Taka rozmowa. Dziecko, w dalekim mieście na studiach, melduje przez telefon, że przeziębione. Tygrys, ojciec roku, właśnie wybiera się do tegoż miasta w interesach. Ja, jako matka martwiąca się, przykazuję dziecko namierzyć i sprawdzić stan zdrowia. Reakcja ojca roku- ale przecież mogę się zarazić? Kurtyna.
(p.s. Zaniepokojonym wyjaśniam, że sprawdził, dla mnie zabawna była pierwsza, automatyczna reakcja.)
Tym właśnie przeważnie, choć to nie reguła, wydaje się różnić miłość macierzyńska od ojcowskiej. To znaczy, nie tym, że facet się boi zarazić, tylko tym, że mimo deklarowanych uczuć, myśli przede wszystkim o sobie, a dopiero potem o reszcie. Zupełnie niepotrzebna jest panom samolotowa instrukcja dotycząca masek z tlenem, instynktownie każdy z nich najpierw poda tlen sobie. Natomiast matki lepiej pouczyć, bo pomdleją montując maskę najpierw potomstwu.
Podobnie z deklarowaną miłością romantyczną. Najpiękniejszy komplement z ust mężczyzny brzmi “Jak MI z Tobą dobrze“. Koniec cytatu.
I o ile, w przypadku dzieci, wolę zostać przy swojej wersji, bo to gwarantuje lepszą przeżywalność potomstwa i nic tu, kochane, nie zmieniajcie, to już w przypadku relacji damsko-męskich warto brać przykład.
Czyli, przymierzając na nowego narzeczonego garnitur z marzeń, skup się, kochana, na tym, jak Tobie z nim jest. Zamiast na tym żeby jemu ścielić pod stopy płatki róż w nadziei usłyszenia owego cytowanego komplementu. Bo i tak na początku będzie najlepiej jak to z tym panem w ogóle jest możliwe. Więc jak na starcie coś zgrzyta to nie zaciskaj zębów, nie dostosowuj się, nie naginaj, tylko lepiej spuść pana po brzytwie, bo raczej się nie poprawi.
A już na deklarację “kocham Cię” trzeba popatrzeć przez mikroskop, bo najprawdopodobniej znaczy ona całkiem co innego dla niego, a co innego dla ciebie. W ogóle warto zawsze uściślać znaczenie różnych pojęć dla różnych osób, ale w tym wypadku szczególnie. Bo nawet jeśli ty w uszach słyszysz już marsz weselny, albo co najmniej śpiewy słowicze, to całkiem możliwe, że on chciał zwięźle wyrazić swoją ochotę do przelecenia ciebie parę razy i pochwalenia się kumplom, że właśnie “wyrwał” fajną laseczkę. Faceci nie są imbecylami (na ogół), chadzają z nami do kina na komedie romantyczne i dobrze wiedzą, że ten guzik działa.
Jest jeszcze wersja dla koneserek, czyli pan, który deklaruje, że się nigdy nie deklaruje, tylko “daje do zrozumienia”. Ma to wywołać w wybrance wrażenie niesamowitej wprost głębi zainteresowanego i dreszcz oczekiwania, że może kiedyś padną upragnione słowa, będące muzyką anielską dla jej uszu i od tej pory pan się zaangażuje po kokardę. I obrączkę. Nic bardziej mylnego. Same słowa nadal nic nie znaczą, uprzednie wahania to była tylko taka pozłotka dla podbicia stawki. Prawdę o facecie mówią czyny, nie słowa, i dobrze o tym pamiętać.
Absolutnie nie twierdzę, że mężczyźni nie są zdolni do miłości, broń Boże. Mniej zrównoważeni młodzieńcy potrafią się nawet posunąć do samobójstwa z powodu złamanego serca. Trochę im ta skłonność mija z wiekiem na szczęście. Psychologia twierdzi nawet, że mężczyźni szybciej się zakochują. Skłonna byłabym się zgodzić, jeśli przez zakochanie rozumiemy nagły przypływ pożądania, a już niekoniecznie chęć utrzymywania przez ćwierć wieku wspólnych dzieci.
Twierdzę natomiast, że rzadko zdarza się facet czujący miłość do kobiety, z którą mu źle. A w drugą stronę, niestety, bywa różnie. Koronnym dowodem współuzależnione żony alkoholików i ofiary przemocy domowej. To skrajność, ale trwanie kobiety w związku, w którym jest jej źle, nudno i niemrawo, to powszechna żeńska przypadłość. Podobno ma to związek z dzieciństwem i tym, jak traktowali nas rodzice. Nie wiem, mnie traktowali dobrze, więc nie mam skłonności do relacyjnego masochizmu, choć nie twierdzę, że żaden facet w życiu nie dał mi w kość. Tylko zwykle długo to nie trwało, instynkt samozachowawczy działa u mnie bez pudła.
Zanim przyjmiesz kolejny bukiet “na przeprosiny” i usłyszysz “kocham cię” to pomyśl sobie, że kwiatki są bardzo tanie w dzisiejszych czasach.
A słowa jeszcze tańsze.
A z samobójstwa się wyrasta 😉 Ubawił mnie ten ojciec roku, bez dwóch zdań 🙂
bardziej z histerycznych zachowań typu “żyć bez niej/niego nie mogę, zabiję się”
a ile jesteście po ślubie?
