Rozmowy niekontrolowane

Rozmowy niekontrolowane

Rozmawiałam sobie ostatnio z przyjacielem o związkach i rozwiązkach, bo jesteśmy w tym samym wieku, choć w różnych życiowych punktach i mamy wspólnych znajomych, którzy się kiedyś żenili, teraz porozwodzili, no więc są tematy do rozważań.

Przyjaciel jest taki bardziej konserwatywny w podejściu, ja bardziej liberalna, więc jest pole do dyskusji i wymiany myśli.

Zeszło nam na kwestię zaufania w związku. I tu jemu się natychmiast zawęziło pole widzenia, bo zaufanie kojarzyło mu się jednoznacznie. Czyli, podobnie jak większości, z wymaganiem seksualnej monogamii i wiarą, że to właśnie jest fundamentem związku, albo, w przypadku niewierności, gwoździem do jego trumny.

Bardzo mi to jest znajome, bo to samo słyszę od kobiet na warsztatach i w prywatnych rozmowach. Że z tym mężem to tak różnie bywało, siaki był i owaki, ale rozsypało się wszystko, kiedy na jaw wyszło, co on tam narozrabiał w delegacji. Rekordzistką była dla mnie koleżanka, dla której powodem zgryzoty i przesłanką do rozwodu były znalezione emaile, przy czym zainteresowani nigdy się nie spotkali w realu, nawet na kawie.

Żebyśmy się dobrze zrozumiały. Ja nie twierdzę, że zdrada fizyczna, czy nawet listowna, to coś dobrego. Albo, że nie rani. Choć czasem może wyjść związkowi na zdrowie, o czym mądra książka Kasi Miller “Kup kochance męża kwiaty”, polecam gorąco.

To nie o to chodzi. Uważam tylko, że są w związku znacznie ważniejsze obszary zaufania niż tylko te pościelowe. I może powinnyśmy się im przyglądać co najmniej równie uważnie jak ewentualnym śladom szminki na kołnierzyku koszuli.

Dla mnie na przykład sto razy ważniejsze jest to, czy mam granitową i sprawdzoną pewność, że mój partner nigdy nie opuści mnie w chorobie. Albo czy mogę liczyć na niego w kwestii opieki nad dziećmi, kiedy pakuję glajta i wyjeżdżam na latanie.

Ważne jest dla mnie też bezpieczeństwo finansowe. I nie chodzi tu o obsypywanie brylantami, ale spokojną pewność, że nie popadniemy na przykład w długi hazardowe, a rachunki będą zapłacone na czas. Jak też rata kredytu na dom. A wiem, że różnie z tym bywa i niejedna żona wprawdzie mogła spać spokojnie w kwestii zdrady, ale niekoniecznie w kwestii zaciąganych chwilówek.

I parę innych rzeczy jest co najmniej tak samo ważnych w związku, a szczerze mówiąc, są dużo ważniejsze od chwilowej fascynacji kimś innym. Choćby taka, że nie wyobrażam sobie bycia z kimś, kto kontroluje każdy mój krok, albo umniejsza mnie w towarzystwie. A to wiele kobiet znosi bez mrugnięcia okiem.

Znoszą obelgi, złe traktowanie, wulgarne odzywki.

I to, że ukochanemu film się urywa w każdy weekend. Ale z góry patrzą na te, o których krążą plotki, że wiecie, rozumiecie, ten jej mąż to z Kowalską..

Czemu zawsze skupiamy się na tym jednym? Rozumiem na początku, w fazie namiętności. Namiętność nie znosi konkurencji i zazdrość może doprowadzić do szaleństwa. Jak biednego Otella, który udusił ukochaną Desdemonę bez żadnego powodu i patronuje teraz “zespołowi Otella”, czyli wszystkim chorym na zazdrość z urojenia.

Natomiast w związkach wieloletnich rozciągnęłabym pojęcie zaufania szerzej niż próg sypialni, a w razie kryzysu rozważyła wszystkie obszary związku, zanim podejmę decyzję, co zrobić. No ja wiem, w większości komedii romantycznych, i dramatów zresztą też, nie ma po prostu nic straszniejszego i bardziej godnego potępienia niż zdrada.

I wielu domach tak samo. Może pić, może bić, może nie pracować, ważne, że nie zdradza.

Tylko, że jak pije i bije, to pewnie po prostu nie ma z kim.

 

 

 

0 thoughts on “Rozmowy niekontrolowane

  1. No to ja jestem jakoś tak z epoki prehistorycznej, bo dla mnie jak mąż pisze z inną kobietą i się nią zachwyca, pisze że kocha itp to dla mnie jest to zdradą taką duchową bo przecież wszystko zaczyna się w głowie.

