Arielka do adopcji

Arielka do adopcji

Jedną z bardziej dających do myślenia bajek jest ta o Małej Syrence. I nie chodzi o disneyowską przeróbkę, tylko oryginalną wersję napisaną przez smutnego pana Andersena. Żeby zdobyć miłość księcia, syrenka nie tylko cierpi tortury, bo chodzenie na nogach otrzymanych od czarownicy sprawia jej niewymowny ból, ale w dodatku jest niema, bo musiała w zamian za owe nogi oddać swój przepiękny głos. A pamiętać przy tym należy, że głos, w legendach, stanowił o mocy syren. Odyseusz kazał przywiązać się do masztu swojego okrętu, żeby nie ulec magii syreniego śpiewu.

Duński bajkopisarz był człowiekiem o ogromnej wrażliwości i pięknej, choć smutnej duszy.  Najwyraźniej był również bystrym obserwatorem rzeczywistości. W tamtych czasach praktycznie wszystkie kobiety z jego sfery były zakutymi w sztywne gorsety damami, które nie miały nic do gadania. Jeśli chciały zdobyć mężczyznę, i to rzadko królewicza, musiały wyrzec się własnego głosu i własnego zdania. Tylko, że one nie miały wyboru. Wyjdź za mąż lub zgiń, takie mogłoby być motto tamtej epoki.

Teraz mamy inne czasy, ale widzę wokół sporo syrenek cierpiących męki, kiedy spacerują na swoich przepięknych i kurewsko niewygodnych szpileczkach. NIE MA wygodnych szpilek i proszę mi nie wmawiać, sprawdziłam na jakichś stu parach. Wydając na to swoje własne, ciężko zarobione pieniądze, odżałować nie mogę. I tak, też potrafię na tym cholerstwie robić kilometry i tańczyć. A nawet biegać.

Że już się nie będę znęcać nad serialem “Seks w wielkim mieście”, który był pozornie feministyczny, a tak naprawdę wpychał dziewczynkom do głowy, że najważniejsze w życiu to zdobyć faceta i szpilki od Manolo Blahnika. Ostatnio coś się zmienia i coraz więcej projektantów stawia na obuwie sportowe. I kocham Martynę za pójście na telewizyjną galę w sukni i trampkach. I za inne rzeczy też, ale o tym osobno.

Wczoraj właśnie usłyszałam od byłej pracownicy korporacji, że ona, owszem, codziennie na szpilkach, bo już jest tak przyzwyczajona, że w innych butach jej niewygodnie. Wdrożona do dress code w firmie najwyraźniej uwewnętrzniła już sobie przymus i uznała go za przywilej. Ja wiem, zaraz odezwą się te, które uwielbiają buty na obcasach, bo to wysmukla nogę i czują się bardziej sexy. Też nadal czasem noszę. No dobra, jakiś raz do roku, przez około godzinę. Więc nie jestem ortodoksyjna w wierze, że najważniejsza jest wygoda. Ale mam ciotkę, która za to wysmuklenie zapłaciła już dwiema operacjami halluksów i to jest cholernie bolesne. A pamiętam czasy, kiedy na obcasikach dreptala z tramwaju, w jednej ręce niosąc zakupy, a w drugiej córeczkę z przedszkola. Bo rodzinnym samochodem to jeździł książę małżonek.

Cierpią nasze stopy i kręgosłupy, wystarczy zapytać ortopedów. Pokażcie mi faceta, który zaryzykuje dwie bolesne operacje, żeby się podobać koleżankom.

Mamy obecnie sporą podaż wymagających, leniwych i zarozumiałych królewiczów, dla których rozmaite Arielki hodują mało funkcjonalne paznokcie, kleją niebotyczne rzęsy i kaleczą igłami młode usta. Oraz deformują sobie stopy. A potem wpatrują się z niemym zachwytem w byle bałwana. A mogłyby spojrzeć w lustro i pójść po rozum do głowy. Zamiast siedzieć godzinami “na paznokciach”, posiedzieć w bibliotece. Albo w wygodnych butach pójść w góry.

Wiele kobiet też boi się głośno mówić, co myślą, w obawie przed przyklejeniam łatki “feministki”, bo takiej żaden nie zechce. Wyrzekają się swojego głosu, żeby zasłużyć na aprobatę byle królewicza z przeceny. Na szczęście coraz więcej tych, które już wiedzą, że lepiej być sobą. I mądrych facetów, którzy potrafią docenić fakt, że kobieta ma własne zdanie.