Mój tata też by do mnie przyjechał z kontenerem leków (i też jestem na studiach). Więc na szczęście nie każdy jest niedzielnym ojcem roku. Może Wiedźmo po prostu miałaś taki niefart (bez urazy) 😉 Ja znam i paru innych troskliwych (ale nie nadopiekuńczych) a znam i w rodzinie przykłady takich ojców (i matek!) roku właśnie. To nie reguła w tym przypadku.
czy ja wiem czy niefart? raczej okazję obserwacji zachowań typowego przedstawiciela gatunku 😉 końcem końców pojedzie, rozbawiła mnie tylko pierwsza reakcja…normalnej matce przez myśl by nie przeszło..a jeśli ci się wydaje to nietypowe to sprawdź statystyki dotyczące ojców dzieci niepełnosprawnych..8 na 10 porzuca partnerke i dziecko
Dla mnie to nie jest zdrowy egoizm tylko czyste tchórzostwo podszyte nieodpowiedzialnością (gdy ktoś zostawi takie dziecko i jego matkę/ojca). Każdy ma prawo być wolny ale jak się nie chce mieć dzieci to się zabezpiecza/nie robi tego. A jak się zrobi (i to nie z gwałtu czy przymusu) to przynajmniej płacić na nie trzeba. No ale tak jest wygodniej. Wyłączasz telewizor pilotem i po sprawie. Tylko, że to tak nie działa…
ale kto to nazywa zdrowym egoizmem?to czyste draństwo..tylko, że facetom zdarza sie robić wiele draństw, w dodatku zwykle uchodzi im to na sucho z powodu tzw. podwójnych standardów
Wiedźmo, jesteś genialna. Dawno mnie żaden tekst tak nie poruszył.
dziękuję bardzo, ale do genialności mi daleko 🙂
Niedługo się zaczną sztuczne ,,kocham Cię” tylko nie z partnerem a z nielubianą rodzinką. Święta w końcu idą. I znowu głupie pytania: ,,Jak to, nie spędzasz świat z rodziną tylko (przykład) z przyjaciółmi, chłopakiem/dziewczyną??? Jak to tak!”
ano, już pisałam na ten temat 🙂 ja olewam tzw. więzy krwi poza naprawdę tą najbliższą i kochaną..
To tylko pozazdrościć takiego egzemplarza 🙂 I na pewno nie wina tylko facetów, bo po pierwsze potworne szkody wyrzadzają mamuśki zakochane w swoich królewiczach, a po drugie wiele kobiet ma ogromnie roszczeniową postawę i czasem to mi facetów żal..
To fakt, ta rola męczennicy to jest główny powód (ze strony kobiet). Nie znam chłopaka, który by dobrowolnie został służącym swojej dziewczyny (chyba, że sprawianie jej radości jest dla niego przyjemnością i nie jest wykorzystywany-to w końcu nie służalczość a normalna relacja jak jest szanowany i kochany naprawdę). A kobiety słuchają pokutnych matek, ciotek, babek i, że ,,muszą cierpieć” choć to guzik prawda. I nie oszukujmy się, często ojcowie też nie stają po stronie córek i nie próbują z nimi rozmawiać, jakoś podbudować. Zwalanie winy na same kobiety byłoby przesadą. Tak jak napisane, wina leży po obu stronach (w tym wypadku). Matek, ojców, partnerów i samych kobiet. Matki (i ojcowie, chociaż co do zakompleksionych córek, to raczej ojcowie starają się rozbudzić pewność siebie ale, jak napisałam, nie zawsze) chłopców wychowują na jaśniepanów a córki na zakompleksione i niepewne siebie kobiety. A potem takie dorosłe kobiety dają sobie wciskać każdy kit bo przecież same ,,są słabe i nic nie znaczą”. One nie znają innych ,,ideałów” niż te, które wcisnęła im niepewna matka albo ojciec, też Pan i Władca. Nie wierzą, że mogą być kim chcą. A królewicze to wykorzystują.
A co do innej kwestii. Mi się zdaje, że ta roszczeniowa postawa to może (u niektórych kobiet, czy u wszystkich to nie wiem) przesadna próba kompensacji ,,szkód” wyrządzonych przez wieki tłamszenia kobiet. ,,Skrzywdziłeś (co z tego, że nie Ty tylko Twoi przodkowie i nie mnie samą a moją prababkę) to teraz mi płać”. Nie usprawiedliwiam tego bo to coś jak np. kara zbiorowa za przewinienie jednego z członków grupy ale tak to działa jakoś. Poza tym, może to też socjobiologia? Zapewnić byt jej i potomstwu. Małpie oprogramowanie nie przewidziało, że będzie kolejna rewolucja kulturalna tylko się przyzwyczaiło do tego co znało przez wieki, po rewolucji agrarnej. A znało zależność ekonomiczną i ograniczenia. I potrzeba czasu, żeby zmieniło reakcje. A kultura, w tym popularna (a przynajmniej jej część bo teraz jednak widzę coraz więcej trendów nadawania kobietom sprawczości np. w filmach, książkach), tego nie ułatwia. Od kobiet się (za dużo) wymaga. I one to powtarzają w drugą stronę.