a ciało to mięso, ergo-mięso w cieple się psuje… jak wnioskują logicznie i słusznie mądre kobiety zalecając umieszczanie naszych ukochanych w lodówce. Nie mam tu, oczywiście na myśli, prawdziwej chłodziarko-zamrażarki, ani tym bardziej lodówki koronera sądowego. Choć czasem kusi.
Chodzi tylko i wyłącznie o schładzanie naszych gorących serduszek. Ja wiem, że w rozmaitych ankietach panowie zgodnie zeznają, że cenią sobie kobiety ciepłe, opiekuńcze i miłe. Dziwnym jednak trafem zdradzają je potem z wymagającymi, foszastymi i rozglądającymi się na boki, zołzami.
Cóż się bowiem dzieje? Ano, my, jak to my, miewamy skłonność do przesady. I nadmiernego przejmowania się. A czy on aby nie głodny? Nie chory? Bo blado jakoś wygląda. Troszczymy się, dbamy i chcemy rozmawiać o związku. W związkach wieloletnich wleczemy po lekarzach, pilnujemy diety i mierzenia ciśnienia.
Jednym słowem-matkujemy. A mamusię się kocha, ale, po pierwsze, mamusi się nie bzyka, a po drugie, do mamusi ma się roszczenia i wymagania. Mamusia gdera i się czepia, ale wiadomo, że uwielbia swojego syneczka nad życie i wszystko mu wybaczy.
Natomiast taka kochanka, o, to zupełnie, ale to zupełnie co innego. Oczekuje hołdów, starania się i w nosie ma nasze problemy w pracy. No i to jest challenge. Misiowi stają uszka i inne organy, krew szybciej krąży i życie znowu ma smak.
Tyle, że polskie kobiety, przez dziesiątki lat trenowane do roli sanitariuszki i matki polki rzadko kiedy umieją dłużej utrzymać się w roli kochanki. Nawet jak dobrze zaczną, to po krótkim czasie wkręcają się w rywalizację z żoną o to, która robi lepsze schabowe dla misiaczka. I kanapeczki do pracy.
I teraz nasz bohater przegrzewany i przeopiekowany jest już w dwóch miejscach. Od jedzenia podwójnych obiadów zaczyna mu rosnąć brzuch, a przejedzony coraz rzadziej ma ochotę na seks. Coraz częściej za to umawia się na motor z kolegami, bo ci przynajmniej na pewno mają w nosie, czy on aby nie głodny, zmartwiony, albo za blady.
Pamiętać należy, że nawet najbardziej ciapowaty misiaczek hołubi w sercu obraz siebie jako niezłomnego Wiedźmina, X-mena, a starsi Indiany Jonesa, albo Transportera. I we własnej wyobraźni sami szyją swoje rany znalezionym przygodnie drutem kolczastym. Oraz wynoszą mdlejące panienki spod huraganowgo ognia.
Tak więc, moje drogie, obojętnie czy to w roli żony, czy kochanki, nie bierzcie sobie zbytnio do serca rzewnego przeboju grupy Rezerwat “Zaopiekuj się mną”, bo to ściema i granie na litość. Chyba, że chcecie zostać rodziną zastępczą dla cwanej gapy, a jedyny stosunek jakiego pragniecie z mężczyzną to stosunek adopcji.
Ale weź to wytłumacz. Nawet te ,,nowoczesne” kobiety nie za bardzo potrafią zająć się sobą. A jak ,,zajmują się sobą” to się sprowadza do hybryd na 2 metry, solary, że wyglądają jak za bardzo śniady! arab, przynajmniej 3 h przed lustrem dziennie na ,,robieniu na bóstwo (ubóstwo intelektualne jak mówi moja znajoma 🙂 ) i pustki w głowie. Są wyjątki co uprawiają sporty (naprawdę, a nie są fit, śmit i inne badziewie), czytają, podróżują, co jeszcze przyjdzie do głowy fajnego – tworzą swój świat i robią co kochają (nawet jak mają dzieci albo nie mają), ale jest ich mniej niż tych ,,bóstw”. A już najsmutniejsze są mamusie z 2 metrowymi hybrydami. Na miejscu normalnego ojca bałabym się im dać do trzymania niemowlaka, żeby mu ciałka nie przeorały tym…
te paznokcie zajmują jakies hektary czasu..