  2. jesteśmy zdradzani i zdradzamy .. na różne sposoby .. nawet często nie zdając sobie z tego sprawy. Kto bez winy niech pierwszy rzuci kamień…

  3. Nie chcę, żeby to dziwnie zabrzmiało czy kogoś uraziło, ale już kilkukrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że z wiekiem już nie podchodzi się do tematu zdrady fizycznej tak gwałtownie. Już się tak nie rzuca, żeby od razu zrywać, rozwodzić się czy coś w ten deseń. Zdradził, oj tam oj tam, ale poza tym jest dobrym człowiekiem, ojcem dzieciom etc. Samczyki kobity w moim wieku już wysyłają do trumny, ale wychodzi na to, żem jednak młódka. Wciąż mnie to rusza. Mówiłam mojemu, że w razie puszczenia się gdzieś na boczku rozchodzimy się albo otwieramy związek – nie widzę już powodu do wierności, skoro on poszedł w długą. Wspólny dom, kredyt czy inne takie mogą skutecznie wiązać ludzi, więc mogłabym i z nim zostać, ale jeśli zapragnęło mu się wrażeń, czemu ich mnie odmawiać? Nie bądźmy hipokrytami.

  4. Dokładnie tak jak napisała poprzedniczka. Tylko, że ja bym nikogo nie zdradziła tylko faktycznie odeszła. Każdy ma rozum i wolną wolę w działaniu. Poza tym, jak ktoś (kobieta czy facet, bez różnicy) zdradza kogoś porządnego (nie jakiegoś potwora i pijaka czy jakąś zołzę a człowieka oddanego i kochającego naprawdę) to na zaufanie raczej nie można liczyć na innych polach. Bo może się okazać, że nowy ukochany/ukochana jest nagle ważniejszy niż wspólny kredyt, mieszkanie czy nawet dzieciaki… Mamy pewne instynkty ale trzeba się nauczyć je kontrolować. I nie chodzi o pruderię albo wiązanie się z osobą, do której tak naprawdę się nic nie czuje (i w takiej relacji picie i bicie też nie wchodzi w grę, jak napisałam). A o zwykłą przyzwoitość. Bo kimś tam się bywa. A człowiekiem się jest albo nie.

      1. Pewnie, że tak jest ale jakiś plan trzeba mieć 😉 Po prostu mamy inny pogląd na życie w wielu sprawach. Ale bez tego byłoby nudno. Zależy też od człowieka z którym się jest i relacji. Ja mówię tylko o sobie przecież, niech każdy robi jak uważa za słuszne. Choć dopóki jestem świadoma i nie przejdę jakiejś zmiany osobowości to będę tak twierdzić (tylko w swojej kwestii, inni robią inaczej jeśli zechcą).

  5. Faceci (choć po nich jadę ale powodów często nie brak) mają w tej kwestii znacznie lepsze podejście, a przynajmniej ich większość. I mam na myśli tu tych naprawdę wiernych a nie hipokrytów i babiarzy. A mianowicie, jak jest dobry, nie pije, nie bije i się stara a żonka siup w bok, bez wyraźnego powodu, to zazwyczaj jest do widzenia i nie wracaj. Nie znam faceta, który by dobrowolnie znosił zdradę, jeśli umowa była inna. Kobiety też nie powinny, zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach są zazwyczaj ekonomicznie niezależne. Pomijam te zależne, one często muszą. Albo te, które są w otwartym związku i oboje z partnerem, za zgodą obu stron, czasem sobie wyskoczą.

    1. po pierwsze chcę zobaczyć tych naprawdę wiernych i to przez 20 lat, a nie 3 czy 5, po drugie opinia faceta o sobie i swoim staraniu może się nieco różnić od zdania żony w tej sprawie, bo oni zazwyczaj nie mają sobie nic do zarzucenia 😉

      1. Tych właśnie pomijam 😉 Co nie zmienia faktu, że jeśli taki okaz naprawdę wierny się trafi, to raczej nie godzi się na kontynuacje związku z kobietą, która skoczyła w bok. A kobiety to tolerują tak samo jak picie i bicie.

        1. Różnie z tym bywa, zależy tez od kobiety. A poza wszystkim zapominamy, że zdradzający nie robi tego przeciwko komuś, tylko dla siebie, więc powody są rozmaite. Socjobiologia twierdzi, że monogamia nie leży po prostu w naszej naturze.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Back To Top