A Mała Syrenka i tak nie zdobyła księcia i zamieniła się w morską pianę. Andersen był bardzo mądrym pisarzem.

 

0 thoughts on “Arielka do adopcji

  1. Ja strasznie polubiłam “robione” paznokcie 😉 Niby to banalne, ale jakoś nie wychodzą takie ładne i równe, kiedy robię je sama. A poza tym mi się nie chce, tak zwyczajnie. Pójdę, pani mi zrobi i przez godzinę pogadamy o pierdołach. Zawsze to jakaś odmiana. I potem mogę cykać na Instagram fotki książek (choćby takich, jak to określił pewien chłopak, zawierających “feministyczne pierdu pierdu”) trzymanych w pięknych szponeksach 😉

    Taka dygresja.

    1. No ja też się wkręciłam na jakieś pół roku, ale jak ostatnio siedziałam 2,5 godz na manicurze i pedicurze to już mnie z nudów szlag trafił, chociaż i tak przez połowę czasu oglądałam serial na telefonie 😉
      Mnie nie chodzi o to, że mamy nagle wszystjo rzucić i przestać dbać o urodę, ale teraz jest takie przegięcie, że za chwilę już nic innego nie będziemy robiły, bo tyle czasu to zaczyna zajmować.

      1. O, książkę bym wzięła 🙂 Na pedikura, byłby w końcu czas poczytać.

        Żyję w swojej bańce mydlanej i dobrze mi się w niej siedzi. Czasem tylko wyjrzę do świata i się zdziwię, a tak to wsadzam łebek z powrotem. Kompletnie mnie nie interesuje, co nam “każą” w kwestii mody czy urody, tak że nawet nie wiem o jakich przegięciach rzecz. Mówię mojemu chłopu, że byłam już mądra, teraz z wiekiem mogę iść w tunning i głupieć na rzecz wyglądania. Bo zwyczajnie mi się to podoba. Odliczam czas do zrobienia sobie powiek (jakieś 5 lat max). W końcu nie będę wyglądać jak smutny pies. Ale żebym miała ganiać po zabiegach, bo jak nie, to mnie wywalą na margines społeczeństwa… Niech mnie cmokną we frędzla.

  2. A ja uwielbiam szpilki – nie za wysokie ale w innych butach nie chodzę. Nie mam haluksów i nie mam problemów ze stopami. Może dlatego że tańczę sportowo (w obcasach min 4 cm) i dbam o stopy ćwiczeniami i masażami.
    Nigdy nie zakładam określonych butów ani nie ubieram się dla kogoś – tylko dla siebie. I bez względu na obecną modę i opinię innych ja mam swój styl (bardzo klasyczny) i mam gdzieś jak mnie postrzegają inni.
    W spilkach trzeba umieć chodzić i dobrze się w nich czuć.
    Jak ktoś tego nie czuje to niech chodzi w kapciach, pozwólmy innym żyć tak jak chcą nawet jeśli to przegięcie.

    1. No jasne, każdej według potzreb. Mnie tylko już szkoda tych godzin w gabinetach kosmetycznych, bo odkąd mam bloga i tak ledwo nadążam za własnym życiem 🙂 A “niezbędnych” zabiegów wciąż przybywa-manicure, pedicure, depilacja, sracja..ileż można..Facet by oszalał gdyby miał tyle czasu spędzać na pielęgnacji urody, oni się po prostu rodzą piękni..

  3. W pełni popieram Wiedźmę. Dodam tylko, że kobiety same sobie to robią. Jest mnóstwo kobiet, które nie lecą na zwyczajnie brzydkich facetów i otwarcie o tym mówią. A ci brzydcy faceci mają to gdzieś i żyją swoim życiem zamiast ganiać po zabiegach/siłowniach i dogadywać innym facetom. Nie każdy musi być piękny. Gdyby tylko ,,baby” umiały się z tym pogodzić i też być sobą zamiast uganiać się za pseudo-pięknem. Ja mam takie zdanie. Albo ktoś po prostu jest piękny z natury (facet czy kobieta a nawet zwierzak, roślina czy cokolwiek) albo nie. I nie każdy musi być/nie być. Zresztą, czasami piękno/brzydota to pojęcie subiektywne i nam podoba się coś/ktoś, co komu innemu nie 🙂

    1. Poza tym najlepszy jest umiar, dbajmy o siebie, czemu nie, ale teraz jest taki szał, że człowiek czyli kobieta musiałby codziennie pół dnia spędzać w gabinecie kosmetycznym..

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Back To Top