Pewnie się narażam, ale jakoś nie potrafię podzielić tych wszystkich wzniosłych uczuć patriotycznych z okazji stulecia niepodległości. Może to dlatego, że po wielu życiowych nauczkach, nie lubię przepłacać. A może dlatego, że ze wszystkich szkolnych przedmiotów najbardziej przemawiają do mnie biologia i matematyka. Albo z nadmiaru wyobraźni. A może dlatego, że jeśli coś mi podają jako oczywiste, to lubię zapytać- a dlaczego? Czemu to niepodległość danego regionu ma być większą wartością niż dobrostan jego mieszkańców? W takiej, dajmy na to, starożytności, lepiej było być rzymską prowincją niż żyć niepodlegle pod panowaniem rodzimych Wandali. Rzymskie prawo, rzymskie drogi, grecka kultura, ech, łza się w oku kręci..
I tak sobie myślę, co by to było, gdybyśmy nie byli tacy ofiarni w odzyskiwaniu utraconej przez własne lenistwo i głupotę ojczyzny. Odpuścili sobie powstanie listopadowe, styczniowe i Legiony. Nie tracili majątków w popowstaniowych konfiskatach, tylko brali przykład z Karola Brzostowskiego i budowali małe Rzeczpospolite Sztabińskie, kto nie wie co to, proszę wyguglać, warto. Kształcili synów na inżynierów i uczyli brać przykład z Hipolita Cegielskiego, zamiast z Waleriana Łukasińskiego. Robili kariery jak minister skarbu u Franciszka Józefa, Julian Dunajewski. Maria Skłodowska-Curie też nie potrzebowała niepodległości żeby dostać dwa Noble i zostać największą Polką w dziejach. Potrzebowała żyć i móc się uczyć.
Z puntu widzenia biologii sukces to przetrwanie danej linii genetycznej. To, że żyjesz i czytasz ten tekst, to znaczy, że setki pokoleń twoich przodków go odniosły i przekazały swoje geny w przyszłość. Niezależnie od tego jakim akurat mówiły językiem i pod czyją administracją starały się przetrwać. Więc zanim bezmyślnie powtórzysz- jestem dumny z moich przodków, bo ginęli za Ojczyznę, to sprawdź sobie genealogię, bo to nie musi być wcale takie oczywiste. Albo akurat twoi nie ginęli, albo zostawiali po sobie sieroty skazując je na biedę i poniewierkę.
Z powodu drugiej wojny światowej naród polski stanął na krawędzi biologicznej zagłady. Przyznają to nawet apologeci patriotyzmu jako takiego. A gdybyśmy tak nie odzyskali tej przereklamowanej niepodległości w 1918? Co właściwie z nią zrobiliśmy? Aha, nie oddaliśmy ani guzika. Jakby to ująć? Prowadzenie genialnej polityki zagranicznej mamy po prostu we krwi. Tej przelanej. Cykliczne wycinanie elity narodu spowodowało, że obecnie jest jak jest.
Wracając do political fiction. Fakt, zabór rosyjski miałby bardzo w plecy. Ale reszta? Po co Hitler miałby wyruszać na wschód? Pierwotnym jego planem było przecież zaatakowanie Francji. Ilu pięknych chłopców i dziewcząt nie musiałoby ginąć w 1939, jak oglądamy to w bardzo wzruszającym filmie p.t. “Jutro idziemy do kina”? Czy ich rodzice machaliby tak entuzjastycznie chorągiewkami na powitanie Legionistów gdyby mogli zajrzeć w kryształową kulę? Oni nie wiedzieli. My tak. Nauczyliśmy się czegoś?
To oczywiście tylko takie luźne dywagacje, bo wszyscy wiemy, że niepodległość jest cudowna i wspaniała. I warta każdej ceny. Ciekawe czy podzielają to zdanie Polacy w Kazachstanie, którzy w ogóle by się tam nie znaleźli, gdyby nie mieli takich patriotycznie nastawionych przodków. Albo co by na ten temat mieli do powiedzenia warszawiacy, którzy zginęli w czasie, z góry przegranego, Powstania?
A już całkiem najciekawsze jest to, że najwięcej do powiedzenia o chwale ginięcia za Ojczyznę mają ci, co przeżyli. Zaś najbardziej niezłomnie patriotyczna jest amerykańska polonia.