Zapewne znamy obie te postacie i wiemy że o ile Giacomo Casanova jest postacią jak najbardziej historyczną, a jego życiorys został dosyć dobrze udokumentowany, to Don Juan mieszka bardziej w krainie fikcji literackiej. A do obiegu kulturowego wprowadzili go, między innymi, Tirso de Molina, Molier i najbardziej muzykalny z Amadeuszów w “Don Giovannim”.
Obaj przedstawiają typ uwodziciela i “łamacza serc niewieścich”, a ich imiona, czy też nazwiska bywają do dzisiaj używane w mowie potocznej na określenie mężczyzn, nazwijmy to, niekoniecznie stałych w uczuciach. I bywają używane ZAMIENNIE, nawet w artykułach psychologicznych, co uważam za duży błąd.
Moje drogie wiedźmy, to są kompletnie dwa różne typy.
Owszem, obaj koncentrują dużą część życiowej aktywności na zdobywaniu kolejnych kobiet, ale stosują w tym celu odmienne strategie. Łatwo je odróżnić.
Casanova raczej słucha, podczas kiedy Don Juan raczej mówi.
Oczywiście, o sobie. Oraz stara się popisać przed wybranką.
Więc w zależności od tego, czy bardziej potrzebujemy się wygadać i chcemy mieć cierpliwego słuchacza łykającego bez protestu wszystkie nasze łzawe historie miłosne i dzieje trudnej relacji z tatusiem, czy też nam się zwyczajnie nudzi i chcemy popatrzeć na fajerwerki, dobierajmy sobie adoratorów. Na stały związek z żadnym z nich, oczywiście, nie liczymy, bo jesteśmy mądre i zdajemy sobie sprawę, że oni są na polowaniu. A przynajmniej im się tak wydaje. Natomiast ustrzelenie myśliwego przez sarenkę jest wydarzeniem zabawnym i miło urozmaica nudę stałego związku, w którym to związku, mąż wita żonę wracającą od fryzjera komunikatem “Boże , co Ty masz na głowie?!” I raczej nie jest to przejaw epifanii.
Casanova z reguły jest mniej atrakcyjny fizycznie, więc jego taktyka jest owocem wnikliwej obserwacji nas i praktycznym zastosowaniem zasady, że “kto wysłucha kobiety, ten już w połowie ma ją w ramionach”. Dlatego pozostaje skuteczny nawet w późniejszych latach, bo nie w atrakcyjności zewnętrznej tkwi jego urok i on o tym wie.
Natomiast Don Juan to zwykle facet na tyle przystojny w latach młodości, że liczne koleżanki same pchały mu się w ręce i niewiele, poza rozwijaniem pawiego ogona, musiał robić. Upływ czasu umyka jego uwadze, taktyki nie zmienia, skuteczność spada. Wtedy zaczyna używać w roli ogona zazwyczaj swojego portfela, o ile go ma. To mu daje ostatnią szansę na bezpieczną przystań u boku ubogiej niani z prowincji, jadącej do stolicy po karierę i męża. Dziewuszkę spotyka w pociągu, albo w hotelowym barze, a ta cwana gapa udaje, że poraził ją piorun sycylijski na widok jego łysinki i worów pod oczami. Jeśli hajsu nie ma, zostaje smutnym rezydentem sanatoryjnych turnusów i lwem parkietu na fajfach.
Można by ogólnie powiedzieć, że Casanova jest zainteresowany kobietą i daje jej to odczuć, co jest bardzo miłe. Rejestruje każdą informację zwrotną i odpowiednio modyfikuje swoje zachowanie tak, by osiągnąć założony cel. Natomiast Don Juan głównie jest pod wrażeniem, jakie wywarł na kobiecie. Czasami jego osiągnięcia są naprawdę imponujące, więc jest ewentualnie co podziwiać. Natomiast na tzw. feedback pozostaje głuchy i nieczuły, wychodząc z założenia, że wie lepiej, co dla ciebie dobre. W końcu żadna dotychczas nie narzekała. Do głowy mu nie przyjdzie, że jesteśmy tylko dobrze wychowane oraz empatyczne i nie lubimy innym sprawiać przykrości.
Posiadanie obu ww. w swoim portfolio daje nam miłą pewność, że od czasu do czasu usłyszymy jakiś sympatyczny komplement, a z niezobowiązującej pogawędki wyłowimy interesujące nas informacje na temat płci przeciwnej.
Jeśli umiemy słuchać. 😉