Sekta kontrolerek

Sekta kontrolerek

Pomysł na ten felieton przyszedł mi do głowy, kiedy obserwowałam jak moja mama biegnie po schodach sprawdzić czy tata, całkowicie zdrowy, umysłowo pełnosprawny, mężczyzna wstaje już na śniadanie, bo za półtorej godziny ma wizytę u lekarza w sprawie badania słuchu. Jego słuchu.

Mama kontroluje też jego dietę, sposób ubierania, dba o dobry humor i rozrywki. Bardzo to wygodne, więc tata łagodnie ześlizguje się do stanu dziecka specjalnej troski, a mama jest coraz bardziej zmęczona jego wyuczoną bezradnością. Ale nie odpuszcza ani na krok, bo jednocześnie taki podział ról daje jej poczucie rodzinnej omnipotencji i bycia niezbędną.

Mam wrażenie, że mnóstwo kobiet dobrowolnie wstępuje do Sekty Kontrolerek, a potem podpiera się nosem ze zmęczenia, bo wciąż wokół jest tyle spraw, których koniecznie trzeba dopilnować, gdyż inaczej nastąpi nieuchronna katastrofa. Ziemia się sama nie pokręci, ani trawa nie wzejdzie, jeśli tylko na chwilę spuścić ją z oczu. Mężczyźni mają tu jakby większy luz w temacie, zapewne przez wrodzoną energooszczędność. Oraz koncentrację na najbardziej fascynującym obiekcie we Wszechświecie, czyli sobie samym.

Do Sekty Kontrolerek należą te wszystkie sumienne matki, które bardziej od swoich pociech martwią się tym, czy aby na jutro wszystkie lekcje odrobione. Dzieci, przyzwyczajone, że ich lekcje to sprawa mamy, mają to w nosie i beztrosko  grają na kompie. Wiadomo też, że nie trzeba pilnować spakowania plecaka, bo mama w razie potrzeby przybiegnie truchtem do szkoły donosząc zapomniany strój na w-f.

Należą do niej też wszystkie żony pilnujące, czy aby mąż ma na jutro wyprasowaną koszulę, bo to przecież ich problem, w co on się rano ubierze. I czy w ogóle wstanie do pracy, bo dzieciaki, to wiadomo, trzeba ściągać z łóżka przez pół godziny i to wołami. Inaczej klops.

Otóż nie trzeba. Mam dla Was, drogie kontrolerki, dwie wiadomości. Jak to w filmach-dobrą i złą. Dobra jest taka, że bez waszego pilnowania prawdopodobnie też wszystko całkiem nieźle zadziała. Słońce wzejdzie, dzieci może z raz zaśpią, ale potem się nauczą, a mąż zadba o swoją szafę. Lekcje będą odrobione, lekarstwa zażyte, a po kwietniu będzie maj.

A zła wiadomość brzmi dokładnie tak samo. Bez waszej kontroli świat również zadziała. Naprawdę spokojnie możecie zająć się sobą i nie nastąpi żaden kataklizm. Ja wiem, że to trochę przykre, bo poczucie bycia niezbędną jest bardzo fajne, a kontrola daje w bonusie poczucie władzy. Tyle tylko, że kosztem ubocznym jest ciągłe napięcie i cholerne zmęczenie. A dla podopiecznych takim kosztem jest brak poczucia sprawczości i decydowania o własnym życiu. Oraz brak możliwości uczenia się na własnych błędach. Wyluzujcie. My was kochamy za to, że jesteście, a nie za sprawdzanie, czy mamy ciepłe majtki.

Jeśli już musicie coś sprawdzać, to proponuję pilnować czy chmury prawidłowo płyną po niebie.

 

0 thoughts on “Sekta kontrolerek

  1. Trafione dokładnie w wielu przypadkach. Z tym, że jak to ja mówię, każdy medal ma dwie strony. Gdyby faceci w większości nie byli leniami, to niektóre kontrolerki same by się wypaliły, bo wszystko byłoby faktycznie zrobione na czas i nie miałyby czego kontrolować (mówię o wspólnych obowiązkach a nie tych dotyczących osoby partnera). Jak dla mnie, bycie kontrolerką w sprawach swojego męża czy chłopaka to czysta głupota, dorosły jest, to powinien sobie radzić. Ale już u MAŁYCH dzieci to jak mama nie zrobi to tata nawet często (chociaż to się zmienia) nie wpadnie na pomysł. Albo żeby np. zmyć wspólne naczynia. Mnie zawsze bardzo irytuje u facetów ta nadęta pewność siebie (odwrotnie proporcjonalna do pracy, zasług czy wiedzy) w połączeniu z lenistwem. Oczywiście to nie tyczy się wszystkich a i kobiety takie są, czasami nadęte. Ale jednak rzadziej…

  2. A mnie się wydaje, że ta ciągła potrzeba kontrolowania wynika jeszcze z czegoś, mianowicie z tego, że jak jednak nie będzie dopilnowane, skontrolowane i zrobione, to kto zostanie za to oceniony i rozliczony? No rzecz jasna mama, żona, bo jak córeczka pójdzie nieuczesana do przedszkola to nikt nie stwierdzi, że to tata jej nie uczesał, tylko matka nie dopilnowała; jak mąż przyjdzie do pracy w niewyprasowanej koszuli, to nikt nie powie co za leń z niego, tylko co za baba, że mu koszuli nie wyprasowała. Itd.itp. przykłady możnaby mnożyć.

    1. zgadza się i dlatego trzeba się nauczyć mieć w nosie to “co ludzie powiedzą “:-)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Back To Top