Przemiana głównej bohaterki, czyli- najpierw poznaj siebie.
Zarówno kobiety, jak i mężczyźni, mają tendencję do przyjmowania modeli życia najbardziej powszechnych za obowiązujące i właściwe dla siebie. Mam przyjaciela, który wciąż uważa, że jest stworzony do rodzinnego życia, mimo, że cały jego, bynajmniej niekrótki, życiorys świadczy o czymś zupełnie przeciwnym. Dlatego zanim uwierzysz, że chcesz tego, co “wszyscy” i co ci radzą mama, ciocia, ksiądz proboszcz i koleżanki, dobrze się zastanów, jaki masz typ osobowości.
Do tego możemy posłużyć się najrozmaitszymi typologiami. Na przykład bajkowymi, na podstawie historii znanych z dzieciństwa. Zadaj sobie pytanie, czy jesteś Kopciuszkiem, któremu wystarcza mało rozgarnięty królewicz, rozpoznający ukochaną po butach, czy może Królową Śniegu, uwodzącą niewinnych chłopców. Czy też na przykład Ronją- córką rozbójnika? Kto wie?
Bardzo przejrzystą i prawdziwą systematykę rozpoznawania miłosnych osobowości proponuje też Agnieszka Osiecka w “Zabawach poufnych“. Przeczytaj i sprawdź, czy jesteś Męczennicą, Żonką czy Kochanką. Bo dla każdego z tych typów pociągający jest inny rodzaj męskiego rodu i jeśli typ Żonka zwiąże się nieopatrznie z Wiecznym Chłopcem, to nieszczęście gotowe. Będzie go latami próbowała zmienić w jakiś bardziej pasujący do siebie typ i nieodmiennie będzie tłukła głową w mur, gdyż mężczyźni nie zmieniają się dla kobiet. Natomiast już taka Męczennica będzie miała przy Chłopcu swoje ulubione godziny czekania na telefon, szlochy gorzkie w poduszkę i natchnienie do pisania wierszy.
Na żony i kochanki dzieli też kobiety Kasia Miller w “Instrukcji obsługi faceta” w zależności od tego, czy byłyśmy w dzieciństwie bardziej córeczkami mamusi, czy tatusia. Zaznaczam, że nie chodzi tu o potoczne znaczenie tych słów, tylko o typ osobowości, jaki dana kobieta reprezetuje i związane z tym potrzeby. Na czym innym bowiem zależy bardziej w związku żonie, a na czym innym kochance i nie ma znaczenia rzeczywisty status cywilny. Daleko nie szukając, ja jestem typową kochanką, choć od ćwierć wieku żoną, i obiad na czas jest ostatnią rzeczą, na jaką może mój mąż liczyć w związku ze mną. Dobrze, że od czasu do czasu sytuację ratuje teściowa. No i są jeszcze bary mleczne. Podobny typ reprezentowała zapewne nieodżałowana Marysia Czubaszek serwująca Karolakowi przez całe życie wyłącznie parówki.
Obojętnie jakiego systemu miar i wag użyjesz, to najważniejsze jest – poznać siebie. Nie powielać bezrefleksyjnie ogólnie przyjętych rozwiązań, odnaleźć najpierw swoją Dziką Kobietę z “Biegnącej z wilkami”. Mężczyznę bowiem znaleźć jest niezmiernie łatwo, w końcu to połowa ludzkości. Uwiedzenie też nie jest wielkim wyczynem, bywa za to, że dosyć trudno porzucić, ale też się da. Natomiast to co ja uważam za najtrudniejsze w tej całej zabawie, to rozpoznanie swoich rzeczywistych pragnień i właściwe dobranie kandydata, zamiast wciskanie na siłę kwadratowego klocka w trójkątny otworek, co robi wiele kobiet z zapałem godnym dwulatka. A potem łzy i zgrzytanie zębami. Oraz awantury małżeńskie. Ostatnie cofam, awantury są fajne, od czasu do czasu.
Czy kwestię podstawową masz załatwioną i wiesz czego chcesz?
C.d.n.
Obstawiam jednak, że większość kobiet nadal będzie obstawać przy swoim i się dopasowywać do oczekiwań społecznych (albo swoich własnych), które je ranią. A potem narzekanie, że jestem taka nieszczęśliwa i w sumie nie wiem czemu. Zamiast olać te złe oczekiwania a spełniać tylko te dobre i żyć swoim życiem. Jak wielu dobrych mężczyzn…
Ale ja mam misję i nie poddaję się 🙂 Kilka już mi się udało przekonwertować 🙂