkowe forum. Takie, wiesz, kobietom wstęp wzbroniony, mogą tylko czytać (i uczyć się od mądrzejszych). Klepiemy się po pleckach i żalimy na ten podły świat, który wmawia kobietom, że mogą i powinny coś więcej niż rodzić i wspierać misia. Każdy jeden tam to alfa ze świetnym wyglądem i 5-cyfrową wypłatą. Rzecz jasna to oni wybierają kobiety. A jeśli nie wybierają, to to były głupie kobiety.
Co się uśmiałam, to moje, ale jednak to smutne, jak tak wejść w analizę. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko takim miejscom. Niech mają chociaż takie fora, gdzie mogą sobie fantazjować. Problem w tym, że może tam wejść jakiś młody, w miarę ogarnięty, tylko zagubiony facet i będzie go uczyć jak żyć koleś po rozwodzie, sfrustrowany i zły na kobiety. Na przykładzie Mikkego wiemy, że nieważne jak bredzisz, byle z pewnością siebie i zawsze znajdą się klakiery. Tu też. I potem taki facet, myszka przefarbowana na tygryska, idzie na łowy i przeżywa traumę, bo jak wcześniej był spławiany, tak teraz jest spławiany z plaskaczem. Oczywiście, na te ich chłyty marketingowe może złapać się jakaś mariolka. Czemu nie, jaki książę, taka księżniczka. Jeśli chcą spędzić życie w ten sposób, zamiast uczyć się na swoich błędach – kto im broni. Biali rycerze (dla “alf” jelenie czy frajerzy) ułożą sobie życie, a oni… będą fruwać. I dalej pisać bajki na forach 🙂
No takie to właśnie alfy, pożal się Boże.. Głównie alimenciarze, co to by się zajęli dziećmi, ale te wredne matki im nie pozwalają, bo wolałyby żeby po trzeźwemu..I datego potem trzeba się uganiać za gimnazjalistkami, bo żadna mądrzejsza tego nie kupi, a dodawać ideologię..
Patrząc na ,,rocznikowych” podstarzałych polskich mężczyzn nigdy nie spróbowałabym wina z polskich winnic 😉 Mimo, że sama nie jestem miss i nawet jakbym miała ponad 60 lat. No cóż…
nasi kochani Królewicze z przeceny…:-) no, ale niech sobie pomarzą…