Nie wiadomo, czy to wpływ kultu Matki Boskiej, ale wielu mężczyzn cudownie czuje się w dychotomicznym podziale kobiet na święte -czyli mamusia i żona, oraz ladacznice -czyli ewentualne kochanki, z którymi można robić te wszystkie cuda wymarzone w czasie samotnej masturbacji przy oglądaniu pornografii w internecie.
Tych pierwszych się nie używa seksualnie -no bo jak, mamusię?? A żona to, w polskim pojmowaniu funkcji małżeństwa, taka trochę mamusia bis -opierze, nakarmi, utuli..
Wiadomo – na początku trzeba, choćby w celu “mienia dziatek”. Ale jak minie pierwszy zachwyt i przygaśnie namiętność, a wybranka zaczyna marudzić, wymagać, ustawiać, zupełnie jak mamusia, to nasz nigdy niedorastający Piotruś Pan coraz częściej wybywa z domu na zebrania i delegacje. Bo tam już, przynajmniej w marzeniach, czekają zastępy chętnych i namiętnych, bezpruderyjnych koleżanek. Którym się wciska rzewną bajkę o żonie, co to “nie rozumie” i “nie lubi seksu”.
Aż dziwne, że są jeszcze faceci, którzy bezwstydnie używają tej wyświechtanej frazy, wyśmiewanej już w piosenkach z lat 60-tych, ale są tacy i niektórzy chyba nawet w to wierzą. Moja przyjaciółka mawia, że mężczyźni na ogół mają samoświadomość kury grzebiącej i coś jest na rzeczy.
Zresztą kto chciałby się przyznać, zwłaszcza przed sobą, że tak naprawdę to jest po prostu wygodne. W domu mieć najtańszą służącą świata, której nie tylko nie trzeba płacić za domowe usługi, ale jeszcze często (marną,bo marną, ale zawsze), pensję przyniesie, poza domem zaś gotową na każde skinienie stęsknioną kochankę, która podrasuje nadwątlone niebyciem Billem Gates’em ego i pogimnastykuje się w łóżku w naiwnej nadziei przelicytowania żony w byciu niezbędną.
Dużo przyjemniej jest przyjąć wersję “jestem taki inny, taki skomplikowany”, hamletyzować i ogólnie wmawiać sobie i światu, że chodzi o rzeczy wyższe niż obiad na czas i czyste majtki w szufladzie.
Oraz seks na życzenie i bez fochów.
Jeśli szczęście i tzw. warunki, zwłaszcza finansowe, dopisują, to zwykle znajduje się jakaś desperatka, która nie załapała się na pierwsze rozdanie, więc udaje, że wierzy w te bzdury, w nadziei, że ślubna jakoś się zorientuje, wystawi walizki i niewierny przypadnie jej na stałe. Co zwykle nie następuje, bo ślubna nawet jak wie, to nic nie powie. Albo faktycznie nudzi ją małżeński, rutynowy seks “w sobotę, po filmie, jak dzieci śpią” i ma swoje pomysły, albo została wcześniej sprytnie wmanewrowana w rzucenie pracy, jest uzależniona finansowo i nie ma nic do gadania. Sypia na nervosolu i hoduje sobie cichą depresję, czasem macerowaną w alkoholu z przyjaciółkami w podobnej sytuacji.
Nawet jeśli scenariusz zrealizuje się jakimś cudem po myśli kochanki, to zwykle następuje tylko wymiana obsady w tym samym przedstawieniu, bo pamiętajmy, że mężczyzna, który żeni się z kochanką, zostawia na tym miejscu wakat.
Najchętniej więc misio wymyka się, powiewając uszkami, na nielegalne randki, na których jest “wreszcie sobą”, tylko w wyfotoszopowanej wersji polskiego, niezłomnego maczo, co to się kulom nie kłania, nie wie co to viagra, bo nigdy nie potrzebował i w ogóle to jest wtedy wyższy, piękniejszy i mądrzejszy niż koledzy, a bieguna nie zdobył tylko dlatego, że mu się akurat nie chciało.
Co z tego dla nas, drogie wiedźmy? Ano, jeśli tylko któraś ma ochotę i niezrealizowany talent aktorski, mnóstwo seksualnych ofert od spragnionych swojej Carmen, przytłuczonych codziennością , polskich don Jose. Może niespecjalnie wyszukanych, ale od czego wyobraźnia?
Rola ladacznicy jest nietrudna do opanowania. Pożądane długie loki do potrząsania, biust podany na push-upie jak drink na barowym blacie, czerwona sukienka, pończochy. Nawiązujemy śmiały kontakt wzrokowy, reagujemy przychylnie na idiotyczne teksty wstępne. Pamiętaj, facet jest w stresie, bądź miłosierna, intelekt masz własny.
Nie daj się zwieść pokusie i nie pokazuj prawdziwego oblicza, bo z tym sobie ogłupiały wybranek nie poradzi. Nikt go nie nauczył, że prawdziwa rozkosz to kontakt z pełnią kobiecości. On tego nie uniesie. Musi sobie kobietę podzielić na łatwiejsze do strawienia kawałki, całe ciastko to dla niego za wiele.
Spokojnie możesz takich mieć kilku na stanie, bo oni z trudem wyrywają się na kradzione godziny, podczas kiedy ty masz morze czasu na radosne eksperymenty i zbieranie doświadczeń.
Jest też szansa, że cierpliwe przeczesywanie tej plaży czasem zostawi ci w ręku prawdziwy kawałek bursztynu, pięknie opalizujący we wschodzącym słońcu.