Ubawiłam się, czytając wywiad z seksuologiem Andrzejem Gryżewskim, w którym opowiada on jak to mężczyźni przyprowadzają do niego swoje partnerki do reperacji. Z powodu, że one jakieś zepsute są i mają orgazm łechtaczkowy, a powinny pochwowy. Fachowiec tłumaczy im, że teorie Freuda są nieco zwietrzałe i pora się douczyć, ale nie wierzą.
Zostawiam wątek seksu, chociaż ciekawy, są fajne blogi w temacie, jak na przykład proseksualna.pl polecam gorąco. Zabawne jest co innego. Ta cudowna umiejętność mężczyzn nie przyjmowania do wiadomości faktu, że to z nimi coś może być nie tak. Nie przychodzi im do głowy, że poziom wiedzy nie taki, bo wszelkie informacje o kobiecej seksualności czerpią z filmów pornograficznych, gdzie on rąbie jak drwal przez godzinę, a ona jęczy z rozkoszy. Albo matka natura nie obdarowała zbyt hojnie i trzeba by nadrobić techniką. Zresztą nawet jak obdarowała, to też bez techniki ani rusz. Coś nie wychodzi, znaczy, że trzeba poprawić kobietę. Albo zmienić na inną.
I ja bym tu brała przykład. Ogólnożyciowo. Bo w seksie to wiadomo, że jesteśmy świetne, mężczyzna ma orgazm za każdym razem.
W innych dziedzinach. W tych, w których wiecznie szukamy przyczyny ewentualnych niepowodzeń w sobie.
A potem chodzimy zdołowane, albo zaharowujemy się, dążąc do wymarzonej doskonałości.
Kiedy kobieta przymierza za ciasne spodnie w przymierzalni, to zaraz kombinuje, że przytyła, więc od jutra dieta i siłownia. Jak facet nie może się zmieścić w marynarkę, bo ciąża piwna przeszkadza, to się zastanawia, co za idiota szył ten garnitur.
I to się da wyćwiczyć, słowo. Kiedy mnóstwo lat temu mąż koleżanki na imprezie zrobił mi przytyk do wagi, to przepłakałam imprezę w kąciku. Dla niego to był niewinny żarcik, mnie pojechało po samoocenie na maxa. Kiedy ostatnio na wyjeździe kolega zapatrzony w smukłą talię koleżanki zasugerował, że byłoby fajnie gdybym też była taka slim, to zbyłam go niedbale “to bym się nie opędziła”. I poziom dobrego humoru nie zjechał mi ani o cal.
Nie wyszło ci w kuchni? Widocznie warzywa nie takie jak trzeba. Pewnie to przez GMO.
W pracy wiadomo, każdy szef to idiota. A klient się czepia, ludzie tak mają.
Dzieci źle się uczą, bo mają dysleksję, a nie dlatego, że w domu nie ma ani jednej książki, poza kucharską, też nieużywaną. A źle się zachowują nie dlatego, że popełniamy wychowawcze błędy, tylko takie mają geny, po tatusiu.
Stop.
Chyba to nie do końca dobra metoda. Ma swoje zalety, ale stosowana przesadnie, sprawi, że staniemy się z siebie tak zadowolone jak nasi politycy. A to daje nieco smutne efekty.
Może to jednak mężczyźni powinni brać przykład z nas. I douczyć się o tych orgazmach.
Idę na siłownię.
A tak wracając do wątku seksu, można też rzec, że do seksuologa trafiają popsuci mężczyźni. Popsuci przez kobiety, które udają, że im fajnie, żeby misia nie dołować, żeby się nie załamał i nie wpadł w jakieś kompleksy, czy, nie daj bozicku, zaburzenia erekcji. I tak idą przez świat, pewni siebie jak bogowie. Trafiają na drugą, trzecią i dziesiątą udającą, aż w końcu trafią na taką, która chce mieć przyjemność z seksu i nie udaje, jeśli nie jest fajnie. I co wtedy? Proste – baba do reperacji, mimo że to on jej wymaga. Kobiety same sobie to robią :/
Co prawda, to prawda, dlatego nigdy nie udaję, dla dobra następczyni ;-)))
Od lat stosuję przed lustrem metodę męską: co mam dziś takiego ładnego. W połączeniu z siłownią (czasem) i spacerami (zawsze) daje to dobre efekty. 🙂
co dzień budzimy się piękniejsze 🙂
Od lat stosuję przed lustrem metodę męską: co mam dziś takiego ładnego. W połączeniu z siłownią (czasem) i spacerami (zawsze) daje to dobre efekty. 🙂
co dzień budzimy się piękniejsze 🙂
A najgorsze jest to, że w głupich ,,babskich” gazetach są tysiące artykułów pisanych przez nie wiem jakiego pokroju kobiety jakoby to, że w związku coś nie tak to była wina kobiet. One same sobie to robią, same się obwiniają. Jak dziewczyna jest kiepska po prostu to facet albo z nią pogada i ona się poduczy i będzie im fajnie albo ją zostawi(jeśli bardzo mu zależy na ,,tych” sprawach). A kobiety, że to zawsze ich wina chociażby facet był najbardziej kiepski w te sprawy. Zamiast pogadać albo zostawić (jeśli ,,to” jest dla kogoś bardzo ważne). Jakby kobiety nie miały takich potrzeb… A jak już zostawi to koniecznie ma żałować i misiaczka przepraszać za to, że ON jest zwyczajnie kiepski i poszła gdzie indziej. Patriarchat nieźle je (nas?) wytresował 🙁
I jeszcze nam się tłumaczy, jaka to dla nich trauma, taki szczery komunikat. No, a potem każda się boi powiedzieć prawdę, bo się jeszce chłop potnie 😉
A najgorsze jest to, że w głupich ,,babskich” gazetach są tysiące artykułów pisanych przez nie wiem jakiego pokroju kobiety jakoby to, że w związku coś nie tak to była wina kobiet. One same sobie to robią, same się obwiniają. Jak dziewczyna jest kiepska po prostu to facet albo z nią pogada i ona się poduczy i będzie im fajnie albo ją zostawi(jeśli bardzo mu zależy na ,,tych” sprawach). A kobiety, że to zawsze ich wina chociażby facet był najbardziej kiepski w te sprawy. Zamiast pogadać albo zostawić (jeśli ,,to” jest dla kogoś bardzo ważne). Jakby kobiety nie miały takich potrzeb… A jak już zostawi to koniecznie ma żałować i misiaczka przepraszać za to, że ON jest zwyczajnie kiepski i poszła gdzie indziej. Patriarchat nieźle je (nas?) wytresował 🙁
I jeszcze nam się tłumaczy, jaka to dla nich trauma, taki szczery komunikat. No, a potem każda się boi powiedzieć prawdę, bo się jeszce chłop potnie 😉