Na ostatnich warsztatach Kasia Miller opowiedziała nam, że kiedyś zapytała znajomego faceta ” Jak mu się układa w małżeństwie?”. A on na to: “No jak? Średnio, w sumie w porządku“.
I Kasia się zachwyciła-co za mądry facet!
Tak, tak, moje drogie. Średnio, czyli dobrze. Raz lepiej, raz gorzej. Od czasu do czasu motyle, głównie na początku. A tak na co dzień-średnio. Tu się trochę pokłócimy, tam się poprzytulamy. Bywamy w lepszym lub gorszym nastroju, formie, humorze. Partner czasem podoba nam się bardzo, a czasem niekoniecznie. Zdarza się, że wcale go nie lubimy, a potem kochamy gorąco.
Tymczasem neurotyczne panienki, wychowane na kiepskiej literaturze, oczekują, że życie to nieustające romantyczne crescendo. I jak tylko się robi zwyczajnie, niespecjalnie ekscytująco, a nawet zupełnie szarawo, to natychmiast muszą “porozmawiać o związku”. Bo on “nie patrzy już jak wtedy”, zapomniał o rocznicy i kiedy myje zęby to gulga.
Zresztą infantylni panowie też się zdarzają, żeby nie było. To ci, wymagający od żony formy w miesiąc po porodzie, bo nie na to się umawialiśmy, że ona będzie rozmemłana pół roku i przytyje 15 kilo. W ogóle nie na to się umawialiśmy, że ona się postarzeje i nie będzie już tą laską, której zazdrościli wszyscy koledzy. I on nie wiedział, że normalne życie niewiele ma wspólnego z filmem porno, w którym one są zawsze chętne i wdzięczne. A normalna baba bywa nudna, marudna i czasami boli ją głowa.
W epoce Instagrama w ogóle wszystko chcemy mieć nadzwyczajne. Nienaturalnie kolorowe posiłki, zjawiskowe kreacje, porywające widoczki. Zdjęcia z wakacji koniecznie jak reklamowy folder biura podróży.
No, a już nasze dzieci to absolutnie nie mogą być takie sobie zwyczajne. Muszą mieć wyjątkowe talenty, najlepiej nadające się do “Mam talent”, albo chociaż “Master chefa”, czy innej zarazy. Już mnie oczy bolą od oglądania zdjęć dzieci znajomych stojących na różnych podiach i obwieszonych medalami począwszy od przedszkola. Ilość nadzwyczajnie uzdolnionych dzieci sugeruje, że albo jesteśmy unikatowi w skali światowej i nie ma drugiego takiego narodu, albo szukamy czego nie zgubiliśmy.
Wiecie co? Tych naprawdę utalentowanych, wybitnych jednostek to jest może promil. I to w skali światowej. 99, 98% ludzkości jest do bólu zwyczajna, więc Wy i wasze dzieci prawdopodobnie też. I dobrze. Zwyczajność jest fajna. Przeciętne życie jest całkiem w porządku. Bycie średnim to nic złego.
Życzę średnio udanych Świąt.
O Jesu, święta.
Mąż do ostatka w pracy. Osiemnastka się wypnie bo ma w nosie jakąkolwiek pomoc. I nie mówię o lepieniu uszek, pierogów czy coś w podobie. Nawet talerz nie wyląduje w zmywarce bo ma w nosie(matka wsadzi)
Z młodszą jakby mogła to by się pozabijała. Weekendowe ozdabianie pierników to darcie japy bo młodsza chciała zjeść jej piernika ozdobionego na miarę Nobla. Tragedia.
Jak przeżyję z rodziną kolejne święta to będzie cud.
Kupię minimum żarcia, będą jakieś prezenty i szlus. Nie będę się zabijać a oni palcem nie kiwną. No dobra, choinkę ubiorą, stół przytachają i ustawą talerze. To ich wkład. Święta będą średnie, wszyscy przeżyją.
I to będzie nasz Cud Bożonarodzeniowy.
Oby do następnego roku, uff
To mi nie wygląda na “średnio”, to mi wygląda na niedobrze..
Niestety jak się okazało stworzyłam rodzinę dysfunkcyjną.
Osiemnastka ma Zespół Aspergera z depresją w tle ale pod kontrolą, a sześciolatka Autyzm. Ja depresję a mąż ma postawę:dajcie mi wszyscy Święty Spokój.
Życie.
Bardzo współczuję
,,W epoce Instagrama w ogóle wszystko chcemy mieć nadzwyczajne. Nienaturalnie kolorowe posiłki, zjawiskowe kreacje, porywające widoczki. Zdjęcia z wakacji koniecznie jak reklamowy folder biura podróży.” Ja wiem czy w epoce instagrama tylko? Ludzie zawsze chcieli mieć lepiej niż mają (są wyjątki,które mają naprawdę to czego chciały od zawsze). Teraz to po prostu bardziej widać bo 1. Są media, które to uwidaczniają 2. Ludzi na to stać (finansowo). Czy to dobrze czy źle? Zależy kiedy i co. Czasami rzeczywistość jest ciekawsza a czasami nasze wyobrażenie. Jedno i drugie to nic złego jeśli robimy to z dobrą intencją i to nas uszczęśliwia. Naprawdę źle to jest, że dzisiaj dużo ludzi przesadnie się pogubiło w konsumpcji i musi wymyślać nowe trendy (np.minimalistyczne) żeby się w tym odnaleźć, zamiast żyć dobrze i szczęśliwie od początku. I, że zatraciło wiele uczuć tzw. miękkich (o czym nawet mówiła w swoim przemówieniu Pani Tokarczuk) i otwartość na świat i drugiego człowieka. Nie każdy oczywiście ale dużo ludzi.
zjadają nas rzeczy..
