Ostatnio w modzie jest narzekanie na “lewackie poglądy”. Zagubieni we współczesności mentalni troglodyci z nostalgią wspominają czasy, kiedy jeszcze wszystko było na swoim miejscu, wiadomo kto chłop, kto baba i co komu wolno i przystoi.
Jeden z tych jaskiniowców jest nawet słynnym podróżnikiem i robi programy o tym, jak sobie maszeruje boso przez ten idealny świat odwiecznego porządku. Zachwala “naturalny” podział na to co męskie i kobiece, rozpływa się z zachwytu nad wartościami rodzinnymi odwiedzanych plemion, by na koniec, chcą nie chcąc, przyznać, że są to jednak plemiona prymitywne, żyjące z dala od cywilizacji. I pewnie z tego powodu tą cywilizacją nieskażone. Bytujące sobie skromnie, ale podobno szczęśliwie i beztrosko. Co chyba jest stwierdzeniem nieco na wyrost, bo jak tylko mają okazję to cywilizują się chętnie i namiętnie.
I te tęsknoty są nawet zrozumiałe. Jak się nie lubi myśleć samodzielnie, to dobrze jest móc odwołać się do starszyzny plemiennej, która wie lepiej. Życie w zadanym schemacie jest dużo prostsze niż dokonywanie własnych wyborów i branie za nie odpowiedzialności. Jak człowiek z góry wie, kiedy ma się ożenić i z kim i że powinien mieć dużo dzieci, bo to dobrze, choć nie wiadomo dlaczego, to mu jakoś lżej na duszy. A jak czasem ciężej, to zawsze może się pomodlić do dobrych duchów o opiekę.
A tu gendery szaleją. Wymyślają, że nie każdy musi wpasować się ramki. Że można kochać kogoś tej samej płci, albo samemu płeć zmienić, a nawet nie chcieć mieć żadnej. Że płeć biologiczna i kulturowa to dwie różne rzeczy, a każda podlega dyskusji. A z tą rodziną to różnie bywa, bo jak tatuś pije albo gwałci, to niekoniecznie jest najlepszym środowiskiem dla dzieci. Że religia to może jednak troszkę myszką trąci w obliczu naukowych odkryć dotyczących ewolucji i budowy Wszechświata. A ślepe ufanie autorytetom to jeden z podstawowych błędów poznawczych.
I męczy się taki jaskiniowiec we współczesnym społeczeństwie, którego nie lubi, nie rozumie, i za którym nie nadąża. Więc jedzie do dżungli amazońskiej, żeby w końcu odetchnąć swojskim i naturalnym powietrzem nieskażonej nowoczesnością kultury. Tam go na pewno żadne geje nie dopadną, ani feministki. Zapali fajkę z plemienną starszyzną, zje ze wspólnej miski, co tam kobitki nagotowały. Sama błogość i ekstaza.
Dopóki ząb nie zaboli.
To jest troszkę ,,starszy” post ale odpiszę dopiero teraz, skojarzenia mam podobne do tego tematu. Boję się, że w dzisiejszych czasach niepewności (dalej covid, wojna z Rosją, destabilizacja gospodarki) wielu ludzi odwróci się od normalności i racjonalności i zacznie szukać schronienia i pocieszenia we wszelkich bzdurach, typu jasełkowy, polski katolicyzm, w tępej prostocie i braku pytań, teoriach spiskowych i zwykłym, tępym hejcie. Dziś np. słyszałam taką rozmowę, w której pewna… pani… mówiła, że czytała przepowiednie fatimskie i tam jest napisane o 3 wojnie światowej, nuklearnej i biologicznej. I, że Polska jako jedyna, ocaleje… Ja nie jestem teraz do końca pewna, czy to tylko Putin jest tu szaleńcem z manią wielkości i porządkowaniem świata według swojego ograniczonego umysłu i uważa, że działa jako wybraniec (wg. swojego mniemania). Bo aż się trochę przestraszyłam ilu my tu mamy świrów na tym łez padole. To nie tylko Kim, Putin, Lenin, Fuhrer i Stalin. I to mówiła kobieta, która była moją nauczycielką. Nie, nie katechetką. Uczyła mnie polskiego i etyki.
moja babcia mawiała: “wariatów dużo, tylko razem nie chodzą”