Taka anegdota. Ścina gość żywopłot, psuje mu się sekator. Idzie więc pożyczyć sekator od sąsiada, a w głowie odbywa taki oto wewnętrzny monolog “Otworzy mi drzwi. To ja mu powiem- pożycz mi, Pan, sekator. A on może będzie chciał, a może nie. I się zacznie wykręcać. A, że nie ma. A, że zepsuty. A ja na to…” W tym czasie dochodzi do drzwi sąsiada i kiedy ten otwiera drzwi, wypala mu w twarz “Panie, wie pan co? W dupie mam pana sekator!”
No i właśnie tak wyglądają nasze problemy z asertywnością. Nie potrafimy odmawiać i sami panicznie boimy się odmowy. Pan od sekatora po prostu wyprojektował na sąsiada swoje własne odczucia i od razu na nie sam agresywnie zareagował. Kiedy słyszymy prośbę, której spełnić nie mamy ochoty, to zamiast dorosłej reakcji, uruchamia nam się wewnętrzne dziecko, które niechętnie i pod przymusem, ale wypełniało rodzicielskie polecenia.
A czasem na wszelki wypadek obrażamy się na proszącego, jakby samym aktem poproszenia o coś, wyrządził nam krzywdę. No bo przecież powinien wiedzieć, że my czegoś tam nie chcemy zrobić czy dać. I robimy, albo dajemy, ale z fochem jak stąd na Księżyc. I poczuciem krzywdy.
Otóż nie. Może poprosić, zaznaczam-poprosić, a nie zażądać, o cokolwiek. I to wcale nie znaczy, że musi to dostać. Twoje dzieci mogą poprosić o gwiazdkę z nieba, a ty masz prawo powiedzieć, że nie tylko nie będzie gwiazdki, ale nawet obiadu, bo mamę boli głowa i proszę zadzwonić po pizzę.
Twój facet może poprosić o wyprasowanie koszuli. A ty możesz spokojnie odmówić, bo nie znam takiego genu, który czyniłby kobietę zdolniejszą do obsługi żelazka niż mężczyzna. Możecie sobie ponegocjować, bo może ty nie lubisz sprawdzać oleju w samochodzie i taka wymiana jest dla ciebie ok?
Twoi rodzice mogą poprosić o sprawozdanie z twojego życia i chcieć wyrazić opinię o nowym narzeczonym, ale ty nie musisz go przyprowadzać na niedzielny obiad, jeśli nie chcesz. Ani jechać z nimi do cioci Jadzi, której nie lubisz, bo cię wiecznie krytykuje. Ani myć u mamy okien w grudniu, bo ona nie wyobraża sobie świąt z brudnymi. Niech poszerzy horyzonty, zamiast narażać cię na zapalenie korzonków.
Mnie najtrudniej przychodziło odmawianie moim dzieciom pomocy w zadaniach domowych. A one nienawidziły mojego tekstu “Ja już do szkoły chodziłam” . I dzwoniły do uzdolnionej matematycznie babci, albo pilniejszej koleżanki. A mnie podgryzało poczucie winy. Co ze mnie za MATKA?? Ale moja niechęć powrotu do szkolnej wiedzy była silniejsza i nie do przezwyciężenia. Jakoś mi się to wszystko słabo na mózgu przyjęło, szkoły nienawidziłam i jedynym dowodem na to, że nie byłam kompletnym matołem, są, pieczołowicie przechowywane przez mojego tatę, stosy świadectw z paskiem. Ponadto uważam, że zwalanie na rodziców pomocy w tzw.”lekcjach” to ze strony nauczycieli czysta bezczelność i dowód niekompetencji. Tych zaangażowanych pedagogów, którym naprawdę zależy, bo i takich znam, przepraszam. Ale spora część uczy wg zasady-niech rodzice zapłacą za korki i uzupełnią to, czego nie płaci państwo. Zarówno ja, jak i moje córki, przeszłyśmy przez wystarczającą ilość szkół, żeby ten pogląd był mocno ugruntowany. Ale wiecie co? Do żadnej katastrofy nie doszło.
Do dzieci bardzo szybko dotarło, że ich szkolne zadania to ICH problem i obie bardzo pięknie zdały maturę i dostały się na studia.
Drugą stroną tego medalu jest to, że skoro my się naginamy i poświęcamy, to oczekujemy rewanżu. I bardzo źle przyjmujemy odmowę. Jak to, ktoś odmawia NAM? A my przecież dla niego to, to i jeszcze tamto, chociaż wcale nie miałyśmy siły, ani ochoty. CZARNA NIEWDZIĘCZNOŚĆ. I znowu poczucie krzywdy.
Odmawiam, jeśli na coś nie mam ochoty i pogodnie staram się przyjmować odmowy cudze. Dawanie sobie przyzwolenia na odmowę, skutkuje większą tolerancją na fakt, że twoje prośby, czy potrzeby nie muszą być spełniane. Rodzice NIE MUSZĄ zajmować się twoimi dziećmi. Mogą, jeśli chcą. Dzieci NIE MUSZĄ przyjeżdżać na weekendy czy święta. Przyjeżdżają, jeśli chcą.
Ja nie spełniam niczyich oczekiwań, ale też nie wymagam, żeby ktoś dopasowywał się do mnie.
To bardzo wygodne, spróbuj.
I to jest cudowne. Szkoda że późno się do tego zastosowałam. Dziękuję
U welcome 😉
I to jest cudowne. Szkoda że późno się do tego zastosowałam. Dziękuję
U welcome 😉