Stała scenka z gabinetu stomatologicznego. Ale zapewne też lekarzy wielu innych specjalności. Czyli żona doprowadzająca męża do fotela niemalże siłą, pod groźbą rozwodu. A to mianowicie w celu uporządkowania stanu jego uzębienia. Zazwyczaj fatalnego. I pan zdystansowany do całej sytuacji, jakby nie chodziło o jego zdrowie, tylko o jakieś niewytłumaczalne damskie fanaberie. Którym to fanaberiom on ulega wielkodusznie, dla świętego spokoju. Bo przecież pomysł, że to on sam jest odpowiedzialny za swój wygląd, kondycję i zdrowie jest co najmniej niestosowny. Skoro z reklam wiemy już, że biała koszula męża to wizytówka żony, zdrowe posiłki takoż, to dlaczego kontrola stanu zębów, serca czy prostaty miałaby należeć do zainteresowanego? Skoro już zrobił ten życiowy wysiłek, że się ożenił, to chyba ma prawo oczekiwać jakichś standardów opieki?
O ile ten stan rzeczy był jak najbardziej usprawiedliwiony w czasach, kiedy od mężczyzny oczekiwało się utrzymania rodziny, bo o konia pociągowego należy dbać, żeby nie padł, to w czasach, kiedy pensje są w miarę wyrównane, układ ten nieco zadziwia. A jest dosyć powszechny, jak wynika z obserwacji i to nie tylko moich.
Kobiety to ja tu nawet jakoś tam rozumiem. Jesteśmy krajem wdów i pewnie niewielu z nas spieszno dołączyć do tego grona. Chociaż są wyjątki, pamiętam scenkę ze Śląska opowiadaną przez dalekiego krewnego. Otóż rozmawiały sobie dwie leciwe śląskie gospodynie i kiedy jedna z nich narzekała na męża, druga pocieszała ja dobrotliwie; ” Nie martw się, kochana, dychniesz za gdowy.” Ale na ogół nie po to się człowiek użera z facetem 40 lat, żeby potem samej zmieniać korki na stare lata. A że z osiągnięć medycyny estetycznej korzysta jednak dosyć elitarne grono, to na znalezienie młodszego zastępstwa można nie mieć wielu szans. Więc skoro małżonek pali jak smok, za kołnierz nie wylewa i jego brzuch sugeruje rychłe narodziny bliźniąt, to kobiecina słusznie prowadza go po kolejnych gabinetach.
Natomiast nie bardzo rozumiem mężczyzn. Być może w pamięci wciąż mają świetlaną postać odważnej sanitariuszki, co się kulom nie kłaniała? No, ale jednak opatrywanie ran odniesionych w boju to trochę co innego niż wcieranie maści na lumbago. A bolące z zaniedbania zęby raczej nie zapewnią orderu na bohaterskiej piersi. Robienie z partnerki mamusi, która pamięta o lekach i parzy ziółka na bolący brzuszek też nie nastraja chyba zbyt namiętnie? A podobno panom na niczym tak w związku nie zależy jak na dobrym seksie. Nie wiem jak innym, ale mnie byłoby ciężko podniecać się facetem, o którym dokładnie wiem, że mu skacze ciśnienie, ma zgagę i problemy z prostatą. Oraz wzdęcia. I że muszę go rano przypilnować żeby wziął pigułkę. A także umówić do dentysty i proktologa. Statystyki podają, że 40% Polek nie ma orgazmu i nie czerpie satysfakcji z życia seksualnego. Ciekawe czy ma to coś wspólnego z faktem, że zamiast mężczyzn mają w domu przerośnięte bobasy, którym małżeństwo pomyliło się z adopcją?
Najpierw mamusia, a potem dziewczyna, partnerka czy żona. Ogarnie, nauczy dobrze się ubierać (czyt. będzie ubierać), okrzesze, ociosa, ogólnie wychucha i trochę podrasuje, żeby… w wielu przypadkach taki ładnie ogarnięty pan pofrunął do młodszej/ładniejszej/milszej, która będzie się cieszyć jego nową wersją. Nad którą ciężko pracowała poprzedniczka. Kapkę to wnerwiające, podobnie jak powiedzonko: Pierwszej żonie zawdzięczasz sukces, a sukcesowi drugą żonę.
ładne powiedzonko 🙂 tylko ciągle nie mogę pojąć, czemu tracimy na to czas..
Pewnie ma to wiele wspólnego z tym ,,bobasowaniem” oraz z tym, że wielu mężczyzn jest po prostu zaniedbanych przez samych siebie (ciąże piwne, wyłysiała głowa, nieogoleni i często bezzębni) oraz ma przekonanie, że są bogami w ,,te” sprawy bo kobiety uczy się by udawały, że im fajnie zamiast szczerze pogadać 🙂 Ciężko się zaaferować podstarzałym tatuśkiem z ciążą piwną i bez włosów, który jest kiepski. Nawet jak sama kobieta nie jest miss Polonią. Ale to już przerabiałyśmy 🙂
Kiedy facet szuka mamusi bis, to po co ma sié starać? mamusia kocha za to, że jest
Właśnie dlatego kobiety powinny się nauczyć omijać takich ,,maminsynków” z daleka. Wyjdzie to tylko na dobre. I dzieci z normalnych związków z normalnymi też będą normalne, jak ktoś je planuje. A nie kolejni wyłysiali królewicze z przeceny:)
otóż to 🙂