Niestety jestem twórcą rodziny dysfunkcyjnej. Osiemnastka ma Zespół Aspergera z depresją w tle. Sześciolatka ma Autyzm, a ja depresję od tego wszystkiego. Mąż zaś pragnie tylko Świętego Spokoju. Jak jest spokój, nikt się nie drze, nie ma konfliktów to jest dobrze.
Jeśli chodzi bardziej o komentarz o robieniu przez mężczyzn czegoś normalnie w domu, to ostatnio trafiłam na informację, ze hiszpańska szkoła zaczęła uczyć chłopców, prócz podstawowej ,,szkolnej” wiedzy, również tego jak zadbać o dom. Nie czytałam jednak komentarzy pod tym artykułem bo wiadomo jakie by były w Cebulandii (nie mylić z normalną częścią Polski i Polaków)…
oj nie spodoba się ten trend ;-)))
Jest jeszcze jedna masakryczna rzecz w Święta. Kupowanie zwierzaków pod choinkę przez nieodpowiedzialnych ludzi. Pewna czytelniczka poruszyła to nawet na swoim blogu. Zupełnie się zgadzam z tym wpisem o kupowaniu zwierząt. Sama uważam, że kupowanie zwierząt od prawdziwych hodowców (i przez odpowiedzialnych ludzi, którzy będą zwierzaka kochać i o niego dbać), którzy naprawdę kochają zwierzęta i się nimi opiekują dobrze w swojej hodowli, to nic złego (nawet jako prezent , ale pamiętając, że to żywa istota, która wymaga uwagi, trzeba podjąć tą decyzję świadomie i odpowiedzialnie). Bardzo cenię hodowle, które wiedzą co robią i naprawdę kochają swoje zwierzaki, a zysk ze sprzedaży to po prostu forma zarobku przez zwierzaka. Gdy potem trafia do kochającego domu. Te pieniądze to jakby nie za zwierzaka, jak za worek ziemniaków, ale na to by hodowla mogła dalej się rozwijać i zapewnić pozostałym zwierzakom godny byt (taki rodzaj ,,pracy” zwierzaka). Natomiast wszelkie PSEUDO-hodowle (które mają w nosie dobro zwierząt i są one im potrzebne tylko dla samego zysku) i nieodpowiedzialni ,,gówniarze” (wiek tu naprawdę ma małe znaczenie, to jest stan umysłu) zawsze mnie doprowadzały do pasji. Jak można adoptować zwierzaka a potem go po prostu wyrzucić jak śmiecia? Jak można traktować zwierzaka jak kawal betonu? I jeszcze oburzenia, że są kary więzienia za znęcanie albo zabicie zwierzęcia np. swojego psa…
Zgadzam się, w dodatku te same osoby sa bardzo często gorącymi obrońcami cudzych zygot. I prawa do życia zlepka komórek, który nie czuje niczego., bo nie ma systemu nerwowego. A zwierzę czujace i cierpiace to dla nich rzecz.
I jeszcze to ciągłe wyśmiewanie wegetarian. Sama jem mięso (i przyznam, że nie czuję się z tym dobrze i to od bardzo dawna. Są też gatunki zwierząt, których sama nigdy bym nie tknęła i boli mnie bardzo, ze ludzie je zabijają dla skór, mięsa). Podziwiam ludzi (wegetarian i wegan, tych prawdziwych a nie na mieście lans a w domu stek), którzy byli w stanie pójść wbrew swoim pierwotnym instynktom i zrobili coś dla czujących istot. Dla mnie pro life może się nazywać tylko ten, kto chce ratować życia i zwierząt i ludzi, i ludzi i zwierząt nie chce zabijać. Nie tylko ludzi. Więc ja nie jestem pro life (i większość społeczeństw na Ziemi nie jest) bo ktoś odbiera życia żebym ja (i reszta) mogła zjeść szynkę ze świni. Dla mnie nazywanie siebie pro life, jeśli się jest zabójcą zwierząt (pośrednim lub bezpośrednim), to hipokryzja i bzdura. Nazywajmy rzeczy po imieniu a nie róbmy z siebie pseudo obrońców. A do tego ci ,,obrońcy” bardzo sceptycznie podchodzą do np. takiej pomocy dzieciom w innych krajach, które już są i umierają z głodu bo Nestle (albo inne badziewie) im zabrało ziemię żeby ,,obrońcy” kupili kolejna butelkę wody albo kaszkę, którą można mieć u siebie z kranu albo od uczciwego producenta…