„śmieszny cień
chodzi za mną
cały dzień.
robi wszystko, to co ja
ja gram w piłkę,
on też gra”
Ty też masz swój cień. Według ujęcia jungowskiego upychasz w nim wszystko to, czego w sobie nie akceptujesz. Kiedy na zewnątrz pokazujesz światu twarzyczkę grzecznej dziewczynki, w cieniu hasa sobie Córka Rozbójnika z “Królowej Śniegu”.
Cienia nie lubimy, cienia się wstydzimy, spychamy do niego to wszystko, czego świadomie nie możemy znieść. Więc rzutujemy go na innych. Żeby było kogo krytykować. Czyli to, co najbardziej irytuje nas w innych ludziach, to właśnie zwykle nasz cień. W dodatku, i to ciekawe, najczęściej projektujemy cień na innych tej samej płci. Czyli mężczyźni na mężczyzn, kobiety na siebie nawzajem.
Co rzuca zresztą interesujące światło na demonstracje Młodzieży Wszechpolskiej skierowane przeciwko Paradzie Równości.
Cień, im mocniej wypierany, tym silniej może w końcu eksplodować. Przypomnij sobie słynną scenę załamania nerwowego sąsiada-homofoba w “American Beauty”, kiedy rzuca się na szyję Kevinowi Spacey z gorącymi pocałunkami. Albo włamanie mera do znienawidzonego sklepu ze słodyczami w “Czekoladzie”. To właśnie wybuchy cieni. Dobrym przykładem będzie też słynny romans byłego premiera, pana Marcinkiewicza, z Isabel. Przykładny mąż, ojciec czwórki dzieci, pobożny i opowiadający o wartościach rodzinnych obywatel, nagle dostaje małpiego rozumu i daje nogę z dwudziestolatką, na oczach całej Polski.
Taki wybuch może zrujnować reputację lub zdrowie, czy nie lepiej uchylić pokrywki, zanim para wysadzi kociołek? Więc, jeżeli wyjątkowo denerwuje cię puszczalska koleżanka i już nie możesz się doczekać, kiedy wreszcie wywiozą ją na taczkach z gnojem, jak Jagnę w “Chłopach”, to może za mocno uwiera cię gorset przekonań wyniesionych z domu? Tych, że seks to po ślubie, a w ogóle to jest grzeszny i brudny, a porządne kobiety na takie tematy nie rozmawiają. Może tak naprawdę w marzeniach sennych śnisz, że odpuszczasz kontrolę i przelatujesz nieznajomego w pociągu? Wyparty cień nas prześladuje w snach, natręctwach, powtarzających się sytuacjach i spotykanych ludziach.
Jeśli na co dzień prowadzisz życie poukładane jak czekoladki w pudełku Merci, to na przykład wybierz się na Woodstock i sprawdź, czy czasem nie chciałabyś potańczyć w błocie. Wyjmiesz kij z tyłka przy okazji. I przekonasz się, że, jak to mawia mój sympatyczny kolega, “Są takie dni w życiu człowieka, kiedy musi pochodzić na kolanach”. I dodam, że nie miał tu na myśli pielgrzymki do Częstochowy.
Irytują cię te pyskate, bo ty nigdy nie podnosisz głosu i zawsze starasz się, żeby była miła atmosfera? Nie posiadasz się z oburzenia, że ktoś stawia się nauczycielowi, księdzu, tacie i mamie, szefowej? Bez szacunku do wieku i pozycji?
To może wreszcie zabierz głos w dyskusji, zanim ciśnienie spowoduje wylew krwi do mózgu?
Albo odwrotnie, zawsze pchasz się przed szereg i rozdeptujesz co słabsze jednostki? Przyznaj się, choćby tylko przed sobą, że czasem jesteś bezradna i masz ochotę sobie popłakać.
Poznaj swój cień. To też Ty.